eGNOSIS

zdjęcie z archiwum fabryki, gdzie pracowała SW

Simone Weil (1909-1943), Francuzka pochodzenia żydowkiego. Niezywkła postać, niezwykła myślicielka. Dała świadectwo całym życiem mocy swoich niezwykłych przekonań. Wychowana jako ateistka, sama wykształciła w sobie ogromną, żarliwą wiarę, przepojoną myślą najwyższej tradycji Wschodu i Zachodu. Obecnie część interesujących się jej życiem, widzi w niej osobę świętą, część heretyczkę, która nie potrafiła znaleźć miejsca w żadnym kościele. Nieustannie wywołuje kontrowersje i skrajne oceny - od zachwytu po potępienie. Jest osobą wciąż pośród nas obecną i mimo upływu ponad 60 lat od fizycznej śmierci - żywą.

Na naszych stronach zamieszczamy fragment eseju Simone Weil Na czym polega płynące z Langwedocji natchnienie, wchodzącego w skład tomu Dzieł, książki, która ukazała się nakładem wydawnictwa Brama, któremu za udostępnienie tekstu dziękujemy.

 Tytuł oryginałuego artykułu, wydrukowanego w „Les Cahiers du Sud” w 1943r: Le Genie d'Oc.
 

Na czym polega płynące z Langwedocji natchnienie

Simone Weil

 

 

Od kilku stuleci żyliśmy zgodnie z ideą postępu. Dzisiaj cierpienie wydarło niemal tę ideę z naszej wrażliwości. Nic nie przysłania zatem faktu, że nie ma ona rozumnych podstaw. Wierzono, że jest związana z naukową koncepcją świata, a tymczasem nauka jest jej całkowitym przeciwieństwem podobnie jak autentyczna filozofia. Owa filozofia naucza za Platonem, że niedoskonałość nie może wytworzyć doskonałości ani mniejsze dobro czegoś lepszego. Idea postępu to idea stopniowego, przebiegającego w czasie tworzenia się czegoś lepszego z mniejszego dobra. Nauka pokazuje, że przyrost energii może nastąpić tylko dzięki zewnętrznemu źródłu energii, że przekształcenie niższej formy energii w jej wyższą formę dokonuje się jedynie w zamian za przynajmniej równorzędne przekształcenie wyższej formy energii w jej niższą formę. Zawsze ruch w dół jest warunkiem ruchu w górę. Podobne prawo rządzi duchowymi rzeczami. Nie możemy stać się lepsi, jeżeli nie wpływa na nas coś, co jest lepsze od nas.

Tego, co jest lepsze od nas, nie możemy znaleźć w przyszłości. Przyszłość jest pusta, jedynie nasza wyobraźnia ją wypełnia. Doskonałość, jaką sobie wyobrażamy, jest na naszą miarę, jest dokładnie tak samo niedoskonała jak my, nie jest od nas ani odrobinę lepsza. Możemy znaleźć ją w teraźniejszości, lecz zmieszaną z czymś przeciętnym i złym, a nasza zdolność rozróżniania jest tak jak my niedoskonała. Przeszłość ofiarowuje nam rozróżnienie częściowo już dokonane. Tak samo bowiem to, co jest wieczne, pozostaje odporne na działanie czasu i tak samo również zwykły upływ czasu dokonuje pewnego podziału między tym, co jest i co nie jest wieczne. Nasze przywiązanie i nasze namiętności stawiają przed naszą zdolnością rozróżniania rzeczy wiecznych zaporę mroku, który jest mniej gęsty w wypadku przeszłości niż w wypadku teraźniejszości. Dotyczy to zwłaszcza obumarłej z czasem przeszłości, która nie dostarcza żadnego pożywienia namiętnościom.

Kult obumarłych ojczyzn nie jest nic wart. Nikt nie może mieć nadziei, że wskrzesi Langwedocję. Uśmiercono ją, niestety, zbyt skutecznie. Ten kult nie zagraża w niczym jedności Francji, czego niektórzy ludzie się obawiali. Gdyby nawet przyjąć, że wolno ukrywać niebezpieczną dla ojczyzny prawdę, a jest to co najmniej wątpliwe, to tutaj nie ma takiej konieczności. Ten kraj, który umarł i zasługuje na opłakiwanie, to nie była Francja. Natchnienie, jakie możemy w nim znaleźć, nie dotyczy jednak terytorialnego podziału Europy. Dotyczy naszych ludzkich losów.

Poza Europą są wielowiekowe tradycje, które ofiarowują nam nieprzebrane duchowe bogactwa. Zetknięcie z tymi bogactwami nie powinno nas raczej zachęcać do tego, abyśmy je przyswajali jako takie, chyba że ktoś ma w tym kierunku szczególne powołanie, lecz powinno pobudzać do poszukiwania źródła duchowości, która jest dla nas właściwa. Duchowe powołanie starożytnej Grecji jest właśnie powołaniem Europy i to ono w XII wieku zrodziło kwiaty i owoce w tym zakątku ziemi, gdzie przebywamy.

Każdy kraj przedrzymskiej starożytności miał swoje powołanie, swoje objawienie skierowane nie wyłącznie, ale przede wszystkim ku jednemu aspektowi nadprzyrodzonej prawdy. Dla Izraela była to jedyność Boga, prześladująca jak chorobliwe natręctwo. Nie możemy już powiedzieć, o co chodziło w Mezopotamii. Dla Persji były to niezgodność oraz walka dobra i zła. Dla Indii – utożsamienie się Boga i duszy, która osiągnęła stan doskonałości, dzięki mistycznemu zjednoczeniu. Dla Chin – właściwe sprawstwo Boga, boskie niedziałanie, które jest pełnią działania, boska nieobecność, która jest pełnią obecności. Dla Egiptu to miłosierdzie wobec bliźniego, wyrażające się z czystością, która nigdy nie została przewyższona, a zwłaszcza nieśmiertelna szczęśliwość dusz, zbawionych po sprawiedliwym życiu, oraz zbawienie przez upodobnienie się do Boga, który żył, cierpiał, zginął gwałtowną śmiercią, a w innym świecie stał się sędzią i zbawicielem dusz. Grecja otrzymała przekaz z Egiptu, a także miała swoje własne objawienie. Było to objawienie ludzkiej niedoli, transcendencji Boga, nieskończonego oddalenia Boga i człowieka.

Zaniepokojona tym oddaleniem Grecja starała się jedynie budować mosty. Cała jej cywilizacja z tego powstała. Jej religia Misteriów, jej filozofia, jej wspaniała sztuka, ta nauka, która jest jej własnym wytworem, i wszystkie gałęzie nauki – to wszystko stanowiło mosty między Bogiem i człowiekiem. Odziedziczyliśmy wszystkie te mosty oprócz pierwszego. Podwyższyliśmy o wiele pięter ich architekturę. Ale teraz sądzimy, że nadają się do zamieszkiwania. Nie zdajemy sobie sprawy, że są tutaj, aby po nich przechodzić, nie wiemy, czy ktoś po nich przechodził i kogo spotkałby z drugiej strony. Najlepsi spośród Greków znali ideę pośrednictwa między Bogiem i człowiekiem, pośrednictwa w ruchu zstępującym, gdy Bóg wyrusza na poszukiwanie człowieka. Ta idea wyrażała się w ich pojęciu harmonii, proporcji, które znajduje się w centrum całej ich myśli, całej ich sztuki, całej ich nauki, całej ich koncepcji życia. Podczas gdy Rzym zabrał się do wymachiwania swoim mieczem, Grecja zaczęła tylko wypełniać swoje powołanie konstruktorki mostów.

Rzym zniszczył wszystkie pozostałości duchowego życia w Grecji, podobnie jak we wszystkich krajach, które podbił i uczynił prowincjami. We wszystkich oprócz jednego. Przeciwnie niż w innych krajach, objawienie Izraela było ze swojej istoty zbiorowe i właśnie przez to o wiele bardziej prostackie, ale również o wiele trwalsze. Jedynie ono potrafiło opierać się naciskowi rzymskiego terroru. Pod osłoną tego pancerza tliła się odrobina greckiego ducha, który zachował się na wschodnim brzegu Morza Śródziemnego. Po trzech jałowych stuleciach, wśród palącego pragnienia wielu narodów wytrysnęło doskonale czyste źródło. Idea pośrednictwa uzyskała pełnię rzeczywistości, ukazał się doskonały most, a boska Mądrość, jak pragnął Platon, stała się naocznie dostrzegalna. Greckie powołanie odnalazło w ten sposób swoją doskonałość, stając się chrześcijańskim powołaniem. To pokrewieństwo, a co za tym idzie, również autentyczne posłannictwo chrześcijaństwa długo nie mogło wyjść na jaw. Na początku za sprawą izraelskiego środowiska i wiary w bliski koniec świata, wiary niezbędnej zresztą dla rozpowszechniania orędzia. Następnie jeszcze o wiele bardziej za sprawą statusu oficjalnej religii Cesarstwa Rzymskiego. Bestię ochrzczono, ale chrzest został przez to zbrukany. Barbarzyńcy zniszczyli na szczęście Bestię i wnieśli wraz z odległymi tradycjami młodą, świeżą krew. Pod koniec X wieku, gdy powróciły stabilizacja i bezpieczeństwo, wpływy Bizancjum i Wschodu rozprzestrzeniały się swobodnie. Wówczas pojawiła się cywilizacja romańska. Kościoły, rzeźby, gregoriańskie melodie z tego okresu, jakieś freski, które mamy jeszcze z X i XI wieku – tylko one mogą niemal równać się greckiej sztuce w jej dostojeństwie i czystości. To był prawdziwy renesans. Grecki duch odrodził się w chrześcijańskiej postaci, która jest jego prawdą. [...] 

 

tłum. Małgorzata Frankiewicz

powrót do strony Punktu widzenia    powrót do strony glównej eGNOSIS