eGNOSIS

Solaris, gnoza i optymizm technologiczny

Mariusz Dobkowski

Mariusz Dobkowski (ur. 1967) — historyk. Zajmuje się religioznawstwem. Interesuje się herezjami średniowiecznymi, nurtami dualistycznymi w chrześcijaństwie (głównie kataryzmem) i symboliką religijną. Redaktor naukowy prac zbiorowych: Nurty chrześcijaństwa, Semper, Warszawa 1995 oraz Kościoły, wspólnoty, herezje, Semper, Warszawa 1997, autor artykułów naukowych, popularnonaukowych i recenzji; uczestniczy w przygotowywaniu haseł do wielotomowej publikacji Religia. Encyklopedia PWN.
 



 

 

Solaris, powieść Stanisława Lema, która została opublikowana w 1961 roku a napisana w latach 1959-1960, jest uważana za najlepszą w jego twórczości. Czas jej powstania będzie istotny dla dalszego toku moich rozważań. Jest to bowiem okres największego optymizmu technologicznego i wiary w inżynierię społeczną. Z jednej strony bowiem w tym czasie rozpoczął się tzw. podbój kosmosu (rok 1957 — pierwszy sztuczny satelita Ziemi, rok 1959 — pierwsze zdjęcie ciemnej strony Księżyca), z drugiej zaś — powróciła nadzieja na racjonalne kierowanie procesami społecznymi i cywilizacyjnymi (lata 1953-1956 destalinizacja i „odwilż” w krajach bloku socjalistycznego; rok 1960 — kraje Afryki uzyskują niepodległość).

 

W jakich natomiast realiach dzieje się akcja Solaris? Nie są to czasy postindustrialne, epoka Tofflerowskiej „trzeciej fali”: u Lema wciąż rozlewa się „druga fala” cywilizacji technologicznej, która (inaczej niż w naszej historii) przekroczywszy granice Ziemi i Układu Słonecznego dotarła do odległych zakątków kosmosu. Racjonalność i nauka jest w tej rzeczywistości wszechobecna, stając się normą i miarą, a religia, jak należy sądzić po nielicznych wzmiankach, łagodnie obumarła. Jednak ta naukowo-techniczna sielanka zostaje przerwana. Niezmordowani badacze kosmosu natykają się mianowicie na niewielką planetę (nieznacznie tylko większą od Ziemi) — Solaris — na której znajduje się Ocean, glejowaty twór, posiadający zdolność korygowania jej orbity. Pojawia się zatem hipoteza, że Ocean jest żywy, świadomy i działa celowo. Rodzi ona nadzieję, że oto ludzkość stanęła w punkcie zwrotnym swoich dziejów: spotkała inną (drugą) inteligentną formę życia. Jednak mimo 80 lat poszukiwań nadzieja ta nie chce się spełnić: badania empiryczne i teoretyczne spekulacje prowadzone zgodnie z naukowym rygorem nie potrafią jednoznacznie stwierdzić, czy Ocean jest żywy, czy ma świadomość, i w końcu: czy dostrzega obecność ludzi? Ten impas w poznawaniu planety tak podsumowują bohaterowie powieści:

 

Wyruszamy w kosmos przygotowani na wszystko, to znaczy na samotność, na walkę, na męczeństwo i śmierć [...]. Tymczasem [...] nasza gotowość okazuje się pozą. Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic [...]. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster [...]. Chcemy znaleźć własny wyidealizowany obraz; to mają być globy, cywilizacje doskonalsze od naszej, w innych spodziewamy się znowu znaleźć wizerunek naszej prymitywnej przeszłości[1].

 

 

Stosunek badaczy do poznawanego Kosmosu i tajemniczego Oceanu Solaris, dobrze ilustruje ograniczenie naukowego (więc — racjonalnego) sposobu poznania. Jego wstępnym etapem jest projekcja znanych kategorii i pojęć na nowe środowisko lub nieznaną istotę albo przedmiot. Taka postawa ułatwia oczywiście „zadomowienie” się w nowych warunkach, a także eksplorację obcego środowiska. Przypomina ona Buberowską relację Ja-Ono, gdzie wysiłek poznawczy kieruje się nie na poznanie Innego, otwarcie się Nań, tylko ku pamięci poznającego, aby czym prędzej nowe zjawisko zaklasyfikować jako stare. Drugą relacją opisywaną przez Martina Bubera jest stosunek Ja-Ty, polegający na uczynieniu miejsca dla Innego w taki sposób, aby stało się Ono nową, osobną kategorią. Zatem w przypadku pierwszej postawy poznający nie zmienia się wewnętrznie, natomiast druga powoduje, że jego kategorie oglądu świata wzbogacają się. W planie psychologicznym takie poszerzenie świadomości często wymaga dodatkowego wysiłku, aby przygotować psychikę na rozszerzenie (nawiązując do tradycji jungowskiej można powiedzieć, że dopiero przepracowując kompleksy można sięgnąć do archetypów). Ta równoległość procesów poznawczych (jednoczesne samopoznanie poznającego i poznawanie przezeń świata zewnętrznego) zasługuje moim zdaniem na miano postawy gnostycznej[2]

 

Ale wracajmy do powieści. Punktem zwrotnym w zrozumieniu solariańskiego Oceanu był skutek jednego z eksperymentów. Zmaterializowały się wówczas osoby (rzeczywiste lub z marzeń), które miały szczególne znaczenie dla naukowców-mieszkańców stacji naukowej na Solaris. Stanowiły one ich ucieleśnione wyrzuty sumienia, czy — mówiąc językiem psychologii — kompleksy[3]. Dopiero konfrontacja z nimi, codzienne obcowanie jak z żywymi osobami, dopiero dotknięcie czegoś osobistego, a jednocześnie irracjonalnego, przygotowało świadomość badaczy do zrozumienia (ale już w sposób transracjonalny) Oceanu. Jak zatem jawi się im solariański Ocean na nowo? Jako zalążek Boga ułomnego lub kalekiego, którego możliwości, zdolności przerastają jego świadomość i rozumność. Albo jako Bóg o wielkim potencjale, lecz psychice małego dziecka; dziecka, które ma wszelkie dane ku temu by dorosnąć. Widać zatem, że nowe rozumienie Oceanu wydostało się już poza schemat ściśle naukowy. Jest on pojmowany jako istota z dwóch paradygmatów: przyrodniczego i teologicznego zarazem.

 

Postawa gnostyczna — o czym wspomniałem — niesie ze sobą podwójne poznanie i podwójną przemianę. Zapytajmy zatem, czy zmienił się sam poznający? Kris Kelvin, główny bohater powieści, w ostatniej scenie nie walczy ze wspomnieniem swojej ukochanej, znalazł dla niego miejsce i mimo pewnego wewnętrznego napięcia (coincidentio oppositorum zmierzające ku unio oppositorum) jest zwrócony w postawie oczekiwania ku przyszłości.

 

Na zakończenie pozwolę sobie powrócić do czasu powstania powieści. Rzeczą godna podziwu jest to, że Stanisław Lem jeszcze zanim zachwyt cywilizacją techniczną osiągnął swoje apogeum (rok 1961 — lot kosmiczny pierwszego człowieka; rok 1969 — pierwsi ludzie na Księżycu) przekonująco pokazał ograniczenia postawy odwołującej się wyłącznie do optymizmu racjonalno-technologicznego.


 


[1] S. L e m , Solaris, wyd. III, Wydawnictwo Literackie, Kraków-Wrocław 1986, s. 87.

[2] Por. definicję J. Prokopiuka: „Czym jest gnoza? W moim rozumieniu gnozą jest transracjonalne, poznawcze doświadczenie przez człowieka siebie (czyli swojej jaźni), a przez jaźń świata materialnego — świata duszy i świata ducha; poznanie to, już jako proces, zbliża człowieka — poprzez przygotowanie (oczyszczenie) i oświecenie — do celu, jakim jest wtajemniczenie, czyli zbawienie lub wyzwolenie. W tym sensie gnoza jest zbawieniem (wyzwoleniem)”. J. Prokopiuk, Trzy drogi gnozy, w: Oblicza gnozy, red. E. Przybył, Kraków 2000, s. 35.

[3] „[...] psychiczne otorbienia [...] procesy oderwane od reszty zamknięte w sobie, stłumione, zamurowane, jakieś zapalne ogniska pamięci”. S. Lem, dz. cyt, s. 88.

powrót do strony KSIAZKI STARE I NOWE     powrót do strony glownej eGNOSIS