eGNOSIS

 

Jerzy Prokopiuk (1931-2021) — gnostyk, antropozof, religioznawca, filozof, psycholog — znany przede wszystkim jako autor dwudziestu trzech książek, lecz także jako wybitny tłumacz literatury humanistycznej — głównie ezoterycznej, religioznawczej, filozoficznej i psychologicznej. Był czołowym (cenionym w kraju i za granicą oraz przekładanym na języki obce) ekspertem w kwestiach szeroko pojętej ezoteryki. Twórcą i redaktorem naczelnym „Gnosis”, pisma podejmującego najistotniejsze problemy wiedzy duchowej, które w bieżącym stuleciu kontynuuje działalność w postaci witryny internetowej gnosis.art.pl.
Eseje, artykuły i wywiady publikował Jerzy Prokopiuk od 1959 roku. W oryginalnym światopoglądzie łączył filozofię, poznanie religijne oraz paradygmat naukowy. Poprzez swe prace niestrudzenie zachęcał do poszukiwania, do odnajdywania siebie i własnej, niepowtarzalnej drogi.
Książki opublikowane przez J. Prokopiuka, to: Gnoza
i gnostycyzm
(1998), Labirynty herezji (1999), Ścieżki wtajemniczenia. Gnosis aeterna (2000), Nieba i piekła (2001), Szkice antropozoficzne (2003), Światłość i Radość. Inspiracje i refleksje (2003), Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka (2004), Jestem heretykiem (2004), Proces templariuszy (2005, 2008), Dzieje magii t. I., Wprowadzenie (2006), Dusza ludzka. Oś Świata (2007), Piękno jest tylko gnozy początkiem (2007), Matrix, czyli okultystyczny bróg (2008), Hermes — wysłannik Bogów (2008), Herezja znaczy wolność (2008), Mój Jung (2008). Luciferiana. Między Lucyferem a Chrystusem (2009), Historia Różo-Krzyża (2013), Manifest wolności (2014), Pod słońcem gnozy (2015), Władcy siedmiu planet i człowiek (2015), Ostatni końcowy (2016), Światłość i Radość t. I. (2016), Światłość
i Radość
t. II. (2018), Libellum Album (2020).
Zamieszczony obok fragment, przeznaczył J. Prokopiuk do III tomu Światłości i Radości, który ukazał się w tym roku.

 

 

Jak żyć w świecie
zdominowanym przez zło i cierpienie? 
(cz.1)

Jerzy Prokopiuk
 

Wykreowany przez Syna Bożego — tak przynajmniej jest w chrześcijaństwie, jak też w ezoteryce chrześcijańskiej (antropozofii) nasz Kosmos jest, zapewne już od tzw. Upadku, a z pewnością dziś, w czasach tzw. małej apokalipsy i paruzji, we władaniu Lucyfera, Arymana i Soratha, tzn. że dominuje w nim zło i cierpienie.
Przede wszystkim zastanówmy się — gnostycznie — jak świat ten przedstawia się tym jego mieszkańcom, którzy już zdali sobie sprawę z tego stanu rzeczy. Następnie zadajmy sobie pytanie, jak żyć w takim świecie, A wreszcie, zapytajmy też, jak ten stan rzeczy można już to zaafirmować, jeśli zaś nie jesteśmy do tego zdolni, co można uczynić, by go albo przemienić, albo zeń się uwolnić. (Gnoza, mistyka, magia.)

Jeśli, jak sądzę, Bóg w Trójcy Świętej, jest unio oppositorum, tzn. jest zarówno światłością, jak ciemnością, modrością i głupotą, dobrem i złem, pięknem i brzydotą, to stanowi — dziś niewyobrażalną dla człowieka — jedność twórczości i destrukcji; człowiek jest tylko coincidentia oppositorum, istotą dualną. (Bóg jest wolnością i koniecznością zarazem.)
Dla Boga, negatywne jego aspekty stanowią (także) wytwór jego wolności, dla człowieka zaś są koniecznością.

Albowiem Bóg jest pełnią (Całością), człowiek zaś jego częścią. Gdyby miedzy Pełnią a jej częściami panowała całkowita harmonia, to Bóg i człowiek byliby zarówno istotami czy bytami wyłącznie pozytywnymi. Wtedy jednak nie rozwijaliby się przechodząc od Pełni aktualnej do Meta-Pełni (zrazu potencjalnej). Aby jednak się rozwijać, muszą (to immanentna konieczność) posiadać tzw. „ciemną stronę”, negatywny aspekt, jako przedmiot i „pole” przemiany. Polem tym jest zarówno świat, jak i sam człowiek. Do kreacji tego „pola” posłużył Upadek aniołów i upadek człowieka. (Do zamierzonego upadku człowieka, doprowadził spisek i zmowa między elohimem Jahwe i Lucyferem.) „Ciemna strona” Boga, to zarazem jego potencjalność, jak i jego (jeszcze) niebyt, który zamierza on uontycznić na wyższym poziomie.

Toteż Bóg w swym (meta) rozwoju — od aktualnego bycia do meta-bycia — stwarza świat i człowieka jako most prowadzący go do jego stanu przyszłego (nadbycia). W świecie tym i w człowieku swą bytowość aktualną — transcendentność avant la lettre — „wciela” się we wszystko, spirytualizuje, następnie zaś inanimuje i inkorporuje się w nich. Łonem, w którym — przyjmijmy tę seksualną metaforę jako najbardziej plastyczną i łatwo zrozumiałe dla człowieka — inkarnuje się, jest jego aspekt żeński (w mitologii chrześcijańskiej — Sofia), której zadaniem jest, jak chcą gnostycy, „upaść”, dzieląc się na Uranię i Achamoth. (W gnostyckim micie męskim, jest to Lucyfer, następnie, w antropozofii, także Aryman.) Mamy więc zarazem, tzn. paralelnie i w konsekwencji, dwie postaci zbawicielskie — męskiego Logosa-Chrystusa i kobiecą Sofię-Uranię. Inkarnacja ta oznacza zarazem przejście czy upadek Jedności w wielość: w przypadku człowieka, pluralizację od Androgyna Adama-i-Ewy (Kadmona) — po multum ludzi i ich pochodnych (zwierzęta, rośliny, minerały).

Immanentyzacja (inkarnacja) Boga w świecie i w ludziach, jest zarazem aktem miłości i cierpienia: wpierw miłości i cierpienia podziału, następnie zaś miłości zbawczej i cierpienia z nią związanego (powrotu do Jedności).

Miłość i cierpienie, to dwie strony tego samego, podwójnego procesu. (A zło? To Upadek i jego podwójny skutek: lucyferyczna ucieczka przed nim (bunt Lucyfera z racji „fałszywego” — a może jednak prawdziwego? — współczucia dla świata i człowieka) oraz arymaniczne skostnienie w świecie i w człowieku.)

Zło i cierpienie są więc immanentne, „wrodzone”, temu światu i człowiekowi.

Przypomnijmy — antropozoficzną zresztą — koncepcję zła troistego. Troisty Demon to Lucyfer, Aryman i Asur (Sorath). Lucyfer jako złudzenie, przeciwnik Ducha św., źródło skrajnego idealizmu, alternatywy dla naszego świata, patron ucieczki zeń (sztuka, ale też narkomania), inspirator chaosu, atakujący nasze ciała astralne; Aryman, wróg Chrystusa, źródło skrajnego materializmu, patron nauki i techniki, inspirator stagnacji, atakujący nasze ciała eteryczne; Asur (Sorath — Demon Słoneczny), najeźdźca spoza naszego Kosmosu, Nihil katarów średniowiecznych, przeciwnik Boga Ojca, niszczyciel jaźni człowieka. Troisty Demon i jego promieniowanie — lucyferyczne i arymaniczne bezpośrednio, w ramach ekonomii naszego Kosmosu, asuryczne pośrednio — są właściwymi sprawcami (za zrządzeniem Trójcy świętej czy z własnej inicjatywy? — oto jest pytanie) jako holon zła, cierpienia i bólu. Tyle, że to sam człowiek, w swym rozwoju — ulegając im — wywołuje czy umożliwia ich działanie. Tu jednak dotykamy pewnego paradoksu: Bóg pozwala, na to zarówno istotom demonicznym, jak i człowiekowi (któremu dał wolność wyboru między swą światłością a demoniczną ciemnością). Boska ta zgoda, wszakże miała i ma na celu stworzenie człowiekowi możliwości tego wyboru. (W procesie tym, jak twierdzi Steiner, istoty lucyferyczne i arymaniczne, poświęciły się dla rozwoju człowieka, same zatrzymując się w rozwoju własnym; w dziejach naszego Kosmosu kolejno: istoty asuryczne, arymaniczne i lucyferyczne.)

Chiński, taoistyczny symbol tajdżitu (męski jasny jang i żeński ciemny in) najlepiej może ukazuje strukturę i dynamikę relacji między światłością i ciemnością w naszym Kosmosie. Oba te składniki są konieczne. Wszakże w ich relacji dynamicznej, jasność jang ma przemienić (rozświetlić) ciemność in: relacja ta panuje w naszym świecie i w człowieku jako coincidentia oppositorum, zmierzająca do naśladowania Boga, czyli do osiągnięcia — z chwilą, gdy człowiek osiągnie status boga (Ewangelia wedłg św. Jana 10,34-35) — stanu unio oppositorum. (W procesie tym świat pełni rolę athanora.)