Ludomir Duda (ur. 1948) — geolog, chemik. Współtwórca koncepcji (zrealizowanej w 1992 r.) domu-ogrodu — rozwiązania dla cywilizacji alternatywnej. W 1979 r. wraz z Jerzym Prokopiukiem zainicjował promocję rolnictwa biodynamicznego. Założył spółdzielnię mieszkaniową „Inicjatywa Ekologiczna”, budującą pierwsze w kraju osiedla nie wymagające ogrzewania i minimalnie oddziałujące negatywnie na środowisko naturalne. Twórca i kierownik Fundacji Poszanowania Energii. Autor licznych publikacji o tematyce ekologicznej. Żonaty, troje dzieci. Hobby — rozmowa z przyjaciółmi.

Alternatywa przemiany.
Glosa do eseju Marka Chlebusia

Ludomir Duda


  Podział ludzi na dzikich i scyborgizowanych dokonuje się niezauważalnie, krok po kroku, bez żadnych dramatycznych cezur. Od nastania epoki industrialnej stale zmniejsza się czas, w którym pozostajemy w kontakcie z naturalnym środowiskiem. Rozwijające się wielkie metropolie wypychają naturę nie tylko z otoczenia ludzi, ale także z ich życia, rozumianego jako suma minut, godzin i lat. Jednym z czynników, który może radykalnie przyspieszyć proces izolacji człowieka od natury jest biotechnologia. Jej produktem są zmodyfikowane, nie występujące w przyrodzie białka. Uszkadzają one aparat genetyczny człowieka, co z kolei jest prawdopodobnie główną przyczyną powstawania alergii. To, wydawałoby się mało istotne zjawisko, może przyspieszyć podział ludzkości. Alergie są chorobami, których objawy wywołują często pyłki roślin czy sierść zwierząt. Oznacza to konieczność odgrodzenia się od środowiska naturalnego.

Wielu ludzi w marzeniach sennych śni sen o kwiecistej łące. Ten archetypowy obraz będący manifestacją emocjonalnych związków człowieka z naturą będzie zapewne dla alergików sennym koszmarem. Ich naturalnym środowiskiem stanie się klimatyzowane pomieszczenie z którego mikronowe filtry usuną najmniejszy pyłek. A jedyną formą „natury” , nie niosącą cierpienia, będzie łąka wirtualna. Nie sądzę jednak, by ktokolwiek sięgał po grę, której scenariusz ograniczy się do biegania po kwiecistych łąkach czy leżeniu pośród traw i patrzeniu w błękit nieba, dla osobników spreparowanych przez MTV wieje to bowiem śmiertelną nudą .

Już dzisiaj prawdopodobnie w wielu megapolis żyją ludzie, dla których jedynymi reprezentantami świata natury jest szczur i karaluch. Wyobraźmy sobie dwóch osobników: jednego wychowanego w świecie infrastruktury, spędzającego czas między monitorem telewizora i komputera, oraz maszynami do podtrzymania sprawności ciała, drugiego zaś żyjącego w buszu. Przyjmijmy także, że jeden i drugi posługują się tym samym językiem. Czy możliwa jest między nimi jakakolwiek komunikacja? Czy ich struktura emocjonalna umożliwi im jakikolwiek osobisty kontakt? Czy zatem już dziś nie dokonuje się podział ludzkości na całkowicie obce sobie dwa gatunki?

Czy prorocze wizje wielu twórców, opisujących złowrogie kontakty ludzkości z kosmitami, nie są aby zapisem tego właśnie procesu podziału, a nie kosmicznych wizyt.

Zarówno owe wizje, jak i doświadczenia historii nie napawają optymizmem. Nasza współczesna cywilizacja ma dla dzikich tylko jedną ofertę — eksterminację.

 

Jako uczestnik wspomnianych przez autora na wstępie intelektualnych biesiad, z zafascynowaniem przestudiowałem News Deal News Age. Źródłem tej fascynacji był proces autonomizacji dzieła, które choć składa się ze znanych mi wcześniej idei, to poprzez ich twórcze rozwinięcie przyniosło nowe spojrzenie na otaczającą rzeczywistość. Esej Marka Chlebusia pozwala na wartościowanie zjawisk, które do tej pory traktowane były jako naturalne, a przez to nieuniknione konsekwencje rozwoju cywilizacji.

 

Dla współczesnego człowieka rozwój stał się synonimem postępu. Antynomia ,,postępowy — zacofany, wsteczny” zaczyna znaczyć tyle, co ,,dobry — zły” , co jest postępem, jest dobre tylko z tego tytułu, że jest nowe. Jakiekolwiek próby powstrzymania postępu traktowane są jako zamach na powszechne dobro. Przyczyną podejmowania takich prób może być jedynie umysłowa patologia. Na dobrą reputację postępu nie wpływa nawet fakt, że coraz większa liczba nowych odkryć i wynalazków służy jedynie niwelacji zgubnych skutków wcześniejszych dokonań. Ich użyteczność jest uzasadniona jedynie tym, że zmniejsza uciążliwości zurbanizowanego świata. W istocie nowe produkty łagodzą jedynie wybrane objawy cywilizacyjnej choroby, na jaką cierpi ludzkość. Jedną z jej przyczyn jest oddzielenie człowieka od jego naturalnego środowiska, drugą zaś rozwój infrastruktury. Same przyczyny nie tylko nie zostają usunięte, a wręcz przeciwnie, nowe wynalazki powiększają barierę rzeczy wytworzonych oddzielającą nas od świata stworzonego.

Infrastruktura tworzona początkowo na użytek wojen (rzymskie drogi), dziś stała się niezbędna do życia milionów ludzi, a jutro, jak przewiduje Marek Chlebuś, uwolni ludzkość od ograniczeń jej ,,białkowej natury”, a więc tym samym w biologicznym sensie pozbawi życia cały rodzaj ludzki.

 

Czy jesteśmy jeszcze w stanie dostrzec, że to, co obserwujemy dookoła nas, to ,,Postęp i Rozwój” , tyle, że śmiertelnej choroby ?

W tym kontekście esej Marka Chlebusia jest jak iskierka rozjaśniająca ciemności naszych zamroczonych umysłów, w jej świetle widać wyraźnie co jest złem, a co dobrem, nawet w tak pozornie nie poddających się ocenom moralnym zdarzeniach, jak wynalazek walkmana czy hełmu wirtualnego.

 

News Deal News Age staje się wyzwaniem dla tych wszystkich, którzy potrafią odróżnić dobro od zła i uważają się za orędowników tego pierwszego.

Co robić, by zapobiec zwycięstwu złowrogiego postępu opisanego tak sugestywnie?

Czy proces ten jest, jak sugeruje autor, nieodwracalny i czy rzeczywiście nie istnieje alternatywny model rozwoju ludzkości?

 

Otóż jestem przekonany, że przynajmniej teoretycznie alternatywa taka istnieje.

 

Zacznijmy od pytania, czy rzeczywiście nie ma odwrotu od drogi, którą podjęła ludzkość porzucając zbieraczo-łowiecki tryb życia. Rolnictwo pozwoliło na radykalne powiększenie żywnościowej bazy człowieka i tym samym na jego liczebną ekspansję. Ekspansja ta systematycznie powiększała biomasę gatunków żywicielskich ludzkości kosztem pozostałych gatunków. Od momentu podjęcia uprawy ziemi przez człowieka jakiekolwiek bariery w liczebnym rozwoju ludzkości pokonywane były dzięki ludzkiemu intelektowi. Wzrost liczby ludności przyspieszył się gwałtownie w XIX wieku. Obecnie bilans masy ludności i jej żywicielskiej gatunków (pomijając drzewa) oblicza się na 90% ogólnej biomasy lądów. Oznacza to, że ziemia stała się biocenozą jednego gatunku. Czy jednak jedyną alternatywą dla ludzkości jest rezygnacja z jej biologicznej natury? Czy nie jest możliwa taka przemiana cywilizacyjna, w której człowiek weźmie odpowiedzialność za świat przyrody?

 

Procesowi liczebnej ekspansji ludzkości towarzyszy dramatyczne zmniejszenie się bioróżnorodności, a więc zjawisko odwracające kierunek ewolucji. Ukoronowaniem tego procesu inwolucji może być przemiana samego człowieka w maszynę, o ile proces ten nie zostanie zatrzymany. Jedyną szansą na jego zatrzymanie jest wykorzystanie wszystkich obecnych i przyszłych osiągnięć nauki i techniki dla odbudowy świata natury w otoczeniu człowieka.

 

Procesowi temu musi towarzyszyć proces autonomizacji struktur społecznych, rozumiany jako przeciwieństwo procesów globalizacji. Podmiotem takiego alternatywnego rozwoju byłaby samorealizująca się jednostka. Miejscem procesu samorealizacji byłoby społeczeństwo, którego podstawową jednostką jest rodzina żyjąca w otoczeniu umożliwiającym codzienny kontakt z żywym środowiskiem. om rodzinny traktowany jako miejsce do życia, nie zaś wyłącznie sypialni powinien zapewnić zaspokojenie podstawowych potrzeb egzystencjalnych człowieka. Przede wszystkim zaś powinien stwarzać warunki dla rozwoju miłości i poczucia bezpieczeństwa członków rodziny. Taki dom stanowić powinien optymalne środowisko opiekuńcze zarówno dla najmłodszej, jak i najstarszej generacji. Ponieważ rodzina nie jest w stanie zaspokoić wszystkich materialnych i duchowych potrzeb człowieka, powinny być tworzone inne hierarchiczne struktury, zgodnie z regułą dążenia do optymalnej autonomii. Jednostki sąsiedzkie: osiedla, dzielnice i miasta tworzyłyby strukturę, w której wzajemne relacje podporządkowane byłyby zasadzie minimalizacji wymiany masy i energii przy równoczesnym zwiększeniu wzajemnych powiązań i oddziaływań, odtwarzając tym samym strukturę świata ożywionego.

 

Taki model rozwoju cywilizacyjnego do minimum ogranicza rolę infrastruktury i tym samym powoduje spadek jej znaczenia, co samo przez się może zapobiec realizacji czarnej wizji Marka Chlebusia.

 

Kasandryczny obraz przyszłości, przedstawiony w tym eseju, w moim przekonaniu nie miał na celu wywołania lęku, aczkolwiek go budzi: jego celem jak się wydaje było pobudzenie ludzkiej wrażliwości dla poszukiwań innej drogi rozwoju świata.

Biblijny Noe poinformowany o boskim zamiarze zatopienia świata przystąpił do budowy Arki.

Zagrożenie jakie stanowi dla człowieczeństwa zalew produktów tak zwanego ,,postępu” jak wynika z News Deal News Age można do tamtej katastrofy porównać.

 

Czy nie należy zatem przystąpić do budowy Nowej Arki?

 

Jej wymiarem powinna być taka przestrzeń społeczna i geograficzna, w której byłby możliwy pełen rozwój ludzkiej osobowości.

 

Dowód na to, że realizacja pełni człowieczeństwa możliwa jest bez technologicznych protez, a miejsce śmietnika rynkowych produktów może zająć odtwarzany z pietyzmem świat natury, można przeprowadzić jedynie poprzez praktyczne działanie.

Jestem przekonany, że wśród tych, którzy przeczytają esej Marka Chlebusia, będą tacy, którzy zdecydują się podjąć wysiłek jego przeprowadzenia przeciwstawiając się czynnie procesom prowadzącym do urzeczywistnienia jego nieludzkiej wizji.

 

Stojąc wobec alternatywy przyjemnej przemiany człowieka w maszynę, lub trudnej drogi zbliżenia się do boskich ideałów, mam nadzieję, że przynajmniej część czytelników tego eseju wybierze tę ostatnią.

powrót do strony GNOSIS 12    powrót do strony GNOSIS głównej