eGNOSIS


Opowieść o Edenie (Rdz 2-3).
Próba nowego odczytania     cz. IV

Wojciech Brojer

Wojciech Brojer  – pracownik naukowy Instytutu Historii PAN. Zakres podstawowych zainteresowań naukowych: historia kultury, wyobraźnia społeczeństwa średniowiecznego, historia kaznodziejstwa. W 2003 r. - laureat ,,Klio” - Nagrody Historyków dla najlepszej monografii naukowej za pracę Diabeł w wyobraźni średniowiecznej. Trzynastowieczne exempla kaznodziejskie. Współautor przekładów: Sefer Jecira i Sefer ha-Bahir.

Niniejszy esej jest rozwiniętą, pełną wersją pracy Nachasz — wąż, który mówi. Szkic do egzegezy Rdz 2-3, zamieszczonej w eGNOSIS w czerwcu 2005 r.

 

    

WĄŻ

 

Niełatwe pytania. Tekst J wyjaśnia tylko, że jest to jedno z polnych zwierząt ulepionych przez Boga i nazwanych przez człowieka, że jest najbardziej zręczne spośród nich, ‘arum – mądry, doświadczony, zręczny, podstępny. Przymiotnik ten – nieczęsty w Biblii – w Księdze Hioba oznacza przewrotną mądrość, której mądrość Boża musi się przeciwstawić, ale w Przypowieściach (bliższych historycznie tradycji J), gdzie jest ulubioną przydawką, oznacza roztropność łączoną z chochma i bina – Boską mądrością i inteligencją. Również później wężowa zręczność posiada pozytywną kwalifikację. Wystarczy wspomnieć wezwanie Jezusa do apostołów: Bądźcie więc roztropni jak węże (fronimoi os oi ofeis) i nieskazitelni jak gołębie (Mt 10. 16: fronimos – roztropny, rozsądny, rozumny, fronesis – sposób myślenia, rozumienia). Także Hieronim tłumaczy w Wulgacie przymiot węża przez callidus – przebiegły, zręczny, doświadczony, roztropny, dowcipny, a nie przez pejoratywne: perfidus, pravus, perversus czy astutus; Hieronim, który oczywiście zna judeo-chrześcijańską interpretację węża-szatana.

Nim jednak poddamy tego pozytywnego, mądrego i roztropnego węża hermeneutycznemu oglądowi, przeskoczmy na chwilę do zdania J 14, w którym indagowana przez Boga kobieta tłumaczy, co wąż jej uczynił: Wąż obdarował mnie, więc zjadłam. Chodzi oczywiście o spowodowanie sytuacji, w której kobieta zdecydowała się na sięgnięcie ku zakazanemu drzewu. Miejsce to, słowo hiszij’-ani tłumaczy się jednoznacznie i zawsze jako „skusił mnie”, „zwiódł mnie”. Czy słusznie? W starszych źródłach biblijnych czynność kuszenia, zwodzenia określało się raczej czasownikiem patah. Zna go tradycja E (Wj 22. 15), zna również starsza warstwa Księgi sędziów (Sdz 14. 15, 16. 5: zagadka Samsona). Hiszij’ani to hifilowa (sprawcza) forma czasownika nasza’ – upomnieć się o dług, o dar, a więc w hifilu: sprawić, że dług zostanie oddany, dar zostanie przekazany. Jego derywaty to nosze’ – wierzyciel; nisze’t – należny dar, upominek. Słowo – poza kontekstem lichwiarskim – stosowane w sytuacjach, w których człowiek żywiący nadzieję w łasce Bożej przynagla, by Bóg nie ociągał się, nie zwodził go. Coś ze zwodzenia się w słowie tym odzywa, ale bliższe oryginałowi będzie – wydaje się – tłumaczenie sugerujące, że wąż kobiecie ułatwia osiągnięcie tego, co jej się od Boga należy. Obraz nam się nieco komplikuje: roztropny wąż oferuje człowiekowi dar, z którym Bóg zwleka.

Wróćmy więc do początku, do rozmowy węża z kobietą, do wersu J 11 i przyjrzyjmy się mu dokładnie. Rozmówcy mówią tam o Bogu; ale mówiąc, nadają mu imię Elohim, a nie Jahwe Elohim. Wszędzie – przypomnijmy – wcześniej i wszędzie później w tekście J o Edenie mamy przecież Jahwe Elohim. Czy to nieuwaga autora J, czy może błąd redakcji P? Wydaje się to wykluczone; w tradycji biblijnej imię Boskie posiada tak ogromne znaczenie, że wyjaśnianie zjawiska przypadkiem czy zbiegiem okoliczności kompromitowałoby egzegetę. Więc może mamy tu do czynienia z fragmentem pochodzącym z innej – niż J – tradycji? Na przykład można go traktować jako jeszcze jeden dodatek redaktora P, dla którego – jak wiemy – Elohim jest samodzielnym imieniem Boskim. Taka diagnoza posiada – przyznać trzeba – moc racjonalną. Gdyby jednak z tekstu J wyjąć cały epizod a wężem, linia dramaturgiczna opowieści o Edenie rozpadłaby się w strzępy. Poza tym – jak zwracaliśmy uwagę – P wprowadzając swoje uzupełnienia, konsekwentnie nadawał Bogu imię przyjęte w źródle J (por. Rdz 2, 4b, 2. 8, 3. 14, 3. 21). Tak czy inaczej, problem wisi w powietrzu, lecz nikt nie ma odwagi go podjąć. Podejmijmy: wąż powiada: Elohim. Kim jest wąż? Odpowiedź jest tylko jedna: wąż reprezentuje (jest?) Jahwe. Czy to możliwe? To raczej gorszące!

Nachasz – to wąż, ale wąż szczególny. W Biblii jest kilkanaście określeń na węże i wężopodobne stwory. Nie dziwi to, wszak to literatura ludu pustyni. Ale nachasz jest – przynajmniej w źródle J – wężem nie tylko mądrym i roztropnym, ale silnie powiązanym ze sferą boskości. Oto w Księdze wyjścia Jahwe pragnie posłać Mojżesza do swego ludu w Egipcie z przesłaniem zbawczym. Wyznaczony robi wszystko, żeby się wymigać: że nie może, że nie umie, że ma wadę wymowy, wreszcie, że nikt mu nie uwierzy, iż rozmawiał z Prawdziwym Bogiem. Wtedy Jahwe każe Mojżeszowi rzucić o ziemię swą laskę i stała się wężem (va-jihji le-nachasz), a potem złapać węża za ogon – i stał się laską. To ma być niezawodny znak, że Mojżesz rozmawiał z samym Jahwe i że od niego niesie przesłanie (Wj 4. 1-5). Potem Mojżesz wraz z Aaronem dokonują tej samej sztuki przed faraonem, co ma być dowodem potęgi żydowskiego Boga (Wj 7. 11-15). W Księdze Liczb natomiast, gdy lud wracający z Egiptu szemrze na pustyni przeciw Mojżeszowi, Jahwe posyła na Żydów ha-nechaszijm ha-serafijm – węże palące, by kąsały buntowników. Mojżesz zwraca się do Boga o łaskę dla swego ludu. I wtedy Jahwe poleca mu, by umieścił na palu miedzianego węża nechasz nechoszet (znacząca ekwiwokacja), by ludzie ukąszeni przez węże, spojrzawszy, nie umarli (Lb 21. 6-9). Nechasz nechoszet był nakazanym przez Boga wyjątkiem, bo w kodeksie J istniał już zakaz czynienia bogów (’Elohe) lanych z metalu (Wj 34. 17). Dopowiedzmy, że św. Jan utożsami typoplogicznie miedzianego węża Mojżesza z ukrzyżowanym Chrystusem (J 3. 14n). Wiele miejsc w Biblii wskazuje na to, że figurę tego węża trzymano w Jerozolimskiej Świątyni i czczono w Judzie aż po czasy Ezechiasza (lata 721-693 przed Chr.) Dopiero on kazał zniszczyć posąg, posłuszny coraz bardziej rygorystycznie przestrzeganemu przykazaniu (2Krl 18. 4). Dla J, związanego z Jerozolimską Świątynią w czasach znacznie od Ezechiasza wcześniejszych, wąż nachasz musiał być jednoznacznym synonimem Jahwe. Znajomość całej zachowanej w Biblii tradycji J daje nam jednak pewność, że ta narracyjna dyspersja Boskości nie może świadczyć o jakimkolwiek odstępstwie od monoteizmu. Źródło J jest konsekwentnym piewcą Boga Jedynego. Tu raczej widzieć trzeba Boskie aspekty kondensowane w Boskich imionach, fenomen, który nieustannie powracać będzie w każdej teologii monoteistycznej. Zjawisko to mówi raczej o ograniczoności ludzkiego języka i obrazowania niż o naturze Boga czy Objawienia.

I jeszcze raz, w tej nowej perspektywie, spójrzmy na przymiotnik ‘arum (mądry) w wersie J 11. Zbudowany jest on na tym samym rdzeniu, co ‘arom (nagi) w wersach J 12 i J 13 oraz ‘arumim (nadzy) w zdaniu Rdz 2. 25. Być może więc początek J 11: wąż był najbardziej roztropny należałoby zmienić na: wąż był najbardziej nagi, nagi w znaczeniu typowym dla tradycji J, nagi sakralnie, a więc należący do sfery Boskiej, do Jahwe.

 

dalszy ciag

powrót do poprzedniej części    powrót do strony Punktu widzenia