eGNOSIS


Diabeł, seks i śmierć.
Gnostyckie fascynacje Lawrence’a Durrella cz.II

Jerzy Prokopiuk


Jerzy Prokopiuk (ur.1931), filozof, religioznawca, gnostyk. Redaktor naczelny Gnosis. W roku 1999 ukazał się pierwszy tom jego esejów Labirynty herezji, w 2000 zaś -drugi: Ścieżki wtajemniczenia. Gnosis aetecyrna (jako pierwszy tom Biblioteki Gnosis). W 2001 roku tom trzeci: Nieba i piekła., w 2003 — kolejne: Szkice antropozoficzne i pierwszy tom Zapisków życia duchowego — Światłość i radość - Inspiracje i refleksje, zaś w 2004 tom  Jestem heretykiem. Ogdoada gnostycka.nspiracje i refleksje. Proces Templariuszy (Biblioteka GNOSIS, tCHu
2005 - rozwinięcie eseju umieszczonego na stronie GNOSIS) Dzieje magii, tom 1, 2006; Dusza Ludzka. Oś Świata - 2007, Piękno jest tylko gnozy początkiem - 2007.

Zamieszczony obok szkic ukazał się pierwotnie na łamach „Literatury na Świecie” (nr 4/1989).

  

Jednym z rozdziałów prześladowań gnostycyzmu było zniszczenie Zakonu Rycerzy Świątyni templariuszy w początkach XIV wieku. W Kwintecie Awiniońskim mówi o tym inny z jego bohaterów, Macabru:

„Rycerze zostali systematycznie zniszczeni przez zakapturzonych anonimowych rzeźników inkwizycji, aby zapewnić następstwo tego, co, jak już wiedzieli, było złem: dominacji materii i woli w świecie. Inkwizycja była instrumentem Starego Diabła, który nie zamierzał pozwolić na to, by wspaniała odmowa templariuszy wstrząsnęła jego tronem. [...] Doszło tu do prawdziwej bitwy między siłami negatywnymi a pozytywnymi a jej stawką były losy Europy w nadchodzących wiekach. Przerwał i oblizał suche wargi. A potem, dopijając swej szklanki niepewnym gestem, rzekł niemal szeptem: Rycerze przegrali, a my przegraliśmy wraz z nimi”.

Gnostycyzm Akkada jest zdecydowanie antyintelektualny: „Ludzie dziś jak powiada nie chcą przyjąć odkryć bezpośredniej intuicji. Żądają tego, co nazywają dowodem. Czymże to jest, jak nie niewolniczą wiarą w przyczynowość i determinizm, które w naszej nowej epoce uważamy za prowizoryczne i relatywne”. Jednocześnie gnostycyzm ten jest w swej postawie poznawczej (by użyć terminu Krzysztofa Maurina) „symbolowy”: „W wyjaśnianiu symboli powiada Akkad nie możesz wyjść poza pewną głębię. Potem musisz nimi żyć, jeśli chcesz je zrozumieć. Omijają one pole pojęć i stają się częścią pulsującej krwi. W tej dziedzinie mogę naprawdę powiedzieć «wiem» bez obowiązku dowodzenia i wbrew rozumowi”. Wszakże epistemologia gnostycka łączy się ściśle z aksjologią i życiem, choć jest to życie sub specie mortis:

„Potrzebujemy coraz to czystszych definicji, aby nie dopuścić do tego, byśmy zordynarnieli pod wpływem wartości, które narzuca nam świat, a które my jak najusilniej musimy odrzucać. [...] Widzisz więc jasno, że stabilność gnostyckiego wszechświata jest całkowicie niedbała; przystosowanie się materii do modeli czy wzorców ma nader przypadkowy charakter i nie podlega, jak to ludzie sobie wyobrażają, przyczynowości. Kiedy tylko zaczyna ci to świtać, rodzi się pojęcie śmierci i nabiera siły tak, że przestajesz żyć zgodnie z przemyślanym planem czy wzorem, a zaczynasz improwizować. To inny rodzaj istnienia [...] przyprawiający o zawrót głowy, niepewny ale prawdziwy w sposób, który nigdy nie przyszedłby ci na myśl...”.

Tak gnostycka teoria poznania poprzez śmierć zmartwychwstaje w ekstatycznej ontologii.

Fascynujący Durrella gnostycyzm Akkada jest gnostycyzmem libertyńskim nawiązującym do hinduskiej tantry i tylko w pewnym stopniu, choć niezbyt konsekwentnie do Freudowskiej psychoanalizy. W tej formie gnostycyzmu (rzadszej od gnostycyzmu ascetycznego) seks zatem jest jednym ze zjawisk centralnych.

My jednak mówi Akkad trés brusque – (wysunęliśmy) [...] inny aksjomat, u nas sperma zajęła miejsce ekskrementów, ponieważ nasz świat nie jest światem stłumienia i grzechu pierworodnego, lecz tworzenia i odprężenia, miłości, a nie wątpienia”. A nieco dalej próbuje pokazać tantrycką au fond – metodę przezwyciężania tłumienia: „Jednakże mówiąc o naturze, w istocie mamy na myśli rytm, a podstawowym rytmem jest ruja [...]. Oczywiście, utraciwszy cudowną amnezję cykliczności seksualnej, żyjemy kierując się przygwożdżoną do czasu, skrępowaną czasem chronologią. I nigdy nie zapominmy, że śmierć pojawia się wraz z poczęciem. To zmienia wszystko, nawet miłość. My przeżywamy orgazm coraz bardziej świadomie. Albowiem miłowanie coraz umiejętniejsze i coraz bardziej metodyczne, miłowanie z całą uwagą poświęconą kruchości miłosnej myśli i przemijalności aktu da każdemu poznać prawidłowość tego, co mówię o śmierci”.

O kulturowym aspekcie seksu Akkad mówi:

„Ostre rozróżnienie płci w naszej kulturze zostało najprawdopodobniej ukształtowane przez monogamię i monopłciowość oraz przez zrodzone z nich zakazy. Była to obraza natury. W ten sposób typologiczną parą, która zdominowała nasz styl psychiczny, jest duo prokreacyjne, mąż i żona, założyciele miast. Ale oto nadchodzi wielka rewolucja dzięki Marie Stopes, która odkrywając antykoncepcję uwolniła kobietę z więzów seksualnych i przywróciła jej zarówno szacunek dla siebie, jak i wolność. Oto dlaczego ostre rozróżnienie płci zaczęło się zacierać mężczyzna staje się coraz bardziej kobietą i vice versa . W tym kontekście moje trio kochanków musi stanowić prototyp nowego stosunku biologicznego, zapowiadając inny rodzaj społeczeństwa, oparty na wolności kobiety”.

 Trio erotyczne i seksualne w powieści Durrella jest to trójkąt: Piers, Sylwia i Bruce ma swój archetyp, Hintergrund mitologiczny. Akkad tak mówi o tym:

„Włącznie z waszą miłością, która wydaje wam się dziwna, ale która dla nas stanowi rodzaj odcieleśnionej ilustracji przykazań gnostyckiej inkarnacji, jakie przytaczają bardzo liczne dawne teksty. Stary Hipolit mówił o was w swym traktacie O refutacji wszelkich herezji . Mit ten przedstawia się następująco: Istniały trzy nie zrodzone zasady wszechświata, dwie męskie i jedna żeńska. Jedną zasadę męską nazywamy Ojcem Zrodzonych, który jednak pozbawiony jest wiedzy o przyszłości i jest niewidzialny. Zasada żeńska również nie ma wiedzy o przyszłości. To istota gniewna, o dwóch umysłach i o podwójnym ciele. Jest dziewicą w jego górnej i żmiją w jego dolnej części. Nazywa się ją Eden albo Izrael. To są zasady wszechświata, korzenie i źródła, z których wyłoniło się wszystko”.

Z kolei dłuższy cytat znowu wypowiedź Akkada niech posłuży jako zbiorcza ilustracja gnostyckiego syndromu „demona, seksu i śmierci”, szczególnie w kontekście społecznych poglądów sekty egipskiego mistrza:

„[...] możemy mówić o naszej własnej epoce, o naszej cywilizacji, w której gnostyków permanentnie wyszydzano, atakowano, a nawet eliminowano fizycznie, niezależnie od tego, czy chodziło o katarów z Prowansji czy o gnostyków z Egiptu, zmuszanych do istnienia w ukryciu. Zmuszano ich także do ucieczki i szukania schronienia, jak to działo się z bogomiłami i patarenami. [...] Byłoby to męczące, gdybym chciał ten temat rozwijać szczegółowo, dochodząc w końcu do profecji tarota, ale mogę wam naszkicować pobieżnie to, co uważamy za prawdziwe w tym czasie. Jezus, jak tylu Żydów, należy do naszego wyznania. Możemy to wnioskować z jego zachowania się i z jego losu. Jego kres był poetycki, a nie teologiczny; kosmogonia, która wydała jego ducha, nie była kosmogonią jednego z czterech m, które charakteryzują naszą epokę w sposób tak dogłębny. Mam na myśli monoteizm, mesjanizm, monogamię i materializm. Ale tę prostą tezę możecie zilustrować na każdym poziomie: bez względu na to, czy weźmiecie wielką Marksowską analizę kultury czy też Freudowską analizę absolutnej wartości, której fundamentem rzekomo ma być infantylna postawa wobec ekstremów. Złoto i ekskrementy doprawdy, jakże to poetyckie. A więc węgielnym kamieniem kultury jest inne – merde. Sztaba złota jest apoteozą ludzkiego łajna. Każda epoka ma swą metafizykę, a każdy rachunek opiera się na jakimś aksjomacie jak na skalnym podłożu. Dla Marksa i dla Freuda posiadanie wyznaczało ekskrementy jako aksjomat, z którego wynika rachunek naszej filozofii.

My jednak podstawiliśmy na to miejsce inny aksjomat, u nas sperma zajęła miejsce ekskrementów, ponieważ nasz świat nie jest światem stłumienia i grzechu pierworodnego, lecz tworzenia i odprężenia, miłości, a nie wątpienia. To całkowicie oddziela nas od innych, tych, którzy dzisiaj rządzą wszystkim w imię śmierci. Rządzą oni sercami i umysłami, i przypuszczalnie będą rządzić, aż nasza epoka w ten lub inny sposób znajdzie swój kres. Ale nie można na to czekać bezczynnie, trzeba zaangażować swe siły, trzeba w coś wierzyć. Ale czy możemy ośmielić się mówić prawdę? Jak dalece pozwolą nam na mówienie prawdy? Odpowiedzi nie trzeba szukać daleko; w dalszym ciągu uważa się nas za wrogów status quo. Książę zainwestował swój kapitał w to, by utrzymać nas w milczeniu. Mamy tylko jedną broń. Książę panicznie lęka się idei gnostyckiego samobójstwa na raty przez nieustanną negację świata takiego, jakim jest. Martwi się tylko wtedy, kiedy jakiś poeta zadaje mu kłam. Wtedy przez chwilę czuje, że spala się w płomieniach. Lęk wypełnia jego duszę, ale potem przypomina sobie, że nie jesteśmy liczni, że w oczach świata stanowimy tylko małą grupkę upartych fanatyków, którzy nie chcą uznać zwierzchnictwa ciemności, którzy nie chcą być rządzeni. Nietrudno jest nas ukrzyżować, a na swój smutny sposób jest to śmierć elegancka. Książę może, umywając ręce, usprawiedliwić się przed ludźmi, a większość z nich przyjmie jego wytłumaczenia ofiarując mu premię i podwyżkę pensji. Jeśli chodzi o śmierć, to trzeba zdobyć się na dyskrecję w wyborze jednego jej rodzaju i w odrzuceniu innych. Na przykład wszystkie sprawy związane z troską, lękiem, chorobą trzeba destylować tak długo, aż pozostanie jedynie czysty osad gnostyckiej śmierci. Raz osiągnięty, ten styl myślenia zbawia całą naturę na jedną czy dwie sekundy, przywraca im ten samouwieczniający się cykl radości, który był błogością dnia wczorajszego jego starodawnym sposobem istnienia.

Wierzymy również, że każdy bezmyślny lub błahy czyn wysyła swe wibracje w cały wszechświat. I choć przez cały czas myśli przepływają przez nas strumieniami, to jednak nie mamy czasu na to, żeby dotknąć je różdżką świadomości, zahipnotyzować i zbawić: jeśli można tak powiedzieć. Ryby nie przepływają mórz w gęściejszych ławicach. Jednakże idealnie rzecz biorąc, każdą myśl należy uświadamiać sobie osobno. Czy to możliwe? Tak, istnieje na to sposób, jesteśmy tego pewni. Istnieje pewien rodzaj świadomości, który na to pozwala. Ale nowy wszechświat jest zrakowaciały, jest zły, to znaczy lichy aż do szpiku kości w sensie biologicznym, a nie moralnym. Jest on, biedaczysko, wypaczony i nieszczęśliwy, zepsuty, z góry potępiony i przekreślony. Podlejszego rodzaju demony odmalowały go na swe podobieństwo. Możemy mieć tylko słabą nadzieję, że uda się nam opuścić ten grobowiec. Ale nadzieja taka istnieje. Istnieje sposób, by pojąć także to, co nas zaprasza Pleromę, białe serce światłości, źródło tej prawizji, która na jedną lub dwie sekundy potrafi przywrócić nam raj. Możemy naprawić wyrządzoną szkodę, kochając w sposób właściwy.

Dzięki Bogu, maszyneria natury jest ogromna, zawiła i całkowicie wszechstronna. Nie zna ona normy ani absolutu. Pozwala na każdą dewiację. Ale całkowita wolność jest kluczem, którym musimy śmiało się posłużyć, aby dać jej wytchnienie. Nie zawsze tak było, a niekiedy w naszych snach przeczuwamy, że nie zawsze tak będzie. Nasza intuicja zadaje kłam wielu dawnym mniemaniom, takim jak: omne animal post coitum triste i inter faeces et urinam nascimur . Te wyobrażenia należą do ubogiego świata naszej nowoczesnej demonologii”.

O doktrynie społecznej swej sekty Akkad wypowiada się nieco konkretniejtylko raz w dialogu z Piersem de Nogaret, a wypowiedź ta odsłania zaledwie wstępną intuicję w tej materii.

Mówisz o społeczeństwie, Piers powiedział Akkad ale twój pogląd na nie będzie zasadniczo zależał od twego poglądu na ludzką psychikę, która je uformowała i której jest ono odbiciem. Dla nas równanie materia-łup-kapitał wartość-lichwa-alienacja [...] zdaje się podsumowywać obecny stan rzeczy. Jest ono przeciwne naturze, tej idealnej naturze, której kierownictwo, jak sądzimy, uzurpuje sobie pośledni demon, Władca Much. Oczywiście, jeśli jesteś marksistą, ujrzysz to w kategoriach wartości ekonomicznych, ustalania kosztów pracy i tak dalej. Jeśli jesteś freudystą, ujrzysz to w kategoriach mechanizmu hamowania popędów, zafiksowanego na ekskrementach i w większości wypadków nie wychodzącego poza fazę analną.

A my? zapytał Piers. Jak my to widzimy? Masz na myśli gnostyków?

Mniej więcej tak, jak widział społeczeństwo król Artur jako Rycerzy Okrągłego Stołu, społeczność Bractw i Cechów w jej najlepszej formie. To prawdopodobnie wyczułeś i to cię do nas przyciągnęło [...]”.

Totalna i permanentna negacja Demona jest obok orgazmu przenikniętego świadomością jedną z dwóch bram wiodących do inicjacji w gnostyckiej sekcie Akkada. Negacja ta osiąga swe apogeum w gnosis śmierci.

„Chcę powiedzieć pisze Bruce Drexel że jeśli chodzi o problem śmierci, to [...] nauki (Akkada) miały przełomową wartość i okazywały się niedwuznaczne. Albowiem po otrzymaniu inicjacji nie sposób było przywiązywać jakieś głębsze znaczenie do pojęcia umierania. Śmierć Boga streszczała wszystkie śmierci indywidualne! Pamiętam, jak wówczas przeraziła mnie ta idea! Kiedy żegnaliśmy się z delikatnie uśmiechającym się Akkadem, rzekł nam: Nie myślcie ani przez chwilę o tym, czegoście się nauczyli. Po prostu stańcie się tym jak najszybciej albowiem zapominamy to, czym się stajemy.

Oczywiście, łączyło się to z innego rodzaju śmiercią, ze śmiercią gnostycką, która odtąd zawsze będzie zaćmiewać zwykłą śmierć czasu w człowieku; śmierć, która dla Akkada i jego sekty była tylko jedną z form pobłażania sobie przez własne ciało, brakiem wymagań. Umieranie może być jedynie kaprysem, jeśli pozwolimy sobie na nie, zanim odkryjemy ten sposób, który pozwala nam umrzeć z pożytkiem powiedział Akkad”.

Temat ten rozwijają jeszcze trzy cytaty:

„Objaśniając kiedyś słowa Akkada [Piersprzypis mój J.P.] powiedział coś w tym rodzaju: Naprawdę umiera tylko kolektywny obraz przeszłości wszystkie doczesne jaźnie, które istniały w serii wcieleń, teraz skupione zostają razem w chwili doskonałej uwagi, krystalicznie czystej wiedzy, która mogłaby trwać wiecznie, gdybyśmy tylko zechcieli”.

„Nawet śmierć ma swą własną precyzyjną strukturę to słowa Akkada i wielcy filozofowie jeszcze za swego życia zawsze wkraczali w obraz świata, który ona ukazuje, by stać się z nią jednością, kiedy biły jeszcze ich serca. Tak kolonizowali ten świat”.

Trzeci z tych cytatów dotyka problemu samobójstwa jako sposobu umierania „gnostyckiego”.

Mówicie więc o samobójstwie? [...] Wybranych zawsze ono obowiązywało powiedział Akkad sucho [...]. To poeci pokazali nam drogę. Tych, którzy w każdej epoce odczuwają głęboko upokarzającą kondycję człowieka i nie żywią żadnej nadziei, już nie mówię na jej zmianę, ale nawet na jej polepszenie... Ci czują, że wszelka odmowa jest konieczna. Odmowa podporządkowania się prawom tego demona niższego rzędu niedostrzegalnie prowadzi ku śmierci. Ale śmierć... czymże jest w końcu? Niczym. Ale to nie wystarczy! Wszyscy umrzemy. Jednakże dla duszy czysto gnostyckiej konieczny jest otwarty gest odmowy, jedyny gest poetycki. [...] Wszystkie te symbole głodu, który rodzi samozniszczenie, który popycha rzeczy do samej granicy wrażliwości, wszystkie te symbole należą do nas; i trzeba je ściśle odróżniać od deprawacji i zakazów, mających swój początek w dogmatach dowolnej gałęzi judeochrześcijaństwa. Ich prawa są inne i opierają się na gwałtownych stłumieniach: nasze są absolutne, ale osobiste. Odmowa, refutacja, wyrzeczenie się wszystkie religie noszą w sobie kontr-teologię. Ale tylko nasza opiera się mocno na smutnym fakcie, że duch zła uzurpuje sobie wszechświat. Wszakże zwykłe samobójstwo, banalna samodestrukcja, jest nam zakazane”.

Inicjacja przez śmierć lub orgazm (może przez śmierć w orgazmie?) przynosi gnozę, wizję Prawdy. Słowo ostatnie już na ten temat znajdujemy w Liwii:

Tak więc wierzymy, że ten świat, tak bardzo nadużyty w swoich siłach w pełni dobroczynnych, choć stał się już tylko cieniem swego dawnego seraficznego „ja”, jest w dalszym ciągu na dawnych warunkach dostępny nielicznym szczęśliwcom, mniejszości, której obowiązkiem jest utrzymywać dostęp do niego, walczyć o Termopile psyché, aż być może jakiś szczęśliwy zwrot znowu zmieni sytuację. Miejmy nadzieję, że wtedy człowiek nie będzie zmieniany w słup soli za to, że kieruje swój wzrok ku prawdzie. Czy prawda da się odzyskać dzięki bezpośredniej wizji? Tak; wierzymy, że tak jest”.

Przemówił Durrell przez usta mistrza Akkada, czy też Akkad posłużył się piórem Durrella? To kwestia interesująca tylko historyków czy krytyków literatury. Dla nas, tropicieli gnozy i jej śladów w naszych czasach, ważne jest tylko to, że w obu wypadkach usłyszeliśmy jej głos i poszliśmy jej śladami. Teraz spróbujmy w formie rozbudowanego epilogu przedstawić wynik naszej badawczej wyprawy.

Doświadczalnym aksjomatem systemu Akkada jest diagnostyczna konstatacja: Ja, człowiek, a zatem my, ludzie, jesteśmy w zestawieniu z wizją idealnego człowieka i ludzkości istotami chorymi; świadczy o tym nie tylko nasza biologia i psychologia, lecz także cała historia, dzieje społeczności ludzkich i ich kultury.

Wszakże dola człowiecza jest tylko przejawem patologii szerszej patologii kosmosu. Kosmos bowiem, który „ongiś” zapewne w wieczności przed czasem był Prawdą czy jej manifestacją, uległ ontycznej katastrofie i stał się czymś jedynie „rzeczywistym”: „Wszystko to jest nieprawdziwe, ale jest realne”.

Praprzyczyny tej ontycznej katastrofy, która dotknęła zarówno kosmos jak człowieka, Akkad doszukuje się w akcie uzurpacji, w odebraniu Dobremu Bogu władzy nad światem przez Czarnego Księcia, Demona, Władcę Much (Belzebuba). Wskutek tego aktu w kosmosie, w którym żyjemy, „Bóg umarł”. Ale Demon nie jest jedynym sprawcą „śmierci Boga” (gdyby Akkad głosił tylko taką tezę, to jego system trzeba by zaliczyć do systemów manichejskich). Jednakże egipski mistrz z powieści Durrella obciąża „winą” za katastrofę także Dobrego Boga. To jego pomyłka czy „chwila nieuwagi” umożliwiła uzurpację Demonowi, „zatrzęsła całą pajęczyną kosmosu”, wypaczyła cały system świata, zmieniła pojęcia czasu i przestrzeni. (Tak myśl Akkada przenosi się w krąg idei klasycznego gnostycyzmu egipsko-syryjskiego <wedle typologii Hansa Jonasa>).

Gnoza w ogóle w tym także gnostyk Akkad nie popełniła błędu fałszywych interpretatorów świętego Pawła przede wszystkim protestanckich i nigdy nie głosiła tezy o totalnym upadku kosmosu i człowieka. W gnostycyzmie w ogóle a więc i w systemie Akkada obowiązuje teza par excellence dualistyczna: zarówno kosmos, jak człowiek w istocie swej duchowym rdzeniu (pneuma ) nigdy nie upadli; koszmarny sen uzurpacji i upadku objął tylko pewne, „zewnętrzne”, ich aspekty: psyché i physis (soma). Tylko dlatego Boskie Wezwanie ze świata duchowego, to jest zbawczy czyn Sotera, może przynieść skutek; byłoby ono bezcelowe, gdyby zwracało się do kogoś bez reszty upadłego.

Świat „z upiorem obłędu u steru”, „rzeczywistość ludzka, która stała się otchłanią”, może rodzić w człowieku tylko rozpacz. Czy w każdym z nas? O, nie! Przecież większość ludzi śni swoje demoniczne i koszmarne sny, pociągnięte niekiedy pokostem złudnego piękna i nie chce lub nie potrafi się z nich obudzić. Ba, część z nich nawet, by stłumić ich niepokój, szuka racjonalnych uzasadnień dla swych rojeń; celują w tym teologowie wielkich religii, apologeci uzasadniający potrzebę i celowość zła i cierpienia w świecie i w ludziach, autorzy teodycei podsuwający Dobremu Bogu myśl o „dopuszczaniu zła”.

W obliczu „rzeczywistości demonicznej” gnostyk reaguje rozpaczą, świadomością swej obcości, buntem wreszcie. W sekcie Akkada spotykamy wszystkie te reakcje. Każda z nich na swój sposób przyczynia się do przebudzenia człowieka duchowego z koszmarnego snu tego świata lub też jest przebudzenia tego skutkiem. W tym punkcie differentia specifica systemu Akkada to brak a przynajmniej znaczący brak postaci Zbawiciela. Wprawdzie Akkad mówi o „gnostyckim Jezusie po Zmartwychwstaniu”, ale nawet „on okazuje się bezsilny, jeśli chodzi o detronizację osobistości [...], która ma tysiąc imion, wśród nich: Sathanas i Lucyfer”. Przebudzenie człowieka duchowego według Akkada dokonuje się już to „spontanicznie, z własnej woli, niekiedy zaś (jako reakcja) na jakąś wizję czy ludzkie doświadczenie o szczególnej intensywności, lub też przez czysty przypadek”. Jest to więc niejako przebudzenie immanentne, które pozwala nam sądzić, że jego źródłem jest sama nie upadła duchowo istota człowieka, bez transcendentnej interwencji z zewnątrz.

Gnostycyzm, może w jeszcze większym stopniu manicheizm i neomanicheizm (paulikianizm, messalianizm, bogomilizm, kataryzm), były najbardziej prześladowanymi religiami w dziejach świata. Na ogół sądzi się, że przyczyną zapiekłej nienawiści, z jaką niszczyły je zarówno zaratusztrianizm, jak pogaństwo grecko-rzymskie, tak „chrześcijaństwo” ortodoksyjne, jak islam, a nawet chiński konglomerat taoizmu, konfucjanizmu i buddyzmu, stanowił fakt, iż zarówno gnostycyzm, jak manicheizm były jako autentyczne chrześcijaństwo jedynymi religiami prawdziwie „nie z tego świata”. (W tym sensie to ich los przepowiedział Chrystus). Akkad natomiast przyczyny tych prześladowań dopatruje się w innym „skandalu”: w „przerażającej świadomości, że świat Dobrego Boga już umarł, a jego samego zastąpił Uzurpator Bóg Zła”. Jakiż człowiek bowiem może żyć z myślą, że zło rządzi światem?

Ezoteryczna tradycja gnostyczna opisuje Demona jako hierarchiczną Triadę (czy też Anty-Triadę wroga Trójcy Świętej). Na tę Triadę składa się poczynając od „najmniejszego zła” diabeł, czyli Lucyfer, zwracający wzrok człowieka jednostronnie ku światu duchowemu, inspirator erotyki, mistyki, sztuki i narkomanii, Szatan, czyli Aryman, kierujący nas wyłącznie w stronę świata materialnego, patron nienawiści, nauki, techniki i ekonomiki, oraz Asura, czyli Nihil, najgroźniejszy z nich, siewca nicości, który karmi się ludzką jaźnią. O ile Lucyfer syci się ludzkimi namiętnościami, Aryman atakuje naszą vim vitalis, o tyle Asura niszczy sam rdzeń człowieka wyrażający się w jego moralności. (W opisie tej „typologii zła” posłużyłem się językiem współczesnej antropozofii). Na tym tle Demon, którego prezentuje mistrz Akkad, ma przede wszystkim cechy asuryczne (jest to „duch nicości”), ale również wiele cech satanicznych ( intelligence sans coeur). Kooperację obu tych aspektów Demona przedstawia Akkad w ciemnym fresku dziejów „radykalnego przesunięcia akcentu [...], które zburzyło równowagę między duchem a materią”. Jest to wstrząsający opis inwolucji ducha w materię, „twardnienia arterii”, egotyzacji człowieka przejawiającej się w przechodzeniu od spontanicznego dawania, którego symbolem jest orgazm, do akumulacji, kultu złota i lichwy. W rezultacie przyszło nam żyć w demonicznym świecie śmierci, w którym „nowym sakramentem stał się przelew krwi...”. Jest to świat rozdarty, świat absurdu, schizofreniczny i paranoiczny, świat paradoksów, dychotomii i aporii.

Demonowi i jego światu przeciwstawia się „łagodny spisek” gnostyków. Tylko oni nieliczni odważni bez próżności nie uznają panowania Księcia Ciemności, nie poddają się „wielkiemu kłamstwu” i, by posłużyć się określeniem Konstantyna Kawafisa z wiersza Che fece... il gran rifiuto (zapożyczonym zresztą od Dantego), dokonują „wielkiej odnowy”. W swym spisku nieakceptacji oderwani od reszty ludzkości, widzący prawdę ludzie ducha (w przeciwieństwie do psychików ludzi popędu ego i somatyków ludzi popędu rozmnażania), są jedynymi jej reprezentantami, którzy zachowali (czy odzyskali jeśli spojrzeć na tę kwestię od strony świata upadłego) swój boski eidolon, sygnaturę, boską pieczęć ducha. W prezentacji Akkada opór, który stawiają Demonowi, zdaje się beznadziejny; ich dzieje od starożytności po nasze czasy nieprzerwanym pasmem klęsk: zepchnięcie gnostyków w podziemia chrześcijaństwa przez kościelną biurokrację sprzymierzoną z ogłupionym przez nią „ludem bożym”, powszechne męczeństwo manichejskiego Kościoła Światłości, od Atlantyku po Pacyfik, rzezie i banicje paulikian, messalian i bogomiłów, zbrodnicza krucjata przeciwko katarom, która (w ogniu stosów) zniszczyła prowansalską kulturę trubadurów, zdławienie, wśród tortur, zakonu templariuszy, nieudane misje różokrzyżowców, Saint-Germaina i Kaspra Hausera, przemilczenie antropozoficznej alternatywy Rudolfa Steinera oto przykłady tych klęsk. Wszakże żadne klęski nie zwalniają gnostyka z obowiązku walki totalnej walki z Demonem.

W walce z Demonem gnostyk zbrojny jest przede wszystkim w przemienione myślenie, w którym pojęcia zostały zastąpione przez symbole jako wstępne narzędzia poznania świata duchowego, przerzucające pomost między systemem nerwowym człowieka a jego systemem rytmicznym (oddech i krwioobieg), zarazem zaś rytmami boskiego kosmosu. (W antropozofii ten pierwszy stopień przemienionego poznania nazywa się poznaniem imaginatywnym; stopnie kolejne to poznanie inspiratywne poznanie sensów konstytuujących świat duchowy i poznanie intuitywne bezpośrednie poznanie istot duchowych). Poznanie „symbolowe” czy imaginatywne to „poznawanie sercem”, nie podlegające przyczynowości zarazem jednak poznanie i życie sub specie mortis. Jest to poznanie z trudem dające się opisać w kategoriach martwego i sztywnego intelektu poprzez rytmiczną oscylację, i poprzez obrazy, z całą świadomością metamorficznie przechodzące od spontanicznej śmierci obrazów przeszłych do ekstatycznej ich rezurekcji jako obrazów przyszłych. (W tym sensie jest to poznanie rzeczy w ich aspekcie temporalnym, a nie tylko przestrzennym).

Libertyński – quasi-tantrycki gnostycyzm Akkada nawiązuje do nie najczęstszych wątków gnozy antycznej i tradycji pewnych sekt średniowiecznych (na przykład braci i sióstr Wolnego Ducha, którego „malarskim rzecznikiem” był Hieronim Bosch), ale także choćby do magii seksualnej Aleistera Crowleya (1875-1947); jak wspomniałem, słychać w nim również pewne echa Freudowskiej psychoanalizy, która zresztą, poprzez pewne inspiracje kabalistyczne, jest dalekim bastardem gnozy libertyńskiej.

Walka z Demonem, pojętym przede wszystkim jako heimermené, fatum, los przybiera w gnostycyzmie formę walki o wolność poznawczą, ontyczną, aksjologiczną. W gnostycyzmie ascetycznym a była to i jest dominująca jego forma stanowi ona stopniowe przechodzenie od podporządkowania się prawom natury i prawom społecznym do wolności w sferze intuicji epistemicznych, ontycznych czy moralnych. (We współczesnej antropozofii drogę tę opisał Rudolf Steiner w swej Filozofii wolności ). Gnostycyzm ascetyczny, skrajny czy umiarkowany, chce wyzwolić człowieka z więzów natury i społeczeństwa przez totalną negację niższego upadłego, naturalno-społecznego „ja” ludzkiego, jako narzuconego człowiekowi przez Demona, producenta zbiorowego i dziedzicznego świata-koszmaru, w którym żyjemy. Taka katharsis przez negację uwalnia boską jaźń człowieka także w sensie pozytywnym do świata duchowego to znaczy umożliwia jej autodeterminację bez zapośredniczania przez narzucony los. W aspekcie, by tak rzec, teoontycznym wyzwolenie jaźni oznacza zarazem transcendowanie, wyjście ponad dualność i konflikt między Bóstwem pozaświatowym a immanentnym, jako aspektem męskim i żeńskim, jasnym i ciemnym.

 Quasi-tantrycka gnoza libertyńska także gnostycyzm Akkada ma również prowadzić do tego celu. W dążeniu takim różni się jednak od gnozy ascetycznej sposobem i drogą postępowania. Nie chce wychodzić ponad tę dualność i konflikt, lecz niejako przejść poprzez nie, poprzez pełne ich doświadczenie i przeżycie. Libertyńska droga gnostycka prowadzi więc nie do ascezy i negacji praw natury i społeczeństwa, lecz do totalnego przeżycia i pełnej afirmacji tych praw, choć w nowej postaci. Nawiązując bowiem nie zawsze świadomie czy jawnie do prastarego kultu Bogini-Matki i Młodego Boga, gnoza libertyńska pragnie dać człowiekowi doświadczenie jedności w Bóstwie przede wszystkim poprzez przeżycie unii jego aspektu męskiego i żeńskiego. Przeżycie to realizuje się za pośrednictwem coitus sacralis, w którym partnerzy „w orgazmie przeżywanym coraz bardziej świadomie” doświadczają siebie jako odpowiednio męski i żeński przejaw Bóstwa. Trzeba jednak podkreślić z całą mocą fakt, że jest to właśnie „stosunek święty”, nie zaś zwykła kopulacja, uprawiana potocznie; odrzucenie wulgarnej formy seksu przez gnozę libertyńską staje się symbolem odrzucenia przez nią demonicznego świata czterech „m”, o których mówi egipski mistrz. Przedstawiony rdzeń gnozy libertyńskiej Akkad rozbudowuje o koncepcję erotycznego trio . Tu zaciera się rozróżnienie płci i zarazem jeszcze mocniej neguje się ich wulgarną dualność, jak i podkreśla przez tertium comparationis – ich jedność na wyższym poziomie. Na koncepcji tej Akkad opiera także wyjściowe zasady swych refleksji historiozoficznych i społeczno-kulturowych. Ostatecznie więc trzeba powiedzieć, że gnoza proponowana przez Akkada zmierza do wyzwolenia człowieka poprzez zatopienie jego „ja” w ekstatycznym przeżyciu coitus sacralis, w przeżyciu jedności męskiego i żeńskiego aspektu Bóstwa. Można więc mieć poważne wątpliwości, czy prowadzi ona do pozytywnego wyzwolenia człowiekato znaczy, czy w zamian za swe utracone ego otrzymuje on (lub odzyskuje) boską jaźń. Wątpliwości te znalazły wyraz w antropozoficznej ocenie tantry czy gnozy libertyńskiej, gdzie traktuje się je jako kierunki inspirowane lucyferycznie, wprawdzie umożliwiające człowiekowi uśmiercenie swego niższego „ja”, ale nie dające mu „zmartwychwstania” w boskiej jaźni.

Jak już powiedziałem, w systemie Akkada negacja Demona i jego świata osiąga swe apogeum w gnosis śmierci. „Śmierć gnostycka” ma dwie formy: codzienną i sakralną. Śmierć Boga, jako skutek uzurpacji Demona stwarza w naszym kosmosie sytuację umierania powszechnego i permanentnego: od poziomu fizycznego, poprzez biologiczny, po psychiczny i ludzki. „Śmierć Boga streszczała wszystkie śmierci indywidualne!”. Ale Akkadowi nie chodzi o tę „zwykłą” śmierć, jedną z form pobłażania sobie przez ciało. Śmierć sakralna, która go fascynuje, to śmierć szczególna to śmierć świadoma, śmierć z wyboru, umieranie w każdej chwili i umieranie ostateczne („wszystkich doczesnych jaźni, które istniały w serii wcieleń”), śmierć zamierzona jeszcze za życia. Taka śmierć jest formą samobójstwa nie banalnej samodestrukcji, oczywiście zarówno jako odmowy i wyrzeczenia się Demona i jego świata oraz „głęboko upokarzającej kondycji człowieka”, jak i formą wtajemniczenia, inicjacji, wkroczenia w świat boski, zamierzonego „skolonizowania” go. W takim „samobójstwie” a znali je przecież wszyscy gnostycy, mistycy, święci i magowie w dziejach ludzkości ginie „stary człowiek”, a rodzi się, ma się urodzić, czy przynajmniej urodzić się może, „człowiek nowy”, obumiera ciało i dusza, zmartwychwstaje człowiek Ducha.

Tak oto gnostycki mistrz Akkad głosi na stronach powieści Lawrence’a Durrella przemianę człowieka przez Miłość i przez Śmierć. Miejmy jednak odwagę spojrzeć prawdzie w oczy. Miłość i Śmierć to dwa oblicza tej samej Pani, tej, którą w pradziejach czczono jako Białą Boginię, którą starożytni gnostycy czcili jako Sophię, którą trubadurzy wielbili w Damie swego serca i którą choć bezwiednie zapewne czcił sam Akkad i jego uczniowie. Miejmy odwagę spojrzeć w oczy tej prawdzie, jeśli nawet dla jednych jest ona zbawieniem, a dla innych zgubą.

powrót do strony Ksiazek Starych i Nowych     powrót do strony głównej GNOSIS