eGNOSIS


Diabeł, seks i śmierć.
Gnostyckie fascynacje Lawrence’a Durrella cz.II

Jerzy Prokopiuk


Jerzy Prokopiuk (ur.1931), filozof, religioznawca, gnostyk. Redaktor naczelny Gnosis. W roku 1999 ukazał się pierwszy tom jego esejów Labirynty herezji, w 2000 zaś -drugi: Ścieżki wtajemniczenia. Gnosis aetecyrna (jako pierwszy tom Biblioteki Gnosis). W 2001 roku tom trzeci: Nieba i piekła., w 2003 — kolejne: Szkice antropozoficzne i pierwszy tom Zapisków życia duchowego — Światłość i radość - Inspiracje i refleksje, zaś w 2004 tom  Jestem heretykiem. Ogdoada gnostycka.nspiracje i refleksje. Proces Templariuszy (Biblioteka GNOSIS, tCHu
2005 - rozwinięcie eseju umieszczonego na stronie GNOSIS) Dzieje magii, tom 1, 2006; Dusza Ludzka. Oś Świata - 2007, Piękno jest tylko gnozy początkiem - 2007.

Zamieszczony obok szkic ukazał się pierwotnie na łamach „Literatury na Świecie” (nr 4/1989).

  

Pani Beacie Kicie

 

Lawrence Durrell, brytyjski pisarz, wieloletni kandydat do literackiej Nagrody Nobla, autor (znanego od lat także w Polsce) Kwartetu Aleksandryjskiego, na który składają się cztery powieści: Justyna, Baltazar, Mountolive i Klea, twórca ponadto takich powieści jak: The Black Book, The Revolt of Aphrodite (Tunc i Nunquam) oraz The Dark Labyrinth, poeta, dramaturg, eseista i humorysta, w swym kolejnym wielkim cyklu powieściowym, zwanym Kwintetem Awiniońskim (tworzy go pięć tomów: Monsieur or the Prince of Darkness, Livia, Constance, Sebastian i Quinx), przede wszystkim zaś w pierwszej jego części, zaskoczył być może niejednego ze swych czytelników ujawnieniem własnych zainteresowań i sympatii dla gnozy i gnostycyzmu.

Rewelacja ta wszakże nie musiała być niespodzianką dla tych wielbicieli talentu Durrella, którzy znali nie tylko jego dzieło, lecz także jego biografię. Ci zaś wiedzą przecież, że Lawrence Durrell spędził jako dyplomata wiele lat w Egipcie, a przede wszystkim w Aleksandrii, mieście najbardziej zasługującym na miano stolicy antycznego gnostycyzmu.

Gnoza aleksandryjska ta gnoza, która wydała takie postacie jak Bazylides i Walentyn, jak Klemens z Aleksandrii i Orygenes przetrwała holocausty ortodoksyjnego chrześcijaństwa (czy można zapomnieć męczeńską śmierć neoplatońskiej filozofki Hypatii, rozdartej na strzępy przez mniszą czerń?) i islamu (cóż powetuje kulturze ludzkiej stratę, jaką przyniosło jej spalenie Biblioteki Aleksandryjskiej przez hordy Omara?) i żyje do dziś.

Synchronia miejsca, czasu i myśli powoduje, że ziemia i niebo egipskie, jak żadne inne, mogły stać się sygnaturą wyrażającą zarówno egzystencjalną postawę gnostyka, jak i właściwe mu namiętne szukanie gnosis , wiedzy wybawiającej duchowego człowieka z koszmaru świata, w który wrzucił nas głupi i okrutny Demiurg, Princeps huius Mundi lub mały demon naszego „ja”. „Jak się wydaje pisze o tym Jacques Lacarriére w swych Les Gnostiques (do których przedmowę napisał nie kto inny, jak właśnie Lawrence Durrell) w czasie długich nocy egipskich spojrzenie ludzkie uderzała zwłaszcza ciemna strona nieba rozległość, wszechobecność i masywna nieprzejrzystość owej czerni, która prawie w całości je pokrywa. Ciąży ona jak zasłona, jak otaczający naszą ziemię mur cienia, jak ciemny krąg; spoza niego prześwitują miejscami, przez pęknięcia, szczeliny i otwory, olśniewające ognie innego świata. Gigantyczne czarne wieko przykrywa nasz świat, zaciskając wokół obręcz nieprzejrzystości”.

Pierwsza powieść Kwintetu Awiniońskiego nosi tytuł Monsieur, czyli Książę Ciemności. W niej właśnie Durrell daje najpełniejszy wyraz swej fascynacji gnozą i gnostycyzmem w niej ukazuje małą i ezoteryczną grupę gnostyków egipskich, działającą w okresie międzywojennym i wojennym nad Nilem i w Europie. Nie wiem, czy mamy tu do czynienia wyłącznie z literacką fikcją; gdyby nawet tak było, jest to fikcja niesłychanie prawdopodobna.

„Zastanawiałem się pisze jeden z bohaterów książki, Bruce Drexel, niewątpliwy alter ego autora czy umierając (chodziło o innego z jej protagonistów, Piersa de Nogaret, uczestnika »trójkąta gnostycko-erotycznego«, którego pozostałymi uczestnikami są jego siostra Sylwia i Bruce uwaga moja J.P.) pamiętał o inicjacji, której dostąpiliśmy razem, dawno temu, w Egipcie z rąk Akkada, inicjacji wydestylowanej cierpliwie z nauk pustynnych gnostyków? Wiem, że wywarły nań wielki wpływ”.

Podobnie też niby owa inicjacja niniejszy esej chce być próbą wydestylowania z Durrellowskiego Kwintetu Awiniońskiego (głównie zaś z powieści Monsieur) ekstraktu gnostycznej i gnostyckiej mądrości libertyńskiego jej nauczyciela Akkada.

„Im więcej wiemy o człowieku, tym mniej możemy usprawiedliwić kondycję, w której człowiek znajduje się pod panowaniem Księcia Ciemności”. W tych słowach Akkad za punkt wyjścia bierze człowieka, dolę człowieczą, jak zresztą czyni to cały gnostycyzm (pod tym względem spokrewniając się z buddyzmem). Gnostyk bowiem jakby na wzór znachorów i lekarzy za podstawę swego światopoglądu bierze diagnozę „człowieka upadłego”, grzesznego, chorego. (Jeszcze dziś w tej metamorfozie gnozy, jaką jest antropozofia i w związanym z nią ruchu odnowy chrześcijaństwa, Christengemeinschaft, mówi się o Sündenkrankheit – chorobie grzechu).

Jak jednak doszło do wtrącenia człowieka w sytuację, w której teraz się znajduje? „Przerażający akt rozdwojenia i fałszu obalił racjonalny ład kosmosu [...]. Intruz, który zastąpił pierwotnego Władcę Eonów, wprowadził zamęt w funkcjonowanie prawa kosmicznego. Od kiedy pojawił się tu Czarny Książę, wszystko uporządkowane jest w inny sposób, jest inaczej rozumiane, inaczej ukształtowane; dotyczy to całej rzeczywistości”. Tak oto w interpretacji Akkada u źródeł upadku człowieka leży kosmiczna katastrofa utraty przez Dobrego Boga władzy nad swym światem i uzurpacja jej przez Demona. Możemy się o tym przekonać już na pozionie aisthesis – prymarnego odczucia różnicy między prawdziwością a rzeczywistością. „Grecy mawiali: Wszystko jest nieprawdziwe, ale jest piękne. Ale piękno nie jest usprawiedliwieniem. Piękno jest pułapką. My mówimy: Wszystko to jest nieprawdziwe, ale jest realne”.

W relacji Bruce’a Drexela powraca nie tylko tragizm tej prakatastrofy, lecz także ostatnie przebłyski pamięci świata sprzed upadku: „Sam Akkad mówił o »prawdziwej śmierci Boga«, albowiem książę-uzurpator pozbył się pierwotnego Władcy, którego panowanie ilustrowało nie dysharmonię natury, lecz jej harmonię i wewnętrzną zgodność. Pod jego władzą uświadamiano sobie w pełni narodziny i śmierć, a duch i ciało, owad, zwierzę i człowiek łączyły się w twórczej symbiozie światła i sprawiedliwości takiej, o jakiej nie śmieliśmy nawet myśleć od czasu, kiedy Książę Ciemności zajął miejsce na jego tronie”.

Gnostycki mistrz widzi jeszcze inne aspekty klęski Boga, katastrofy kosmosu i upadku człowieka:

„Akkad podkreślił pisze Drexel że całe ludzkie universum troski było skutkiem kosmicznej pomyłki czymś małym co do skali, ale o absolutnie dramatycznych następstwach. Czymś tak nieznacznym, jak przejęzyczenie się czy chwila nieuwagi Boga, oczywiście co zatrzęsło całą pajęczyną kosmosu. Pomyłka pamięci, łańcuch wspomnień, który wypaczył cały układ, zmienił pojęcia czasu i miejsca. W ten sposób rzeczywistość ludzka stała się otchłanią, teraz zaludnioną przez upiory, a świat z upiorem błędu, zła u steru wyruszył w kurs zmierzający do katastrofy, wiedziony przez niższe demony, ku zniszczeniu. Tak właśnie działa kosmiczna sprawiedliwość: jedno małe potknięcie i oto Piekło otwiera się przed nami. Człowiek staje się etre-appareil, etre-gnome. Nie śmie spojrzeć w twarz tej rzeczywistości. Ale gnostyccy chłopcy powiadają, że jeśli spojrzycie jej w twarz, to zaczniecie żyć jakby kontr-życiem”.

Świat, w którym żyjemy, świat rządzony przez Demona, musi budzić w człowieku niezakłamanym jedynie rozpacz:

„Żywić to [gnostyckie uwaga moja J.P.] przekonanie pisze Bruce Drexel oznaczało pozostawać wiernym podstawowej rozpaczy w obliczu rzeczywistości, ostatecznie i całkowicie być świadomym tego, że nie ma żadnej nadziei, dopóki nie będzie można zdetronizować Boga-Uzurpatora, a jak się zdawało, nie było na to sposobu. Gdybym zrozumiał więcej podczas tego pierwszego spotkania z gnostykami, powinienem popaść w taką samą rozpacz jak ta, która ich przepełniała”.

W świecie rządzonym przez Czarnego Uzurpatora gnostyk czuje się obcy, choć nie od razu uświadamia sobie swą w nim obcość:

„(Akkad) zaczął od przypomnienia wewnętrznego wyobcowania i alienacji z tak zwanego realnego świata, które cechuje naturę religijną, kiedy już obudzi się ze swego snu w świecie. Niekiedy budzi się ona spontanicznie, z własnej woli, niekiedy zaś reagując na jakąś wizję czy ludzkie doświadczenie o szczególnej intensywności lub też przez czysty przypadek. Przebudziwszy się, pyta o metafizyczny kontekst, w którym się znalazła, który żywi ją jak roślinę i czyni ją płodną”.

Gnostyckie doznanie świata jest jedyne w swoim rodzaju i całkowicie niepowtarzalne:

„We wszystkich religiach świata, a były one liczne jak ziarenka piasku w morzu, nie było niczego, co by przypominało tę grupę systemów gnostyckich, roztrzaskanych fragmentów, przemawiających do nas w różnych językach. Tylko tyle pozostało dzisiaj po nich zorganizowane religie tak zwanego doskonałego Dobra tak skutecznie bowiem spełniły swe dzieło zniszczenia. Ich zwolennicy nie potrafili ścierpieć gorzkiej a najważniejszej prawdy gnostyków: przerażającej świadomości, że świat Dobrego Boga już umarł, a jego samego zastąpił Uzurpator-Bóg Zła. Być możemówił Akkad brzmi to dla nas przesadnie, ale taka była istota tych wierzeń, a niepokój i alienacja ich nosicieli wynikały z głęboko zakorzenionego przekonania, że jedynie cud mógłby zdetronizować tego wielkiego Demona Ciemności, który tak cierpliwie czekał był swej kolei i teraz wydawał wyroki na wszystkich. Właśnie głęboka świadomość tej prawdy i fakt, że ją głosili, był powodem, dla którego gnostyków prześladowano, sądzono, niszczono. Ludzkość jest zbyt słaba, by znieść prawdę o rzeczach tego świata, ale dla każdego, kto z jasnym umysłem staje wobec rzeczywistości natury i jej procesów, odpowiedź na ten problem jest nieuchronna: Zło rządzi światem”.

Możemy zapytać: kimże jest Demon, który uzurpował sobie władzę w naszym kosmosie? „Po owocach poznacie go” powiada Pismo. „Jakiż to Bóg” pyta gnostyk mógł stworzyć rzeczy takimi, jakie są ten zżerający siebie świat śmierci i rozpadu, który udaje, że ma Zbawiciela, a za swą podstawę źródło dobra?”. (Jest to dalszy ciąg wykładu Akkada w scenie gnostyckiej inicjacji bohaterów książki). „Jakiż to Bóg mógł zbudować tę złowieszczą machinę destrukcji, samookaleczenia? Jedynie duch ciemnego, negatywnego dążenia do śmierci, które przenika naturę, duch nicości i samozniszczenia. Świat, w którym jesteśmy nawzajem swym pokarmem, swym łupem”.

„Akkad szybko naszkicował dwa czy trzy z tych rozpaczliwych systemów, z których każdy za sprawą różnic dzielących je w szczegółach nosił piętno osobowości swego twórcy, wszystkie jednak łączyły się w fundamentalnej rozpaczy z powodu metafizycznego status quo . Powoli, swym cichym głosem, z wzrastającym rozczarowaniem, szkicował przerażający fresk obecnego świata [...]. Modliszka, która pożera swego samca, podczas gdy on ją zapładnia, pająk łapiący w zasadzkę muchy, pompile zadźgujące pająka na śmierć, ceceris, która potrójnym uderzeniem swego miecza niszczy trzy ośrodki nerwowego systemu bupreste i porywa go, tak by jej larwy mogły karmić się nim jeszcze żywym, z wprawą dobierając kęsy pożeranego, z przerażającą wiedzą zachowując jego żywotne części, aż do ostatniego kawałka ciała ofiary. Następnie leucospis, anthrax, której czerw przysysa się do boku chalicodome i wysysa go całkowicie, połyka, wypompowuje tę żywą zupę, na którą składają sią żywe larwy, a potem przemyślnie ją suszy, aby zachować również świeżą, żywą, aż do ostatniego kęsa. [...] Dalej mówił już po francusku, potykając się na naukowych terminach, których nie potrafił od razu przełożyć na angielski. – Quel tableau que la Création! Un massacre général! Les lois les plus féroces, les plus barbares, les plus horriblement inhumaines: luttent pour la Vie, l’élimination des faibles, l’etre mangeant l’etre et mangé par l’etre... Si dieu existe il ne peut łtre qu’une intelligence sans coeur... Przerwał na chwilę, a potem powiedział szeptem: Cóż za nieubłagana logika. Zapadło milczenie. Długie milczenie. Bardzo długie milczenie. [...]

Wtedy zdałem sobie sprawę, że gnostycka odmowa akceptacji stanu rzeczy stanowiła szczególny rodzaj odwagi bez próżności, rozpaczy bez skazy”.

Uzurpacja Demona jednak pociągnęła za sobą katastrofalne skutki nie tylko w sferze życia, w sferze demoralizacji biologii:

„Doszło mianowicie do radykalnego przesunięcia akcentu [...], które zburzyło równowagę między duchem a materią. Aluzje do tego można wyśledzić w dawnych mitologiach. Zamieniła się cała oś ludzkiej wrażliwości jakby gdzieś poza zasięgiem wzroku stopił się lód biegunów. Dawna roślinność ustąpiła miejsca nowej stalowej wegetacji, kwitnącej brązem, potem żelazem, wreszcie stalą; było to stopniowe twardnienie arterii. Tablica esencji ustąpiła miejsca tablicy pierwiastków. Kamień Filozofów, Święty Graal starożytnej świadomości, ustąpił miejsca uzurpatorskim wartościom sztaby złota; był to nowy władca duszy, i oto niewolnik, uważający się za wolnego, mierzył swą siłę monetą, wartością kapitału, tym całkowicie saturnicznym elementem swej natury. Narodził się ciemny, słodki blask lichwy. A wolność, która jest po prostu siłą dawania jej prototypem jest orgazm uwięziono najpierw w umyśle, a potem w ciele. Zdolność akumulacji, lichwa, ukryła się w samych jądrach mężczyzny, który zaczął zakładać kultury oparte na stłumieniach jest to zdolność gromadzenia, zachowywania, akumulacji. Potem doszło do okresowych upustów krwi w postaci wojen z ich symbolicznymi sztućcami stalowych broni – penis i vagina zostają całkowicie odsłonięte, podobnie jak obracane na tokarni jajo śmierci. Tę pożądającą śmierci kulturę mogło dopełnić i zwieńczyć tylko samobójstwo. Nowym sakramentem stał się przelew krwi, nie wytrysk spermy i zapładnianie wszechświata. Gromadzenie złota i przelew krwi stały się teraz imperatywem, a to właśnie temu porządkowi rzeczy przeciwstawia się nasza mała wspólnota gnostyków; spokojnie wypowiadamy się przeciwko temu, a w pewnych miejscach i czasach wybieramy nawet śmierć. [...]

To zasadnicze przesunięcie akcentu przyniosło ze sobą wiele innych, niekiedy przerażających następstw. Na przykład dualność stała się kluczem nie tylko do myśli filozoficznej, lecz także do samego języka, którego podstawowa cegiełka, słowo, ukazuje tę centralną dychotomię. Wraz z tego rodzaju powszechną zmianą skali i relacji śmierć stała się czymś obowiązkowym, zamiast być przedmiotem wyboru, czymś arbitralnym i podlegającym kontroli psyché. Przedtem [...] nikt nie był zobowiązany umrzeć, jeśli wiedział, jak żyć dalej, nie ulegając zniszczeniu można było przekroczyć barierę czasu i wejść w głęboką hibernację bezjaźniowości, jaką jeszcze, we fragmentarycznej formie, znają mędrcy wschodni, albowiem jest to niewiele mniej niż osiągnięcie nieśmiertelności. Ale to, o czym mówię, nie okazywało się owocem wysiłku czy medytacji ani też zdolnością wyjątkowych umysłów. Było równie powszechne, co nie obowiązujące. Duchy takie, jak nasze, uginając się pod ciężarem naszego wypaczonego systemu wartości, z trudem tylko potrafią sobie wyobrazić poczucie swobody, jakie dawał ten stan rzeczy”.

Demon-Uzurpator jest nie do pokonania, ale nie znaczy to, że nie należy z nim walczyć. Do problemu walki z Demonem jeszcze powrócimy, teraz tylko przytoczmy słowa Akkada w zasadzie odrzucające starą gnostycką soteriologię. W jego przekonaniu od Demona nie może nas wyzwolić żaden Zbawiciel:

„Pomyliłeś biblijnego Jezusa z gnostyckim Jezusem po Zmartwychwstaniu. Ten jest dla nas po prostu szyfrem. Nie ma on żadnego związku z tym, kogo nazywacie waszym Zbawicielem (jak słusznie powiadasz, wystarczy wymienić jego imię, a zaczyna płynąć krew). Nasz Jezus przychodzi w o wiele późniejszej porze dnia, ale nawet on okazał się bezsilny, jeśli chodzi o detronizację osobowości, którą wszyscy widzieliście ostatniej nocy, a która ma tysiąc imion, wśród nich: Sathanas i Lucyfer”.

Jedynymi ludźmi rzeczywiście i prawdziwie walczącymi z Demonem są gnostycy. Mówi Akkad:

„Cóż mamy robić? Poddawać się wielkiemu kłamstwu i uznawać panowanie tego, kogo nazywamy Księciem Ciemności? [...]

Nie jest to pójście na mały kompromis dla własnej korzyści, sprawa sięga o wiele głębiej. Kiedy tylko zobaczycie prawdę tak jak my ją widzimy, po prostu nie będziecie mogli jej nie przyjąć. Ogarnie was ona, odetnie, oderwie na zawsze od świata takiego, w jakim dotąd żyliście, będziecie dlań straceni, nie będziecie dlań istnieć...”.

Kimże jednak są gnostycy? „To ci, którzy rodzą się i odradzają inaczej niż motłoch. Spotkawszy się, rozpoznają się nawzajem, nie wymieniając przy tym nawet słowa. Żyją w ekstazie nicości, wyrósłszy z korzenia wszelkiej nieakceptacji. Ich dusze zwracają się ku księżycowi niebytu, ich Bóg już nie istnieje. Jakąż mogą mieć nadzieję na zrozumienie? Rozum jest bezsilnyponieważ tego rodzaju zrozumienie może być jedynie bezdźwięczne, bezsłowne, doznawane z zapartym tchem. Jego sens jest równie niepewny, co sama rzeczywistość”.

Bruce Drexel uzupełnia tę charakterystykę: „Tej nocy byłem jeszcze daleki od widzenia w sensie gnostycznym od zdobycia tej przenikliwej wizji, która nas wszystkich mogłaby zmienić w maski i karykatury rzeczywistości, obdarzone imionami, samymi etykietami; nas, z których każdy mimo to posiada swój eidolon, czyli sygnaturę, pewną dyspozycję, skłonność widzialną jedynie nagiemu oku intuicji. W każdym z nas walczył mężczyzna, kobieta i dziecko. Nasze namiętności zapakowano w chłodną glinę naszych milczeń, były już gotowe, by znaleźć się w piecu, gotowe na mistyczne zaślubiny...”.

 Mówiąc o gnozie i gnostykach, nie sposób nie wspomnieć ich tragicznych dziejów:

Niełatwo się rozeznać w nauce [Akkada przypisek mój J.P.] przyznał [Piers przypisek mój J.P.] łagodnie ale tylko dlatego, że ślady gnozy przysłoniły nikczemne obelgi i propagandę Ojców Kościoła, którzy byli żywo zainteresowani w ukazywaniu gnostyków jako ludzi uprawiających ohydne ryty w trakcie swych ceremonii religijnych. Ale to przekonanie podkreśla tylko znaczenie każdej formy herezji, każdej formy rycerskiej niezgody na wielkie kłamstwo, w którym mielibyśmy żyć z woli Kościoła. Małe fragmenty tej podstawowej odmowy podpisania zeznań (by użyć nowoczesnego rosyjskiego określenia) znajduje się w tylu miejscach, że jest to wręcz oszałamiające czasami w sferach nieszczególnie oddanych wierzeniom gnostyckim. W mojej ojczyźnie, w Prowansji oczywiście, katarzy zawsze byli gnostykami. [...] Ale co powiedzieć o Trybunałach Miłości i ich stopniowym wygaśnięciu? Miłość, którą wysławiali trubadurzy, dawała ortodoksji wiele do myślenia w szczególności dlatego, że domagała się nowej wolności dla kobiety, a także nowej roli jako Muzy uszlachetniającej bardziej prostacki umysł mężczyzny. Nie mogło się to podobać ludziom, którzy czuli się szczęśliwi w żelaznych kajdanach inkwizycji...”

powrót do strony Ksiazek Starych i Nowych     powrót do strony głównej GNOSIS