eGNOSIS

 

Jarosław Markiewicz
(
ur. w 1942, zm. 2010). Studia – filozofia i historia na UW.

Wydał książki: Stadion słoneczny, Przyszedłem zapytać o własne imię czasu, który wnoszę, Podtrzymując radosne pozory trwania pochodu. W l969 zakłada i prowadzi Teatr Robotniczy na Terespolskiej. Zast. red. nacz. i prowadzenie działu poezji w pierwszym zespole Nowego Wyrazu, felietony w piśmie literackim podziemia st. wojennego Wezwanie.

Studiuje i praktykuje buddyzm zen.

Zajmuje się też malarstwem olejnym - wystawy w Warszawie, Kłodzku, Olsztynie.

Dalsze książki: W ciałach kobiet wschodzi słońce, wiersze; Chaos wita w tobie łotra i świętego, proza; i, Wszędzie jest ziemia Papierowy bęben - wiersze.

Przez niemal cały stan wojenny (aż do 1989) roku współkieruje Wydawnictwem Przedświt – jednym z najprężniejszych w podziemiu (ok. 150 tytułów), które działa do tej pory.

Od 1971 do rozwiązania członek ZLP, następnie - od założenia - członek SPP.

 

Dwa więzienia
albo wielopoziomowość świadomości

Jarosław Markiewicz

 

Być może świadomość jest przyczyną otaczającej nas rzeczywistości, jej twórcą. Ewolucja zaś, fizyczna ewolucja, nie jest fenomenem osamotnionym, ewolucja duchowa przebiega na równi z fizyczną, a tym, co ewoluuje jest ludzkie pojmowanie — pisze Andrzej Szmilichowski w książce Wyspy polecone i jest to sprawa, do której najczęściej powraca.

„Posiadamy” różne świadomości, chociaż tak naprawdę, to raczej one nas posiadają. Jung mówi o czterech rodzajach, czy warstwach: świadomości, indywidualnej nieświadomości, zbiorowej nieświadomości i o zagadkowej zbiorowej nieświadomości, która nigdy nie może być uświadomiona.

Inne tradycje używają swoich terminów, z tym że większość tych przekazów została zrekonstruowana i z pewnością jest zdeformowana przez nasze aktualne pytania, lęki i przede wszystkim przez rozumienie, a rozumieniem zajmuje się tylko jedna „warstwa energetyczna” naszej świadomości.

Przy tym jest to ta warstwa, która rości sobie pretensje do zarządzania całością naszego osobowego istnienia.

Teoretycy istnienia — filozofowie, teolodzy, psychologowie, duszoznawcy — nawet ci najwyższej próby — pracują w rozumieniu, w języku, a więc tylko w jednej z możliwych warstw świadomości.

„Doświadczacze” istnienia zawsze wiedzieli, że mądrość leży poza rozumieniem analitycznym, poza systemami. Jednak tych, którzy bezpośrednio doświadczali istnienia i którzy przechodzili przez różne poziomy, stany świadomości — zawsze była garstka. Tzw. profanom zdawało się nieraz, że tamci ukrywają swoją wiedzę. Prawdziwi „doświadczacze” nigdy jej nie ukrywali, ale też nigdy nie ukrywali tego, że wiedza wewnętrzna, która jest kluczem do wiedzy zewnętrznej, nie da się przekazać w języku. A jeśli tak to w języku niecodziennym — w bajce, w micie, symbolicznej opowieści, metaforze.

Al-Gazali, urodzony w 1058 roku, powiada: Jeśli intelekt postrzega jakieś przedmioty, to nie oznacza to wcale, że przedmioty tej wizji są w nim obecne w tym samym stopniu... Inne przedmioty wizji nie zawsze łączą się z intelektem, gdy zostaną mu przedstawione... W oparciu o to założenie arifun (wybrani) wznoszą się od podstaw istnienia metaforycznego do szczytów prawdziwego istnienia.

Taki jest też język tej książki, Szmilichowski z ogromną swobodą miesza najdziwniejsze sposoby wypowiedzi, poranne palcówki językowe, dociekania autobiograficzne i nagłe wycieczki w teraźniejszość, pełne pasji i publicystycznej swady; są także zapisy snów i jawy jako snu. Jego własne życie jest przedstawiane Szmilichowskiemu przez świadomość jeszcze inną, zaskakującą:

Śniło mi się, że mi się śniło. Jeżeli się śni, że się śni, to znaczy, że się jest u progu przebudzenia. Mnie śniło się, że jestem ptakiem. I teraz sam już nie wiem, czy jestem człowiekiem, któremu śniło się, że jest ptakiem. Czy też ptakiem śniącym, że jest człowiekiem.

(Czuang-tsy w Prawdziwej Księdze Południowego Kwiatu przedstawia ten poziom świadomości pogranicza niemalże identycznie, tam pojawia się motyl.)

Język jest tworem jaźniowym, w tym sensie, że rozlega się wewnątrz jaźni tego, kto ów język rozumie i zrósł się z nim od dziecka tak bardzo, że sformułowania języka bierze za swoje własne myśli, te myśli z kolei budują wyobrażenia struktury świata, które bierzemy za świat — mapa zastępuje terytorium.

Większość poetów współczesnych (bo Szmilichowski także, a może przede wszystkim jest poetą) buszuje na tym właśnie pograniczu — ale istnieje możliwość przekroczenia tej strefy.

Szmilichowski jest jasnowidzem, wizjonerem. Przedstawia więc relacje z wizji dotyczących konkretnych spraw, poszukiwań pistoletu, z którego zastrzelono Palmego, poszukiwań zaginionych osób, etc.

W czasie wizji rozpada się dotychczasowe „ja” i po każdej wizji nasz układ nerwowy musi organizować dla nas nowe „ja”, nowe więzienie.

Są dwa więzienia, które dość dobrze znoszą doświadczenia wizyjne i pozwalają skołatanemu „ja” powracać na jako tako rozpoznany, przyjazny teren.

Jednym dość dobrze zorganizowanym więzieniem, tak dobrze, że trudno jest to więzienie jako więzienie rozpoznać — jest poezja, szeroko rozumiana jako sztuka w ogóle.

Drugim więzieniem jest religia, oczywiście ortodoksja rozpatrywana łącznie z herezją, a herezja rozpatrywana łącznie z nauką.

Jestem religii potrzebny bardziej niż ona mnie bez uszu nie ma dźwięku. Ona ma mi dać bazę, świadomość, że na świecie jest dużo dobrych i wrażliwych ludzi, ja zaś mam jej dać wiedzę. Tak wiedzę! Jesteśmy bardzo ważni i mądrzy, my dusze — pisze Szmilichowski.

Jung (który uczył jak odzyskać duszę z samego zapału badawczego) pisze:  Każda istotna treść psychiczna, która traci wartość i ginie dla świadomości, z drugiej strony znajduje swą kompensację w nieświadomości. Proces ten przebiega zgodnie z podstawowym prawem zachowania energii, albowiem również nasze procesy psychiczne są procesami energetycznymi.

Poznawanie i doznawanie tej energii jawi się jednocześnie, jednak długotrwałe doznania powodują, że „doświadczacz” zaczyna się trochę orientować w tej nowej dla niego krainie i zdumieniem napawa go to, że inni też tutaj byli, i wtedy ma ich za mistrzów lub kolegów, zależy to od samopoczucia.

Wtedy też może zacząć naprawdę „czytać” innych, rozumieć ich i w pewnym sensie ich doświadczenia traktować jak własne.

Wtedy też spostrzega, że się zmienił, zmieniły się jego zamiary i upodobania, i nawyki. Mija zwykle jeszcze sporo czasu, kiedy pojawia się zrozumienie, że „na planie życia ziemskiego” jest to proces przemiany „osobowości”.

Wtedy niepomiernie wzrasta energia — i człowiek, który nie przeszedł jakiegoś głębokiego treningu z wyzwalaniem energii — nie ma żadnych wzorców, jest na łasce i niełasce nieznanych, potężnych mocy, wtedy przestaje się odróżniać halucynacje od rzeczywistości — stan ten można przekroczyć tylko do przodu, po jakimś czasie prób i huśtawki (ekstaza — cierpienie, jasność-ciemność) zaczynamy się orientować, że jesteśmy równocześnie praktykami istnienia i teoretykami istnienia, posiadacze „świadomości ego” nie mogą nie teoretyzować, ponieważ świadomość ego jest sama w sobie utrwaloną teorią i tylko teorią.

Wymyśliliśmy tysiące sposobów, żeby tę teoretyczną zjawę zmaterializować, przyoblec w nasze ciało — i żeby się to jakoś trzymało kupy. Trzyma się — ale żeby się trzymało — potrzebne są lęki, lęki nieustające, czyli w istocie lęki podtrzymujące istnienie ja, gdyby lęki zniknęły — ja by zniknęło także — ale lęki nie znikają, ja wiedzie swą pozorną, męczącą egzystencję. Natomiast to, co jest rzeczywistością to nic więcej tylko to, co nasze ja utrwaliło na zewnątrz, co jest kulturowym przekazem i co wtłaczamy w głowy naszych dzieci razem z językiem, który jest nie tylko językiem, ale też gotowym programem, który z wielu możliwych rzeczywistości utrwala w nas jedną. Ja postrzega siebie osobno, jest osobą, częścią większej całości, cierpi, cieszy się, walczy, zwycięża, ponosi klęski, kocha, nienawidzi, choruje, umiera — tak to wygląda z punktu widzenia ja, tak też jest zanotowane w ja-źniowym języku.

Szmilichowski usiłuje wydostać się z tej pułapki, ale świadom jest tego, że jesteśmy w niej razem — stąd to, co nazwałem powyżej jego pasją publicystyczną.

Wielopoziomowość świadomości prowadzi teoretyka do wielości rzeczywistości (p. np. Leon Chwistek) — natomiast praktykowi, „doświadczaczowi” uprzytamnia jedności świadomości i rzeczywistości.

Nie ma żadnej wyższości ducha nad materią, ani materia, ani duch nie są pierwotne — we wtorki , czwartki i soboty podstawowe cząsteczki materii dają się postrzegać jako korpuskuły, zbrylenia — w pozostałe dni tygodnia — jako fale — dowcipkują naukowcy pracujący przy akceleratorach.

Tajemnica istnienia osobowego i tajemnica wszechświata jest jedną i tą samą tajemnicą. Wiedza o jednym jest wiedzą o drugim, a może lepiej powiedzieć, że wiedza jest jedna.

W latach 30-tych XX wieku badacze materii — przeciwstawianej dotąd duchowi — niespodziewanie zaczęli mówić, widzieć i rozumieć to samo, co mistycy wszystkich tradycji mówili od wieków.

Werner Heisenberg, fizyk doświadczalny, napisał jedną z najbardziej prawdziwie mistycznych książek tej epoki, Część i całość (PIW, 1987). Włodzimierz Sedlak w artykule Biofizyczne podstawy świadomości (1964) pisał, że Teihard de Chardin miał rację, gdy mówił, że świadomość jest cechą wszelkiej materii, choć nie wiedział dlaczego. Szukał bowiem „rozkurzonej” świadomości ludzkiej we wszechświecie. Tymczasem Sedlak dochodzi do wniosku, że materia jest zbryloną świadomością, ale oczywiście zbryloną nie na tym poziomie energetycznym, gdzie występuje świadomość teoretyka tego zbrylenia.

Jednak nikt nie może zaprzeczyć, że drewno, kość, mięsień, kwarc czy lód są półprzewodnikami, że świadomość „leży” u podstaw życia i zarazem tworzy „szczyt” życia — powiada Sedlak.

Aby te poziomy świadomości uporządkować i pokazać — niejako na mapie — obszar świadomości Szmilichowskiego — posłużę się „ewolucją świadomości” opracowaną przez Kena Wilbera.

Pierwsza świadomość to wg Wilbera Natura fizyczna (niższe formy życia, stopień pleromatyczny, materialny, uroboryczny).We współczesnym społeczeństwie, które przeciętnie znajduje się na poziomie czwartym — ten pierwszy poziom jest poziomem materialnej wymiany, którego wzorcem jest pobieranie i wydalanie pożywienia, należącą do niego sferą jest praca fizyczna, albo technologia; jego archetypowym analitykiem jest Karol Marks.

Druga świadomość to Natura cielesna (najwyższe cielesne formy życia, stopień tyfoniczny, magiczny). Jest to emocjonalno-tyfoniczny poziom pranicznej wymiany, którego wzorcem jest oddech i seks, a jego sferą oparty na emocjach wzajemny stosunek: od zwykłego odczuwania, przez seks do poczucia władzy; jego archetypowym analitykiem jest Zygmunt Freud.

Trzecia świadomość to Wczesny umysł (werbalny, mityczny, paleologiczny, dwukomorowy, przynależności grupowej). Jest to poziom symbolicznej wymiany opierający się na werbalnej przynależności grupowej; jego wzorcem jest rozmowa (mowa), a sferą komunikacja; jego archetypowym analitykiem jest Sokrates.

Czwarty poziom, czwarta świadomość to Rozwinięty umysł (racjonalny, samorefleksyjny, jaźniowy). To jest aktualny poziom — jak się Wilberowi zdaje — większości ludzkich świadomości, chociaż często w to wątpi. Jest to mentalno-jaźniowy poziom wymiany opierający się na wzajemnym poczuciu własnej godności; jego wzorem jest świadomość jaźniowa lub autorefleksja; jego sferą jest wzajemne osobiste uznanie i szacunek; jego archetypowym analitykiem jest Hegel (w pismach o powiązaniach między panem a nie-wolnikiem).

Nie będę się tu wdawał w polemikę z Wilberem, chociaż miałbym ochotę, siatka pojęciowa Wilbera jest z grubsza do przyjęcia, podoba mi się właściwe — w odbycie — miejsce Marksa, Sokratesa umieściłbym wyżej, a Hegla niżej. Jednak pamiętam o tym, że używam Wilbera do tego tylko, żeby dobrać się do Szmilichowskiego,

Piąty poziom, piąta świadomość to według Wilbera Poziom psychiczny (szamański, Nirmanakaya, dusza. Jest to psychiczny poziom intuicyjnej wymiany; jego wzorcem są siddhi (albo psychiczna intuicja w szerszym znaczeniu); jego sferą jest szamańska kundalini; jego archetypowym analitykiem jest Patańjali.

Kto nie jest w stanie zobaczyć siebie jasno we wszystkich szczegółach, ten nie może też pełnowartościowo i szczerze brać udziału we wzajemnej jaźniowej wymianie. Ukrywa się przed samym sobą, a wraz z tym także przed innymi, a co się z tym wiąże — inni również zostają ukryci. [Wilber]

To są trudności przejścia z poziomu czwartego na piąty — i to jest obszar badany przez Andrzeja Szmilichowskiego.

Autor pisze: w świecie zachodnim oblicza się, iż około 5–10% ludzi rocznie uzyskuje inne, nowe spojrzenie na świat. Być może za parę pokoleń te tendencje będą bardziej zauważalne. Coraz więcej ludzi mówi — świat nie jest taki jak mnie uczono. Przypomina to schyłek Średniowiecza — świat nie jest taki jak nas uczy kościół. Dziś wielu mówi — świat nie jest taki jak mi to tłumaczy nauka.

Poruszamy się w świecie nierealnym, złudnym i obłudnym!

Szmilichowski radzi, żebyśmy wyzbyli się obłudy przede wszystkim na terytorium jaźni, tam gdzie z pewnością jesteśmy u siebie.

I powoli spostrzegali na zewnątrz, że np. Kwestia wolności nie jest jak wielu sądzi — zagadnieniem społecznym. Problemu wolności nie można rozwiązać za pomocą chwytów ideologii społecznych, ani za pomocą jakiegoś systemu socjologicznego z tej prostej przyczyny, że wolność dzieje się do wewnątrz.

Wydaje mi się, że zakres wolności człowieka jest wyolbrzymiony i fałszywy. Wiele czynności, które zazwyczaj określamy jako „wolne”, w rzeczywistości są automatyczne i ograniczone. Jest zupełnie możliwe, że nadzieja na lepsze tkwi w metafizyce, ponieważ jedynie ona spełnia uniwersalną rolę nie stawiania warunków, usuwa z pola widzenia pojęcia limitujące, metafizyka nie toleruje ograniczników.

 Warto czytać Szmilichowskiego, bo wzbudza w nas rzadko używane struny, łagodnie nakłania do samoobserwacji, opowiada epizody swojego życia w tajemny sposób, który prześwietla niejasne i ukryte przed nami samymi nasze własne epizody, zawęźlenia — dzięki temu czytający odzyskuje energię wyobraźni — i wyposażony w to boskie narzędzie może więcej niż może.

 

[Książka Wyspy polecone w księgarni tCHu]

powrót do strony GNOSIS 12    powrót do strony GNOSIS głównej