eGNOSIS

Barbara Robakiewicz
(ur. 1961). 
– historyk literatury, polonistka w warszawskim liceum, obecnie studentka studiów podyplomowych filozofii na UW. Lubi wraz z młodzieżą odkrywać literaturę. Wśród uczniów jest znana ze słabości do Jana Kochanowskiego.

 

Liście to esej o niezwykłej książce, Liściach croatoan Donata Kirscha, którą dzięki pracy Barbary Robakiewicz możemy przebyć niczym trasę wtajemniczającego labiryntu.

 

Wprowadzenie

Podróż  

Wyspa

Drewno 

Paideuma

Wskazówki

Bibliografia

Aneks

 

Liście cz. II

Barbara Robakiewicz

 

PODRÓŻ

 

 

Przeskakując mur Dawid dostaje się do pewnego wydzielonego terytorium, obejmującego ogród i dom oraz będące w pobliżu: las, jezioro i wyspę. Na ten obręb składa się szereg miejsc (Universum małe, Mur, Drzewa, Ścieżka, Polana, Ściany, Plac, Schody, Inne pokoje, Pokój, Las, Dróżka, Łąka, Jezioro, Skrawek lądu, Zarośla, Aleja, Małe universum), tworzących rodzaj trasy, jaką poruszamy się wraz z odtwarzającym tamte zdarzenia Dawidem. Miejsca te są też swoistym systemem mnemonicznym. Każde z nich jest niczym pieczęć lub skarbiec, przechowujący znaczące, drogocenne wspomnienia zgodnie z zasadą deklarowaną przez Dawida w Pierwszym wprowadzeniu:

Przedkładam miejsce nad czas. Miejscologię nad chronologię prawdziwych zdarzeń [1].

 

Zwracam uwagę, że na określenie zdarzeń użyto terminu „prawdziwe”, co sugeruje istnienie również zdarzeń nieprawdziwych. Do uporządkowania tych pierwszych najlepiej nadaje się „miejscologia”, czyli nauka o miejscach, bowiem umieszczenie zdarzeń w czasie nie gwarantuje nam — wedle tej zasady — właściwego zapamiętania. Dopiero złożone w odpowiednim miejscu i opatrzone rozpoznawczymi emblematami, poprzez kolejne ich odwiedzanie, jakby przegląd, zyskują zdarzenia sposób zapamiętania skuteczny i godny ich rangi. Wtedy też dzięki procesowi odtwarzania, można nie tylko przypomnieć je sobie, ale i rzeczywiście powtórnie przeżyć. Na tej zasadzie skonstruowany był drewniany teatr Gulia Camilla, jednej z najsłynniejszych postaci renesansowych Włoch. Według relacji nielicznych świadków, jakim dzieło Camilla zostało zaprezentowane ów tajemniczy teatr, był drewnianym modelem wystarczająco dużym dla pomieszczenia dwóch osób, wypełnionym wielu wyobrażeniami i małymi pudełkami, rozmieszczonymi wedle rozmaitych porządków i stopni hierarchicznych — każda figura i każdy ornament miały ściśle określone miejsca. Camillo do swych celów mnemonicznych zaadaptował klasyczny teatr witruwiański, który w swym zamyśle miał odzwierciedlać proporcje świata. Zmodyfikował pierwowzór, zastępując pięcioro drzwi na scenie czterdziestoma dziewięcioma wrotami, znajdującymi się na stopniach w obrębie siedmiu, promieniście rozchodzących się pasaży („widowni”). W teatrze Camilla tradycyjne zorganizowanie przestrzeni zostaje odwrócone. Widz stoi w miejscu sceny, skąd ogląda wyobrażenia znajdujące się na wrotach. Wyobrażenia i cała budowa tego teatru miały się przyczynić do uświadamiania widzowi proporcji boskiego świata.

Dawid, bohater książki, zbudował „teatr trzech dni” umieszczając znaczące przeżycia w miejscach — niczym w pudełkach. Rozdział, w którym pierwszy raz odwiedzamy miejsca pamięci opatrzony jest tytułem „Podróż”. Według terminologii wielu ezoterycznych religii, czy też wtajemniczenia wolnomularskiego, ten właśnie proces nazywany jest podróżą. Częstokroć wtajemniczenie wiązało się z podróżą rozumianą dosłownie — mogło być błądzeniem w podziemnych labiryntach (jak w misteriach eleuzyjskich), albo zastępowano ją postaciami symbolicznymi — na przykład spacerem po dywanie, na którym zaznaczono umownie kolejne etapy wędrówki. Rzeczywiste miejsce „podróży” nie miało nawet znaczenia, gdyż w czasie wtajemniczenia, czy nawet już podczas zakreślania granic — obwodzenia murem — dokonywał się proces konsekracji i przeniesienia w czas i przestrzeń mityczną. Podróż kończyła się zazwyczaj w punkcie wyjścia, a trasa wędrówki wyobrażała koło.

Ogrodzenie, mur lub krąg z kamieni, które otaczają świętą przestrzeń należą do najdawniejszych znanych nam struktur architektonicznych sanktuariów.

— pisze Eliade w swoim Traktacie [2].

 

Spróbujmy prześledzić trasę Podróży:

 

 

 

 

Kiedy poprzez zarośla i aleję dochodzimy do małego universum spostrzegamy, że został zatoczony krąg. Świadczy o tym i przestawienie słów: Universum małeMałe universum ilustrujące porządek wyjścia i dojścia oraz kierunek — przeciwny do ruchu wskazówek zegara.

Sanktuarium Dawida to miejsce w szczególny sposób uporządkowane. Jego koło symbolizuje zasadę ładu, zjednoczoną całość, indywiduum, jaźń. Jest najdoskonalszą z figur. Wewnętrzna struktura tego okręgu przypomina labirynt. Jeśli jeszcze raz przebiegniemy wzrokiem nazwy miejsc, pozwalając sobie jednocześnie na uwolnienie sfery luźnych skojarzeń mogących każdego z nich dotyczyć, to, o ile nazwy miejsc umieścimy po stronie lewej a ich rozwinięcia po prawej ręce, sprawa może się przedstawiać tak:

 

Mur — ogrodzenie, zamykanie obszaru, kamienie bądź cegły

Drzewa — zawikłany układ tych pni niczym kolumn podtrzymujących sklepienie, wskazujących, ich zagadkowa symetria, ich fauna, ich szeleszczące liście, które rodzą i zrzucają

Ścieżka — jakaś droga, wąska i słabo zaznaczona, wijąca się, rozwidlająca, zanikająca

Polana — porośnięta trawą płaszczyzna, puste miejsce zamknięte przez otaczające pnie

Ściany — to, co ogranicza — na przykład pomieszczenia, ślepa ściana, dotrzeć do ściany

Plac — puste miejsce, płaska przestrzeń, rozległy

Schody — wchodzenie, schodzenie, stopnie, skrzypienie

Inne pokoje — zbiór pozostających w jakimś związku pomieszczeń, można z jednego do drugiego przechodzić

Pokój — komnata, coś oddzielonego, miejsce mieszkania

Las — rozmaite drzewa razem zgromadzone, ich układ nieregularny, niejasny, zawikłany, w którym bez orientacji można zabłądzić

Dróżka — jakaś droga, wąska, kręta, słabo zaznaczona, polna

Łąka — otwarta przestrzeń porośnięta trawą, pastwisko

Jezioro — rozległa przestrzeń wypełniona wodą, ryby, wodne rośliny, dla zanurzających się pływaków może być przyjemna ale i niebezpieczna

Skrawek lądu — wyspa, zalane przez wodę wzniesienie, miejsce odosobnione, trudno dostępne, a może poprzez podwodną część łączącą go z lądem — półwysep?

Zarośla — plątanina różnych krzewów, traw, innych roślin może być trudna do przebycia

Aleja — szeroka, wytyczona często przez wysokie drzewa droga

 

Proponuję teraz przeczytać część znajdującą się po prawej stronie. Pojawiające się motywy — rzadko uczęszczanej, słabo widocznej drogi (dróżki, ścieżki), napotykane raz po raz puste przestrzenie (jakby komory), rozmaite przeszkody (ściany, schody, mur, zarośla, woda), dostarczają przesłanek poglądowi o labiryntowym charakterze pokonywanej trasy. Zresztą samo określenie labiryntu pojawia się kilkakrotnie wyrażone explicite w tekście powieści, występując w otoczeniu wielu innych, przywodzących je na myśl. Odwołując się do użytego wyżej porządku, umieszczę po lewej nazwę miejsca, a po prawej dokumentujące tezę ustępy tekstu:

 

Mur — „Wyjąwszy dziwny przypadek pewnych wstęg, rzeczy miewały dwie strony i co chcę zaznaczyć, już teraz można było z tego stworzyć misterny wzór labiryntu dla własnych ucieczek.” [3]

Drzewa — „Rozkołysany kraj jarów, drzewowej kory [...] jedwabna miękkość pajęczyny [...] rozgęstwiony dźwięk [...]. Wzrok błądził w niekończących się pniach. [...] Były nieznane i zawiłe wzory ptasich piórek, kręte ścieżki chadzających szelestów i ledwo dosłyszalnego łopotu.” [4]

Ścieżka — „Dziwna ścieżkowość, liczne zakręty i wzniesienia. [...] Wzór był w układzie, gdy wypełniał puste miejsca pamięci: rośliny traciły barwy, w pamięci zostawał, przebłyskiwał zastygły wzór niewiele różny od tego, który dostrzegamy na zimowej szybie. [...] Wieczór był pajęczyną.” [5]

Polana — „Ucieczka przed zabłąkanym [...] Między pościg ćmy za odblaskiem światła, wodą i dotykiem labiryntu rozwidleń jednostronnych gałęzi. [...] powrót kreta” [6]

Ściany — „odbiegały ciemne plamy oplatając ścieżkę zawiłym cieniem. [...] Coraz bliższa ściana jako dotyk, rozczarowanie. [...] Straszony dotyk. [...] Róg.” [7]

Plac — „zawiła w przestrzeni plecionka wiklinowych foteli i stołu. [...] Niestaranny labirynt, który byłby dla mrówki doliną pełną huku spadających głazów.” [8]

Schody — „Wielostopniowa droga.” [9]

Inne pokoje — „Dolny korytarz miał pięcioro drzwi. Prócz tego było okno niechętnie przyjmujące na          swoją powierzchnię odbijanie gałęzie [...] kuchnia poprzeciągana szmatkami do wycierania naczyń [...] Niepokój natrętnego braku rozróżnienia [...] Nagły pusty pokój. Odnaleziony w czasie poszukiwań.” [10]

Pokój — „Już wtedy: w jakiś sposób szara mysz może trafić do zawiłego labiryntu ludzkich ścieżek. [...] Zapomniany dom, kalejdoskopowe ściany, gdzie paproć niespodziewanie narzucała swoje wzory”, „Wyspa, gdzie pozostanie my” [11]

Las — „utrwalony na siatkówce obraz wielkiego drzewa” [12]

Dróżka — „Nareszcie paprocie: tworzyły skomplikowaną bryłę [...] Zaplątany łubin [...] Nocna ścieżka jak ciepłe komnaty.” [13]

Łąka — „przestrzenne wzory” [14]

Jezioro — „zastygły ruch powietrza [...] Jezioro: zwierciadło o niestarannym szlifie.[...] Nagły lęk przed tak licznymi przedstawicielami życia jeziora.” [15]

Skrawek lądu — „Jak otoczone wodą wzgórze była wyspa. [...] Jak park, ale bez ścieżek. [...] niewyraźny wzór pozostawiony na dnie przez fale [...] na ogromnym drzewie w środku wyspy zostawały ślady palców. [...] Pragnienie powrotu do krętej ścieżki. Tęsknota za pajęczynowatymi prześwitami w zielonych blaszkach. Palce poznały zawiły labirynt drzewowej kory. Aby móc jak dżdżownica lub wąż przesuwać się w powietrzu między licznymi okruchami światła i liści. Grube gałęzie zagradzały drogę nim stały się oparciem.” [16]

Zarośla — „Niechętnie wspominana ściana [...] Plątanina liści i gałęzi w padającym z okna lichym świetle. [...] Zagubienie drogi i zapomniany zapach zmieszany z wiatrem.” [17]

Aleja — „Można zasnąć, ale nie wiadomo dlaczego nie budzą mnie światła, ale dudnienie mostu, po którym się jedzie. Nie mostu, zawiłej drogi.” [18]

 

Zastanawiająco często pojawiające się określenie „wzór” (zawiłe wzory ptasich piórek, zastygły wzór, misterny wzór, przestrzenne wzory, niewyraźny wzór) nasuwa podejrzenie, że chodzi o pewien konkretny wzór. Mam poważne powody mniemać, że mowa o wzorze labiryntowym, który nie przestając pełnić funkcji zasadniczej — wzorca, w obecnej dobie, jak w wielu wcześniej wymienionych epokach, w wyniku desakralizacji zaczął być używany jako rodzaj ornamentu, czyli też wzoru, rzeczy niemal banalnej, powszedniej.

Istotną cechą labiryntu jest to, że posiada on zawsze początek i koniec, wejście i wyjście oraz zawarte pomiędzy tymi biegunami centrum. Jest to konstrukcja właściwa wszystkim strukturom tego świata, jej znamieniem jest dwubiegunowość. Taką budowę ma posiadający dwie strony mur — zewnętrzną i wewnętrzną. Ma także początek i koniec, które łączą się ze sobą w sposób utrudniający przeprowadzenie ich rozgraniczenia. Bieguny reprezentują przyporządkowane sobie antagonistyczne wartości. Zobrazuję to dwoma wyimkami z Podróży:

 

Wyjąwszy dziwny przypadek pewnych wstęg, rzeczy miewały dwie strony i co chcę zaznaczyć, już teraz można było z tego stworzyć misterny wzór labiryntu dla własnych ucieczek [19],

Przeciwstawiając ucieczce pościg, gwiazdom słońce, czerni światło [20].

 

Dwa bieguny muru korespondują z dwoma spotkaniami z murem — przed południem (kiedy słońce zbliża się do szczytu swej wędrówki po niebie) i „podwieczorkową porą” (kiedy już kończy swą dzienną podróż). Określenia, jakie pojawiają się w opisie tych dwóch spotkań, wydobywają, eksponują cechy i przeciwstawność biegunów. Podaję je, poniżej po uporządkowaniu w postaci dwu kolumn:

 

przedpołudnie

wcześniej

pierzasta łagodna koniczyna

wiotki powój

nie zamknięte oczy

 

 

pod wieczór

później

ostropierzasty łubin

napięty trzynastolistny bluszcz

oczy zamykały się z wolna

milczenie i mroki

                                                                                   

Podobnie rzecz się ma z wieloma innymi miejscami: są drzewa dnia i drzewa nocy, ścieżka ma początek i koniec, tyczą się jej ciepło i chłód, miejsce i czas, na polanie przeciwstawiono pościg ucieczce, słońce gwiazdom, światło — czerni, schody istnieją w sposób trwały i nieustalony, w równowadze bądź chwiejności. O ile nie można dokonać tego typu kwalifikacji zjawiska, wkrada się „niepokój natrętnego braku rozróżnienia” — jak w Innych pokojach. Taki jest nasz modus adaptacyjny. W oparciu o cały tekst Podróży można, sądzę, pokusić się o uogólnienie, stwierdzenie zastosowania poetyki opierającej się na owych trwałych przeciwstawieniach wyróżniających — dnia i nocy, jasności i ciemności. Noc zawsze kojarzona jest ze śmiercią, ćmą, ptakiem nocy, myszą, pajęczyną, pająkiem, owadami, wężem, nocnym kretem, komarem, czarną muchą, lękiem, cieniem, końcem, pustookimi posągami, czarną powierzchnią, zeschniętymi liśćmi, chłodem, czerwonym Marsem, brakiem dotyku, brunatnym żwirem. Dzień zaś — z życiem, słońcem, oczami, drzewem, wodą, ptakiem, rybą, młodym psem, kwiatami, roślinami, zielenią, żółcią, niebieskością, początkiem, dotykiem, ciepłem, piaskiem. Słowa pseudonimujące życie i dzień łączą się z przymiotnikami: czyste, łagodne ciepłe, miękkie, gorące, przyjazne, nienaruszone, jedwabne, wiotkie, otwarte, uśmiechnięte. Natomiast słowa związane ze śmiercią i nocą to: straszone, brudne, gorzkie, okrutne, zagubione, zapomniane, podwodne, zamknięte, liche, kamienne, napięte, nieustalone, lękliwe, niechętne, chwiejne, burzące, samotne.

Dwie zasady konstytuujące budowę świata, tak dobrze znane wszystkim religiom przeciwstawienie niebiańskości i ziemskości, jasności i ciemności, tego co widoczne i ukryte, ducha i materii, znajdują w tekście godną reprezentację. Jednak w środku stworzonego mocą dwóch przeciwstawnych potęg labiryntu znajduje się centrum i ukryta tam tajemnica. Dlatego odkrywa się także trzecie spotkanie z murem: „Trzecim razem z ciepłą szarością”. Szarość jest barwą zmieszaną, koniunkcją bieli i czerni. Pojawia się więc nowa jakość — ciemna i jasna jednocześnie, posiadająca swą tożsamość, a jednocześnie dwoista, towarzysząca przejawowi każdego z zawierających w niej swe cechy biegunów. Oto przykłady takiego złączenia:

„Łąkowa mysz” — mysz związana ze śmiercią Marii, niemalże ją symbolizująca, przez swą łąkowość wiąże się z dobrą łąką, staje się myszą niegroźną, oswojoną, inaczej: niegroźną, oswojoną śmiercią.

„Między pajęczyną a dotykiem miękka jak pajęczyna trawa” [21] — połączenie dotyku z pajęczyną za pośrednictwem miękkiej trawy, tworzy dziwną, ambiwalentną całość.

„Łagodny cień był ciepłotą”[22] — łagodna szarość, bezpieczny mrok.

Przykładów tego typu koegzystencji jest wiele, przedstawię jeszcze kilka dla zobrazowania skali zjawiska: „przyjazny obszar cienia”, „czarny lód”, „straszona miękkość”, „łagodne skrzyżowanie mroku z prążkowanym tygrysem”, „zadomowiony cień”, „gorzki miód”, „ciepłe futerka szarych myszy”. Odsłaniając istotę tego sposobu artykulacji, doprowadzając określenia pseudonimujące do stanu klarowności i jednoznaczności logicznej, otrzymujemy: ciemną jasność, jasną ciemność, nocny dzień, dzienną noc, umarłe życie, żyjącą śmierć, duchową materię, materialnego ducha, dobre zło, złe dobro. W ten właśnie sposób manifestuje się ukryta natura wspomnianej już innej obecności, tajemnicze zjednoczenie, podwójność sprzecznych wartości. Centrum, w którym tajemnica została ukryta, jest też punktem wspólnym dla struktury zewnętrznej — koła i wewnętrznej — labiryntu. Punktem styczności, nakładania się struktury jasnej, pełnej i doskonałej z nieprzejrzystą i nieregularną. Centrum to środek świata, miejsce gdzie spotykają się ziemia i niebo, miejsce odpowiadające kosmogonicznej górze świętej — mezopotamskim zikkuratom, greckiemu Olimpowi, chrześcijańskiej Golgocie. To miejsce przestrzeni sakralnej, do której człowiek — pielgrzym wstępuje opuszczając chaos przestrzeni świeckiej, trafiając do miejsca skrzyżowania kosmicznych planów — ziemi, nieba i piekła, obszar wiecznej teraźniejszości, obecności bóstwa. Centrum to także miejsce spotkania, od którego rozpoczyna się stworzenie świata, niewyczerpane źródło energii życia. Jego atrybutem jest górowanie nad otoczeniem — właśnie niczym święta góra, mityczne drzewo, czy wznosząca się tarasami ku niebu buddyjska stupa. W sanktuarium Dawida istnieją dwa miejsca górujące: „pokój”, do którego trzeba wspinać się po schodach i „skrawek lądu”, „Jak otoczone wodą wzgórze” [23]. Oba opatrzone są symbolami — w pokoju zwraca uwagę stojący na stole pęk irysów — stół, na nim różowożółty wazon utrzymywał w równowadze pęk zbyt dużych irysów o zbyt dużych płatkach: musiały być w swojej niewielkiej skali aż ciężkie od wody, która krążyła leniwie w zabierających powietrze kwiatach [24], a irys jest tym kwiatem, który ongi wyrósł z krwi przypadkiem zabitego Hiacynta, młodzieńca słynącego z urody, ulubieńca Apollina. W czasie wspólnej zabawy zginął ugodzony dyskiem rzuconym przez boga, który sprawił, że kwiat ten nosi na swych płatkach inicjał imienia Hiacynta — „Y”(’Yakintos). Hiacynt w Grecji został utożsamiony z przed-greckim bóstwem roślinności wiosennej, ginącej od żaru słońca i powracającej do życia, zaś jego imię stało się nazwą kwiatów symbolizujących proces zmartwychwstania, używanych w obrzędach płodności i odnawiającego się życia. W „skrawku lądu” manifestacja symbolu życia jest jeszcze bardziej spektakularna:

 

Wyspa była skrawkiem lądu: wzgórzem oblanym przez wodę. Gdy na ogromnym drzewie, w środku wyspy zostawały ślady palców. Wypłoszenie owadów i ptaków. Dotykane nagim ramieniem wielkie liście dębu. Przesunięcie brzegu liścia po nagich ramionach. Zboczenia krainy drzewowych rozkoszy. Krajobraz jednego drzewa: czarne gałęzie między zielonymi plamami liści i trochę zielone światła. Światło uderzało łagodnie w oczy [25].

 

Ogromne, górujące nad wszystkim drzewo, tracące i odradzające liście, korzeniami zanurzone w ziemi a koroną sięgające ku niebu, przypomina wyobrażenia osi świata z wielu mitów, przywodzące na myśl legendarne drzewo kosmiczne, drzewo życia, drzewo poznania, centrum świata. W licznych kulturach czczących drzewa, nie one same były uznawane za święte, ale stawały się przedmiotami kultu za sprawą tego, co jako symbol objawiały. W drzewie upostaciowuje się rzeczywistość pozaludzka z jej mocą wiecznej regeneracji, niewyczerpanego życia — ogniskiem tego świata, jego pępkiem, przejściem do rzeczywistości absolutnej, będącej zbiornikiem sacrum. Wiele religii widzi w drzewie prócz symbolu życia ideogram kosmosu (Indie, Kabała żydowska). W Upaniszadach — w Liściach croatoan czyta je Adam — koncepcja ta, jak pisze Eliade

 

[...] jest uściślona dialektycznie: wszechświat jest „drzewem odwróconym”, którego korzenie sięgają nieba, a gałęzie rozciągają się nad ziemią. (Nie jest wykluczone, że obraz ten powstał pod wpływem rozpraszania się promieni słonecznych. Por. Rigweda, I, 24, 7: „W dół kierują się gałęzie, w górze znajdują się korzenie, a promienie rozchodzą się ku nam.”) Katha-upaniszad (VI, 1) tak to opisuje: „Aśwattha wieczny, którego korzenie idą w górę, a gałęzie w dół, jest czysty (siukram), jest Brahmanem, tym, którego nazywają nie-umarłym. Wszystkie światy na nim spoczywają”. Drzewo Aśwattha przedstawia tu całkiem jasno przejaw Brahmana w kosmosie, tzn. stworzenie pojęte jako ruch zstępujący. Inne teksty Upaniszadów potwierdzają tę intuicję kosmosu jako drzewa i bliżej ją określają. „Jego gałęzie to eter, powietrze, ogień, woda, ziemia” itd. (Maitri-upaniszad, VI, 7) [26].

 

Podobnie w ezoterycznej tradycji żydowskiej „drzewo życia rośnie z góry w dół, a słońce całkowicie je oświeca” [27]. Model całości dzieła stworzenia również posiada, według wyobrażeń kabalistycznych, postać drzewa.

W licznych wyobrażeniach mitologicznych uwagę zwraca istotność aspektu epifanicznego ujawniania charakteru boskości. Podobnie jak u Kirscha, akt poznawczy, oprócz swej warstwy intelektualnej i duchowej, zawiera elementy zbliżenia bezpośredniego, uczuciowo-zmysłowego. Zarówno irysy w pokoju, jak drzewo na wyspie są umieszczone w dwóch — różnej wielkości — naczyniach wypełnionych wodą — wazonie i jeziorze, zaś woda (obok ziemi) to żywioł żeński. Stąd zbliżenie Dawida do drzewa — osi świata ma charakter kontaktu cielesnego, jednocześnie macierzyńskiego i erotycznego. Wszelkie życie czerpie z jednego źródła. W legendzie o Hiacyncie człowiek przeistacza się w kwiat, w licznych podaniach rodzaj ludzki pochodzi od drzew, w innych drzewo nieśmiertelności lub ziele udziela człowiekowi daru życia wiecznego. Zrównanie w sensie jakości życia ludzkiego i roślinnego, otwiera zdolność nowego, odmiennego niż dotychczasowe, odczuwania natury: ziemi nie postrzeganej już jedynie jako martwa gleba i skała, a trawy i porastające ją rośliny jako okazy botaniczne. Kontakt z nimi nie jest mechaniczny, nabiera rangi zbliżenia dwojga osób, z których jedna jest dębem lub trawą, a druga człowiekiem. Równoprawność istnienia ludzkiego i roślinnego, znajdująca wyraz w możliwości przemiany, przechodzenia życia z jednej postaci w drugą, obecna bywa w powieści w wielu antropomorfizacjach. Szczególnie intensywnie obdarzone cechami psychicznymi są liście drzew, pełniące, jak można się domyśleć, rolę symbolu przemijających ludzkich pokoleń:

 

Milczące rozgadanie: można było dostrzec przecież w prześcigających się odbłyskach zawzięte kłótnie i walkę o słońce poszczególnych blaszek liści [28],

 

Był nerwowy lub spokojny szelest uderzających o siebie liściowych blaszek. Raz jeszcze powracały blaszki opadłego szmeru ludzkich oczu [29].

 

 W rozdziale Podróż zostały opisane miejsca — próżno tu szukać ludzkich bohaterów i wiążącej ich akcji. Sceną i aktorem jest animistycznie ożywiony świat — natura:

 

powietrze — obłoki, ptaki,

woda — jezioro, deszcz, ryby,

ziemia — piasek, żwir, skała, rośliny, zwierzęta,

ogień — słońce, gwiazdy;      

 

natura obecna w czterech swoich stanach skupienia:

 

wiośnie — „Ciekawska łasica, która w kwietniu 1971 roku nie pozwalała zbliżyć się do siebie.” [30],

lecie — „Lipcowy czas lipcowych drzew.”[31],

jesieni — „Będzie przemierzanie cierpliwe jesiennej szarości kolorów”[32],

zimie — „w pamięci zostawał, przebłyskiwał zastygły wzór niewiele różny od tego, który dostrzegamy na zimowej szybie”[33],

 

a przemieszane ze sobą tworzą wielkie naczynie, być może tak często wspominane akwarium („ciepłe akwarium”, „opuszczone akwarium”). Kto przyglądać się może temu akwarium, skoro jest ono niczym Eden przed stworzeniem Adama i Ewy? („Milczenie i mroki, czyjeś oczy zamykały się z wolna” [34], „Bezmyślne gwiazdy dotykały uśmiechniętych oczu.” [35]) Czyje oczy? Obok osobowo traktowanej natury wyczuwa się przez cały czas czyjąś bezcielesną, zagadkową obecność. W Egipcie oko było hieroglifem oznaczającym życie i jednocześnie symbolem boga-słońca, widzącego i przenikającego swymi promieniami wszystko; w Grecji oko traktowano jako zwierciadło duszy i symbol wewnętrznego duchowego oglądu. Również w tradycji judeo-chrześcijańskiej oko jest obecne jako jeden z osiowych symboli, umieszczone w polu równobocznego trójkąta wyraża stwórczą obecność i nieustającą obserwację świata. Naczyniu świata z powieści Kirscha przypatruje się wszakże dwoje oczu, co, jak, sądzę stanowi wykładnię zdań:

 

Pełność zapowiedzi. Puste miejsca po dwóch postaciach. Mamy przecież po parze oczu [36].

 

Można więc przypuszczać, iż podobnie jak wydarzenia, które mogą być prawdziwe i nieprawdziwe, tak też zapowiedź może być pełna lub nie. Zapowiedzią pełną jest podwójna, adekwatna do podstawowej i dychotomicznej zasady konstytuującej świat, wizja odróżnienia i następującego w ślad za nim pogodzenia.

Misterium inicjacyjne, jakim jest przejście przez labirynt, można też określić jako rodzaj anamnezy, czyli przypomnienie sobie przez duszę tego, co obecne w świecie idei, uświadomienie sobie prawdziwego porządku. Związane to jest z ogarnięciem i scaleniem własnej jaźni. Tradycja gnostycka przypisuje swemu na pół-legendarnemu antenatowi, Hermesowi Trismegistosowi następujące twierdzenie:

 

Gdy znów rozpoznasz samego siebie, rozpoznasz również tego, który jedynie naprawdę jest Bogiem [37].

 

Stąd pochodzą opinie, że gnoza jest mitycznym wyrazem samodoświadczenia, określanym często obrazowo przez samych gnostyków jako przebudzenie ze snu, zdjęcie zasłony, przywrócenie pamięci.

Osiągnięcie szczęśliwego stanu zjednoczenia może się dokonać za sprawą interweniującego w losy tego świata bóstwa, na drodze praktyk mistycznych, mistycznoascetycznych, bądź wskutek przebycia drogi wtajemniczenia gnostyckiego, przy czym każdy z tych systemów obejmuje wiele „zakonów”, metodologii osiągnięcia celu, ortodoksyjnych i synkretycznych, lecz wspólne wszystkim jest ukierunkowanie na rzeczywistość absolutną — chrześcijańskie niebo, buddyjskie satori, czy manichejskie światło, absolutne centrum rzeczywistości, miejsce święte i uświęcające, przejście poza czas i śmierć. W labiryncie Podróży cechy charakterystyczne dla centrum odnajduję w dwóch miejscach upodobnionych do mitycznej góry kosmicznej: wyspie oraz pokoju, określonym mianem „wyspy, gdzie pozostaniemy” [38]. Z tej, jak sądzę, przyczyny należałoby uściślić przedstawione wcześniej wyobrażenie graficzne drogi wtajemniczenia, sytuując pokój i skrawek lądu w środku wyłonionej struktury kolisto-labiryntowej, co, moim zdaniem, wygląda tak:

 

 

 

 

 

 

Skoro była mowa o gnostykach, a o przebudzeniu będzie jeszcze niejednokrotnie, rzeczą słuszną i ilustratywną będzie przywołanie wezwania z Psalmu CCXLVIII Maniego, na zakończenie rozdziału:

O wy, którzy śpicie w piekle, zabłysło dla was światło, gnoza Parakleta, błyskawica światła. Pijcie wodę przypomnienia, odrzućcie zapomnienie. Niech zraniony, co pragnie uleczenia, przyjdzie do lekarza.


 

Przypisy

[1] LC. s. 8.

[2] Mircea Eliade Traktat o historii religii. Przeł. Jan Wierusz-Kowalski. Książka i Wiedza, Warszawa 1966, s. 364.

[3] LC. s. 17.

[4] LC. s. 20.

[5] LC. s. 21.

[6] LC. s. 22.

[7] LC. s. 23.

[8] LC. s. 24.

[9] LC. s. 25.

[10] LC. s. 25.

[11] LC. s. 27.

[12] LC. s. 28.

[13] LC. s. 29.

[14] LC. s. 30.

[15] LC. s. 31.

[16] LC. s. 32.

[17] LC. s. 32.

[18] LC. s. 33.

[19] LC. s. 17.

[20] LC. s. 23.

[21] LC. s. 22.

[22] LC. s. 22.

[23] LC. s. 31.

[24] LC. s. 26.

[25] LC. s. 32.

[26] Mircea Eliade Traktat o historii religii, cyt.wyd. s. 270.

[27] Tamże, cyt.wyd. s. 272.

[28] LC. s. 25.

[29] LC. s. 19.

[30] LC. s. 27.

[31] LC. s. 31.

[32] LC. s. 22.

[33] LC. s. 21.

[34] LC. s. 18.

[35] LC. s. 21.

[36] LC. s. 21.

[37] Gilles Quispel, Gnoza, przeł. Beata Kita. Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1988, s. 99.

[38] LC. s. 26.

powrót do strony GNOSIS 12    powrót do strony GNOSIS głównej