eGNOSIS

 

Ezoteryczny sens pierwszego wersetu Księgi Rodzaju
cz. IV

Światosław Florian Nowicki

Światosław Florian Nowicki (ur. 1947), syn prof. filozofii, Andrzeja Nowickiego. Absolwent Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 1969-1981 wykładał filozofię na różnych warszawskich uczelniach. Tłumacz, znawca i komentator filozofii Hegla. Członek Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich. Pracuje głównie dla Biblioteki Klasyków Filozofii Wydawnictwa Naukowego PWN. Ma w dorobku m.in. przekład Encyklopedii nauk filozoficznych Hegla i trzytomowych Wykładów z historii filozofii tegoż filozofa. Od 1984 roku zajmuje się również astrologią – głównie w aspekcie teoretycznym. Opublikował wspólnie z Wojciechem Jóźwiakiem książkę astrologiczna, pt. Cykle zodiaku. Od 1990 roku współpracuje wielorako z Jerzym Prokopiukiem. Prowadzi własne badania teoretyczne na temat harmonii sfer niebieskich. Od 1994 roku utrzymuje robocze kontakty z kilkoma osobami praktykującymi na gruncie polskim channeling. Członek zespołu redakcyjnego czasopisma Gnosis. Od 16 października 2000 przewodniczący Klubu GNOSIS.

 

we-et ha-arec (i ziemię)

ואת הארץ

 

W obecnie rozpatrywanym układzie lokalnym „i” (litera waw) jest jednym z określeń, na które się rozszczepia w pierwszym wariancie alfabetu 27-mio literowego litera jod:

mem (+4 = +13) – jod (0 = +9) – waw (-4 = +5).

Litery mem i jod należą do słowa „szamajim” (niebo) jako jego druga od końca i przedostatnia litera. Powyższa formuła łączy więc końcówkę „szamajim” z następującym po nim spójnikiem, eliminując ostatnią literę tego słowa, czyli mem końcowe. Waw jako litera, której znaczenie odpowiada spójnikowi „i”, oznacza tu, że druga strona rozszczepienia jest tym samym, co strona pierwsza – „i” dodaje to samo do tego samego. Występuje tu więc podwojenie mem jako myśli myślącej, podmiotowej. Tym, co się rozszczepia na stosunek dwóch podmiotów myślących, jest jod, czyli Ty, bo w Ty jako drugim Ja założone jest logicznie pierwsze Ja. Mem w słowie „szamajim” jest drugim Ja, bo liczone jest od Boga jako pierwszego Ja. Rezultat taki otrzymujemy nawet przez rozszczepienie samego „i” (waw) – w alfabecie 22-u literowym lub w pierwszym wariancie alfabetu 27-mio literowego:

bet (-4 = +1) – waw (0 = +5) – jod (+4 = +9).

Bet to Bóg, a jod to jego Ty – człowiek. Skoro jednak mem w słowie „szamajim” jest drugim Ja, więc powtórzenie tego Ja za pomocą spójnika „i” po „niebie” oznacza, że teraz, na „ziemi” człowiek wkracza na arenę jako pierwsze Ja. Dokonuje się tu więc odwrócenie perspektywy. W rezultacie, żeby Bóg mógł powrócić do samego siebie, będzie się musiało na koniec dokonać jeszcze odwrócenie tego odwrócenia. Inaczej zresztą się nie da.

W „szamajim” Bóg istnieje jako mem końcowe, jako myśl myślana, a człowiek jako mem, jako myśl myśląca. Eliminacja mem końcowego w formule, która łączy końcówkę słowa „szamajim” z następującym po nim spójnikiem, jest więc poniekąd usunięciem na bok samego Boga, który w „niebie” jest, oczywiście, stale obecny, ale na „ziemi” – niekoniecznie. Jest też, jak się dalej okaże, zmianą stosunku do przedmiotu. Jeżeli jest on tym, co myślane, to założony jest jako to, co samo w sobie, do czego myśl myśląca musi się dostosować. Myśl występuje więc w tej relacji raczej jako określana niż określająca. Podmiot nie musi jednak traktować przedmiotu jako tego, co samo w sobie. Może go traktować jako coś dla niego jako podmiotu, który sam jest tym, co samo w sobie i dla siebie, może czynić sobie „ziemię” poddaną. To właśnie stwierdzone jest wprost w Księdze Rodzaju w jej warstwie narracyjnej. Nie mówi się tam jednak nic o tym, że człowiek ma czynić sobie poddanym również niebo.   

 Ostatnie słowo wersetu, „ziemię”, zaczyna się podobnie jak „niebo” – od znaku biernika i rodzajnika określonego. Następnie jednak w miejscu, gdzie w słowie „niebo” pojawia się „szin” – przejawienie Boga – brakuje litery, jest puste miejsce – miejsce na własne przejawienie się. Tym pustym miejscem oddzielony jest rodzajnik określony od właściwego słowa, czyli od ziemi. W ten sposób ziemia staje się nieokreślona, staje się jak gdyby tworzywem do kształtowania. Jej określoność – ta pochodząca bezpośrednio od Boga stwórcy – staje się nieistotna. Nawiasem mówiąc, połączenie słowa „erec” z rodzajnikiem określonym „ha-” zmienia jego wymowę na „ha-arec”, co może sugerować, że z kolei oderwanie go od tego rodzajnika za pomocą pustego miejsca na spirali Stana Tenena, unieważnia tę modyfikację. Ziemia z rodzajnikiem określonym jest czymś dającym się od razu zidentyfikować – jest tą jedyną w swoim rodzaju ziemią stworzoną przez Boga. Oderwana od rodzajnika jest jakąś ziemią w ogóle.

„Ziemia”, jak się okazuje, jest stworzona na obraz i podobieństwo Boga. Na spirali pierwsze dwie litery właściwego słowa („erec”), mianowicie alef i resz, są tak samo oddzielone od siebie pustym miejscem, jak dwie pierwsze litery w „Elohim” – alef i lamed. Następnie idzie sekwencja sześciu pustych miejsc i na koniec ostatnia litera – cade końcowe:

 

 I:  39)ר  38)   37)   א

                                                                                        

II:    45)       44)       43)       42)        41)       40)

III:                                                                                               46) ץ

W „Elohim” i „erec” pierwsza litera jest ta sama – alef. Ostatnia litera w „erec” – cade końcowe – jest odpowiednikiem jod w „Elohim”. Oznacza to, że o ile w „Elohim” absolut (alef) ma swoją podmiotowość poza sobą – jako Ty – o tyle w „erec” ma ją w sobie samym. Ta własna podmiotowość absolutu określona jest literą „cade końcowe” – jako własna podmiotowość absolutu będzie to więc jego Ja. Ta własna podmiotowość absolutu jest jednak bezpośrednio podmiotowością człowieka, który wzniósł się do poziomu absolutu. Wyraża to następująca formuła w pierwszym wariancie alfabetu 27-mio literowego:

cade końcowe (-5) – alef (0) – waw (+5),

z której wynika, że absolutna samowiedza zostaje zdwojona – jako samowiedza człowieka jest zarazem samowiedzą Boga.

Początkowo jednak Bóg występuje jako nieprawdziwa abstrakcja, jako rezultat rozdwojenia świadomości nieszczęśliwej. Tak określony Bóg (za pomocą litery „bet”) też zawiera w sobie podwojenie samowiedzy, co wyraża taka z kolei formuła w pierwszym wariancie alfabetu 27-mio literowego:

resz (-4 = - 3) – bet (0 = +1) – waw (+4 = +5).

Resz oznacza samowiedzę skończoną, w której świadomość siebie nie rozciąga się na całość tego, co jest. Taką świadomość siebie ma nieoświecony człowiek, ale także jego Bóg, który jest Bogiem istniejącym w sposób odrębny zarówno od człowieka, jak i od świata stworzonego. Zanim więc dojdzie do urzeczywistnienia się absolutu, czyli do uzyskania przez absolut samowiedzy, samowiedza występuje już jako rzeczywista samowiedza, ale oddzielona od absolutu – jako resz (na miejscu 39). Oddzielenie to ukazuje puste miejsce 38 pomiędzy alef a resz. Tym, czego tu brakuje, jest lamed, zgodnie z następującą formułą w pierwszym wariancie 27-mio literowego alfabetu:

alef (-11 = 0) – lamed (0 = +12) – resz (+11 = +24).

Sens tej formuły jest taki, że wprawdzie samowiedza (resz) jest jako taka refleksyjnym skierowaniem się na powrót ku sobie (lamed), mianowicie w porównaniu z mem, czyli ze świadomością myślącą, której przedmiotem jest absolut jako coś różnego od niej, ale nie jest ona jeszcze refleksyjnym skierowaniem się ku sobie samego absolutu, mianowicie nie jest jeszcze jego powrotem do siebie od samowiedzy istniejącej dla siebie po drugiej stronie absolutu. Otóż to, co określone tu zostało jako zadanie dla absolutu, musi wziąć na siebie samowiedza. Bez niej absolut nie jest w stanie tego dokonać, gdyż właśnie w samowiedzy ma on swoją aktywną, aktualnie istniejącą rzeczywistość, która w języku Arystotelesowskim nazywa się energeia. Bez niej absolut to tylko dunamiV. To, czego ma dokonać samowiedza, wyrażone jest przez św. Pawła greckim słowem epistrejw. Znaczy ono „obrócić się”, „odwrócić się”, „zawrócić” i nie należy go rozumieć w pospolitym religijnym sensie „nawrócić się”. Chodzi tu o wspomniane powyżej „odwrócenie odwrócenia”. Pierwszym odwróceniem była zamiana człowieka jako Ty Boga w człowieka, który jako samoistne Ja czyni ziemię sobie poddaną. Teraz trzeba ponownie zmienić perspektywę, trzeba dokonać aktu, który można przyrównać metaforycznie do wywrócenia na drugą stronę rękawiczki. W wyniku tego wywrócenia własna podmiotowość samowiedzy ma się stać podmiotowością absolutu. Dlatego jako działanie skończonej samowiedzy jest to jej odwrócenie się od siebie jako skończonej i powrót do siebie jako nieskończonej, do siebie jako absolutnej. „Lecz gdy się ku Panu obrócą, zasłona zostaje zdjęta”, powiada św. Paweł (II Kor. 3, 16), opisując misterium „odsłonięcia zasłony nałożonej na oblicze”. Przez „oblicze” można rozumieć skończoną samowiedzę, a mianem Pana św. Paweł nazywa tu Ducha. Odsłonięcie zasłony jest więc wyjściem samowiedzy poza swój byt osobny i jej skierowaniem się ku duchowi ogólnemu, które jest zarazem skierowaniem się ducha ogólnego ku sobie samemu w tej wychodzącej poza siebie samowiedzy. Akt ten trzeba odróżniać od działania rozdwojonej w sobie świadomości nieszczęśliwej, wytwarzającej wyobrażenie transcendentnego Boga istniejącego w niebie (bet), gdzieś ponad jej głową.

Tak więc początkowo w „erec” nie ma tego lamed – skierowania się absolutu ku sobie. Tak samo jak w „Elohim” nie ma resz – samowiedzy – zgodnie z omówioną już powyżej formułą w drugim wariancie alfabetu 27-mio literowego:

alef (+8 = 0) – resz (0 = -8) – lamed (-8 = -16).

Kiedy skończona samowiedza odwróci się od siebie, wtedy w niej właśnie absolut skieruje się ku sobie. Ale zanim do tego dojdzie, samowiedza (resz) musi przejść długą drogę – sekwencję sześciu pustych miejsc oddzielających ją od cade końcowego. Te puste miejsca stanowią analogię do cimcum w Bogu. Tak jak Bóg wytworzył w sobie puste miejsce na stworzenie, tak i człowiek musi wytworzyć w sobie wolną przestrzeń dla swojej autokreacji. Musi odepchnąć od siebie to, czym jest z natury, jako istota stworzona. To, czym jest z natury, założone zostało bowiem jako zło, zgodnie z Heglowską interpretacją grzechu pierworodnego. Człowiek ma się wstydzić, że jest czymś, co nie jest jego własnym dziełem, odrzucić to wszystko i stworzyć siebie na nowo – ma sam siebie stworzyć. Będąc bezpośrednio wytworem przyrody, ale wytworem, w którym zamieszkuje duch, ma jako duch wziąć w posiadanie to wszystko, czym jest z natury, i traktując to jako nieokreślone tworzywo, stworzyć siebie na nowo jako swój własny wytwór, jako duchową indywidualność.

 

Rozważania końcowe

 

Oparte na spirali Stana Tenena twierdzenie, że ziemia została stworzona na obraz i podobieństwo Elohim, ma sens wówczas, gdy przez ziemię rozumieć będziemy człowieka, Adama, istotę, o której zostało to powiedziane w narracyjnej warstwie Księgi Rodzaju: „Potem rzekł Bóg: Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas […] I stworzył Bóg człowieka na obraz swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich. I błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i napełniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną” (I Mojż. 1, 26-28). Miało to miejsce szóstego dnia stworzenia. Szóstego dnia Bóg uczynił człowieka podobnym do siebie. Ale stworzył go pierwszego dnia, o czym czytamy w drugim rozdziale tej księgi: „W dniu, kiedy Pan Bóg uczynił ziemię i niebo, a jeszcze nie było żadnego krzewu polnego na ziemi ani nie wyrosło żadne ziele polne, bo Pan Bóg nie spuścił deszczu na ziemię i nie było człowieka, który by uprawiał rolę, a tylko mgła wydobywała się z ziemi i zwilżała całą powierzchnie gleby, ukształtował Pan Bóg człowieka z prochu ziemi i tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą.” (I Mojż. 2, 4-7).

Słowo „ziemia” jest wieloznaczne. Oznacza całą kulę ziemską, ale też ląd, w odróżnieniu od morza, i wreszcie glebę. W hebrajskim tekście Księgi Rodzaju ziemia, którą Bóg stworzył na początku wraz z niebem, to „erec”, a glebę oznacza wyraz „adama”. I z tej gleby ulepiony został człowiek – Adam. Słowo „adam”, człowiek, pochodzi od gleby – „adama”. Przekształcenie erec w adama polega na nawodnieniu erec, co wskazuje na rolę procesu naturalnego, samoistnego procesu żywiołów ziemi w powstawaniu życia na ziemi, w powstawaniu człowieka. Zarazem jednak zaznaczone jest, że w sensie pojęciowym tym, co pierwsze, jest człowiek, że od samego początku w procesie ewolucji ziemi chodziło o człowieka. Po stworzeniu nieba i ziemi najpierw Bóg ulepił – zaprojektował – człowieka, a dopiero potem zaczął dodawać całą resztę, wszystko, co potrzebne jest człowiekowi jako jego świat, jego środowisko. Dlaczego zaś chodziło o człowieka? Dlatego, żeby Bóg miał coś na swój obraz i podobieństwo. Najpierw więc, w pierwszym dniu stworzenia, Bóg ulepił człowieka, stworzył go jako istotę naturalną, a dopiero potem, w szóstym dniu, ukształtował go na swój obraz i podobieństwo, czy też może pozwolił człowiekowi na to upodobnienie się do niego. Co stanowi o owym podobieństwie? Kreatywność. Z jednej strony, czysto naturalna, rozmnażanie się – prosta kontynuacja boskiego stworzenia. Z drugiej zaś strony, specyficznie ludzka – przekształcanie ziemi przez jej uprawę, panowanie nad wszystkim, co żyje na ziemi. Kiedy w cytowanym już fragmencie Księgi Rodzaju powiada się, że jeszcze „nie było człowieka”, dodaje się od razu: „który by uprawiał rolę”. Tę ludzką kreatywność – również w sensie uprawiania roli w pocie czoła – uruchamia jednak dopiero akt wolnego samostanowienia, złamanie zakazu Boga. Dopiero wtedy Bóg stwierdza: „Oto człowiek stał się taki jak my: zna dobro i zło” (I Mojż. 3, 7). Ta wiedza jest przesłanką działania: żeby działać, trzeba założyć, że to, co jest, nie jest takie, jakim być powinno – czyli jest złe i wymaga naprawy. Żeby działać, trzeba ośmielić się być wolnym – działać w imię samodzielnie określonego celu. Kreatywnością człowieka jest jego praca – to, co przedstawione jest jako konsekwencja upadku, faktycznie stanowi o podobieństwie człowieka do Boga jako stwórcy. Sprawa jest jednak dialektyczna. Praca, w której wyraża się wolność człowieka, jest zrazu czymś, do czego człowiek jest zmuszony. Opisuje to Hegel jako dialektykę panowania i niewoli. Równie dwuznacznie wygląda to w Księdze Rodzaju – praca jest czymś, co człowiek robi za karę.

Z perspektywy spirali Stana Tenena podobieństwo ziemi-człowieka do Elohim polega na boskim i ludzkim cimcum. Pomiędzy jednym cimcum a drugim jest świat stworzony, który można określić jako przyrodę, naturę. Najpierw Bóg robi w sobie puste miejsce i w tym pustym miejscu stwarza świat. Potem w tym stworzonym świecie człowiek ustanawia wolną przestrzeń dla samego siebie i swojej kreacji. Człowiek jako stworzony przez samego siebie w tej wolnej przestrzeni jest w stosunku do Boga, do Elohim, negacją negacji. Ta pierwsza negacja jest jednak czymś podwójnym, jedna jej część należy do nieba, a druga – do ziemi. W swej centralnej części wypełniona jest ona na obu sąsiednich okrążeniach spirali tymi samymi trzema literami: alef, taw, he, które właściwie niczego konkretnego nie oznaczają, mają sens czysto formalny jako znak biernika i rodzajnik określony. Różnica w znaczeniu tej grupy liter na czwartym i na piątym okrążeniu spirali wynika z różnicy właściwych słów, przed którymi ona stoi, z różnicy nieba i ziemi w sensie pogłębionym, ezoterycznym. Niebo oznacza sferę teoretyczną. Z punktu widzenia rezultatu, jakim jest wzniesienie się ponad skończoność przedmiotowej treści i uchwycenia przez myśl podmiotową siebie samej jako właściwego przedmiotu, konkretna szczegółowa określoność tej przedmiotowej treści jest bez znaczenia: czy jest ona taka, czy inna, rezultat jest ten sam. Słusznie więc na spirali zaakcentowany jest formalny sens przedmiotu – jest on tylko tym, poprzez co podmiot kieruje się ku samemu sobie, jest on tylko tym, co inne, tylko tym, co zapośrednicza podmiot z nim samym. Ziemia oznacza sferę praktyczną. Ta sama przedmiotowość, która jest przedmiotem dla świadomości teoretycznej, jest również polem działania dla ludzkiej samowiedzy jako takiej, która będąc dla samej siebie celem, traktuje to, co inne, jako środek, odnosi się do niego praktycznie. Zrazu się wydaje, że dla świadomości teoretycznej ta przedmiotowa treść jest czymś samym w sobie, a dla praktycznej samowiedzy czymś dla niej – i że jest to różnica istotna. Ale skoro na koniec również dla świadomości teoretycznej (filozoficznej) ta treść okazuje się sama w sobie Niczym, więc ostatecznie oba stanowiska upodobniają się do siebie i rezultat jest taki, że pustkę, którą wytworzył w sobie Bóg, wypełnia sobą człowiek, a natura – trwała określoność Bożego stworzenia – znika jako pozór, ma znaczenie jedynie jako coś, poprzez co przejawia się duch. W taki sposób stworzył ją Bóg – postać ludzka jest naturalną postacią, w jakiej przejawia się duch, a cała reszta jest dodana jedynie ze względu na człowieka. I w taki sposób traktuje ją człowiek, nasycając ją – jako twórca kultury – swoim własnym duchem.

Jest przy tym jednak pewna rzucająca się w oczy różnica. W swym teoretycznym odnoszeniu się do świata człowiek nie jest wolny – zajmuje się tym, co jest, i podlega logicznym prawom własnego myślenia. Nie ma tu w zasadzie miejsca dla arbitralności i indywidualności. Są, oczywiście, błędy, i to jako konieczny element, gdyż droga do prawdy prowadzi przez błędy i żadnej innej drogi nie ma, ale te błędy są eliminowane przez samo poznanie, prowadzą one bowiem do sprzeczności domagających się rozwiązania. Ten brak wolności wyraża na spirali ciąg jedenastu liter bez żadnych miejsc pustych. Obejmuje on miejsca od 25 do 35, na których mamy kolejno: znak biernika (dwie litery), rodzajnik określony (jedna litera), niebo (cztery litery), i (jedna litera), znak biernika (dwie litery), rodzajnik określony (jedna litera). Następnie, po pustym miejscu oddzielającym słowo „ziemia” od jego określenia gramatycznego (znak biernika i rodzajnik określony), mamy „ziemię”, która dla odmiany jest zapisana na spirali Stana Tenena w taki sposób, że przeważają w niej miejsca puste (3 litery i 7 pustych miejsc). Te puste miejsca symbolizują pole wolności. Obszar jedenastu zapełnionych miejsc to sfera konieczności. Przez słowo „ziemię” (traktowane łącznie jako trzyliterowe określenie gramatyczne i trzyliterowe słowo właściwe) przebiega granica między koniecznością a wolnością. Granicą tą jest 36. miejsce. Ale pole wolności znajduje się również po drugiej stronie jedenastoliterowego obszaru konieczności jako słowo „Elohim”, zapisane w postaci sekwencji jedenastu miejsc (5 liter i sześć miejsc pustych). Od tej strony granicą jest puste miejsce 24. Jeżeli więc Elohim tworzy człowieka na swój obraz i podobieństwo, to nie dotyczy to z pewnością kształtowania z prochu ziemi (adama) – od tej strony człowiek, tkwiąc w sferze konieczności, nie jest podobny do Boga.

Chociaż z drugiej strony sprawa nie przedstawia się tak prosto. Również Elohim ma „za plecami” coś w rodzaju sfery konieczności w postaci sekwencji pierwszych jedenastu miejsc spirali, oddzielonych od „Elohim” pustym 12-ym miejscem. Zgodnie z interpretacją całego pierwszego wersetu Księgi Rodzaju, „Elohim” jest punktem zwrotnym. Najpierw mamy ruch ku Elohim, potem zaś – ruch od Elohim. W podobny sposób należy interpretować człowieka jako stworzonego na obraz i podobieństwo Boga – najpierw mamy ruch ku człowiekowi (i to jest sfera konieczności), a następnie ruch od człowieka, ruch oparty na wolności człowieka. Ten ruch od człowieka prowadzi w stronę Boga, podobnie jak ruch od Boga – w stronę człowieka. W związku z tym to, co ma „za plecami” Bóg jako konieczność, z której się wyłania, jest po części, jako ruch od człowieka, polem wolności człowieka. Pierwszych jedenaście miejsc na spirali zawiera słowa „berszit bara” – jest tam 9 liter i 2 miejsca puste. Te dwa puste miejsca są wokół litery jod, która jako Ty Boga oznacza człowieka. Pogłębione, ezoteryczne znaczenie słów „berszit bara” zawiera ruch myśli w obrębie idei logicznej, który kończy się przejściem idei w przyrodę. Z tej przyrody ma wyłonić się duch – w postaci człowieka. Człowiek zaś ma wznieść się myślowo od skończonego świata ku nieskończonemu Bogu. I to jest droga ku Bogu. Od tego punktu zaczyna się droga od Boga. Na koniec, po swojej drugiej stronie, Bóg uzyskuje samowiedzę w postaci samowiedzy ludzkiej, która się w sobie „odwraca”, stając się samowiedzą boską. Jako taka ujmuje ona myślowo ową ideę logiczną, od której cały werset się zaczyna.

Cała spirala Stana Tenena stanowi więc spójną całość, dzieląc się na cztery części po jedenaście miejsc, oddzielone od siebie pustymi miejscami. Wprawdzie ostatnia część liczy na pozór tylko 10 miejsc, ale w zasadzie należałoby po ostatniej literze wersetu, znajdującej się na miejscu 46, dodać jeszcze jedno puste miejsce (liczone jako zero), z domyślną literą alef, która w drugim wariancie 27-mio literowego alfabetu ma po jednej stronie bet, literę, od której werset się zaczyna, a po drugiej stronie cade końcowe, stanowiące koniec wersetu. Tak zresztą traktuje swoją spiralę Stan Tenen, sugerując nawet, że graficzny znak alef składa się właśnie z cade końcowego i bet. Dla nas jednak ważniejsze jest to, że koniec łączy się z początkiem w sensie interpretacyjnym, filozoficznym, co powyżej zostało przedstawione. I dodać można jeszcze, że alef ma poniekąd znaczenie równoważne całemu wersetowi – sama tylko litera alef oznacza absolut w postaci nierozwiniętej, podczas gdy cały werset – absolut rozwinięty.

Te cztery sekwencje liczące po jedenaście miejsc grupują się w dwie podobne pary. Jedną z nich jest Elohim i samo słowo „ziemia”, bez znaku biernika i rodzajnika określonego. Podobieństwo polega na sekwencjach pustych miejsc w środku, które zinterpretowałem jako cimcum. Pierwsza i trzecia sekwencja, tworzące drugą parę, charakteryzują się tym, że zawierają w sobie pewną podwójność. W pierwszej z nich są dwa elementy – tok myśli w idei logicznej i wznoszenie się świadomości religijnej ku Bogu. W drugiej z nich także są dwa elementy: zewnętrzna rzeczywistość przedmiotowa traktowana raz w sposób teoretyczny, a drugi raz w sposób praktyczny. Przejście od sekwencji pierwszej do sekwencji drugiej ma odpowiednik w przejściu od sekwencji trzeciej do sekwencji czwartej, a przejście od sekwencji drugiej do sekwencji trzeciej – w przejściu od sekwencji czwartej do sekwencji pierwszej. Puste miejsca między sekwencjami grupują się na poziomej osi spirali. Podobne sekwencje pierwsza i trzecia oraz druga i czwarta zaczynają się i kończą na tych samych promieniach spirali, mają więc przebiegi równoległe. Odcinki równoległe w ramach  sekwencji pierwszej i trzeciej zawierają dokładnie te same litery (bet, resz i alef w pierwszej oraz alef, taw i he w drugiej) i w tych powtórzeniach zaznacza się wspomniana powyżej podwójność.   

Na koniec warto wspomnieć, że w całym zaprezentowanym powyżej ujęciu pierwszego wersetu Księgi Rodzaju zaznacza się na kilka sposobów motyw trójcy. Wspominałem już o tym w Rozważaniach wstępnych, interpretując słowo „Elohim” jako totalność trzech określeń „Ja Elohim” (Bóg Ojciec) – „Ty Elohim” (Syn Boży) – „My Elohim” (Duch Święty). I – jak pokazałem – każda z tych „osób” ma odpowiadającą sobie formułę w innym wariancie alfabetu: Ja w alfabecie 22-u literowym, Ty w pierwszym wariancie alfabetu 27-mio literowego, a My w drugim wariancie alfabetu 27-mio literowego. Tak więc odpowiednikiem trójcy jest również trójwariantowość alfabetu. Ponadto odcinek spirali odpowiadający słowu „Elohim” ma strukturę trójdzielną, w której części pierwsza i trzecia zajmują odcinki równoległe na sąsiednich okrążeniach spirali, a częścią drugą jest przeciwległa względem nich sekwencja 5-u pustych miejsc (cimcum). Logicznie biorąc, jest to triada zwana „negacją negacji”. Tak samo triadami są pierwsza i trzecia część Elohim – pierwsza jest triadą potencjalną, z pustym miejscem środkowym, trzecia zaś triadą wypełnioną. Podobnie trójdzielny jest zasadniczy schemat, którym się posługiwałem jako narzędziem roboczym: dwa przeciwstawne określenia jako rezultat rozszczepienia ich określenia rodzajowego, ich podstawy. Przy tym wszystkim jednak cała spirala dzieli się zasadniczo na cztery części, a zatem – zgodnie z Jungowską strukturą archetypową – jest w niej i trójca, i czwórca.

Warszawa, 30. III.2006 r.

powrót do poprzedniej części    powrót do strony eEx Oriente Lux