eGNOSIS

Psychologia kundalini-jogi. 
Według notatek z seminariów (1932) cz.V

Carl Gustav Jung


Publikowana w Psychologii kundalini-jogi pełna wersja seminariów Carla Gustava Junga z 12, 19 i 26 października a także jego wykład wygłoszony 2 listopada 1932 roku, bazuje na tekście pierwszego wydania zredagowanym przez Mary Foote. Zamieszczamy też wykład Jakoba Wilhelma Hauera wygłoszony na zakończenie seminarium angielskiego w obecności Carla Gustava Junga, który tworzy pomost do jego wystąpień. Poza tym w niniejszym tomie znajdują się komentarze Junga do wykładów Hauera oraz streszczenie wygłoszonego przezeń w 1930 roku wykładu poświęconego „paralelom indyjskim” opublikowanego w zbiorze Bericht über das deutsche Seminar von C.G. Jung, 6-11. Oktober in Küsnacht-Zürich. W apendyksie do książki znajduje się dokonany przez Johna Woodroffe’a przekład Satćakranirupany – tekstu tantryckiego, do którego odnosili się w swych komentarzach obaj prelegenci.

Opracował Sonu Shamdasani

Przełożył Robrert Reszke

 

Seminaria

 

Seminarium 1 c.d.

12 października 1932

 

 

Pan Barker: Profesor Hauer stwierdził, że w drugiej ćakrze, w rejonie wody, człowiek bez zastrzeżeń zanurza się w nurcie życia[1]. Ale ten rejon znajduje się przecież powyżej. Trudno nadążyć za tą interpretacją, jeśli bowiem dorastający człowiek bez zastrzeżeń zanurza się w rzece życia, to mamy do czynienia z sytuacją, jak gdyby z tego, co wyższe, zstępował w to, co niższe.

Jung: Zadając takie pytania, odgrywa pan rolę „tego, który sieje zamęt w świecie”[2]. Poruszył pan kwestię nader zawiłą, jeśli bowiem spróbuje pan przełożyć cały ten materiał na pojęcia psychologiczne, dojdzie pan do zdumiewających wniosków. Weźmy na przykład muladharę[3], ćakrę robiącą wrażenie całkiem prostej. Jej psychologicznym odpowiednikiem jest perineum[4]. Zakłada pan, że wie pan wszystko na ten temat, ale czym jest muladhara w perspektywie psychologicznej? Na pewno wyobraża pan sobie rejony podbrzusza związane z seksualnością i wszystkimi odrażającymi sprawami, ale to nie jest muladhara — muladhara to coś całkiem innego. Być może zatem powinniśmy się zająć na początek tą drugą ćakrą[5].

W systemie ćakr na górze znajduje się ocean z potworem morskim, ale w rzeczywistości widzimy, że z psychologicznego punktu widzenia jest on na dole — zstępujemy w nieświadomość. To właśnie z tego względu muladhara musi się całkowicie różnić od wszystkich wniosków, jakie udało nam się z tego wysnuć. Był już pan kiedyś w muladharze? Być może kilku z was stwierdzi, że już byli w nieświadomości, w oceanie, i że widzieli tam Lewiatana. Załóżmy, że istotnie odbył pan nocną podróż w głąb duszy i że stoczył pan walkę z wielkim potworem. Oznaczałoby to, że był pan w swadhiśthanie, w drugiej ćakrze, czyli w rejonie wody. Ale czy byliście także w muladharze? Tutaj mamy do czynienia z poważnym problemem. Zmiesza się pan, gdy przedstawię moje ujęcie muladhary. Muladhara jest światem dla siebie — każda ćakra[6] jest całym światem. Zapewne pamiętacie pokazywany tu już obraz autorstwa pewnej pacjentki — przedstawia on ją zaplątaną w korzenie drzewa — wyciąga ręce do góry w kierunku światła[7]. Gdzie zatem była owa kobieta, kiedy zaplątała się w korzenie?

Uczestnik: W muladharze.

Jung: Tak, ale jaki stan odpowiadałby temu w rzeczywistości?

Pani Hannah: Czy chodzi o śpiącą Jaźń?

Jung: Oczywiście, w tym stanie Jaźń jest uśpiona. A na jakiej scenie Jaźń śpi, a „ja” czuwa? Oczywiście, na scenie realnego świata, tam, gdzie wszyscy zachowujemy się jak rozsądni i porządni obywatele, gdzie jesteśmy przystosowanymi osobnikami. Wszystko przebiega gładko jak po maśle, chodzimy do restauracji, umawiamy się, jesteśmy całkiem normalnymi obywatelami tego czy tamtego państwa. Mamy pewne zobowiązania i nie możemy tak łatwo uciec przed nimi, nie popadając w nerwicę, toteż musimy się z nich wywiązywać. To właśnie dlatego wszyscy jesteśmy zaplątani w korzenie, żyjemy na naszej „podpórce korzennej” (dosłowny przekład słowa „muladhara”). Jesteśmy zakorzenieni w tym świecie — kiedy kupujecie u konduktora bilet tramwajowy, kiedy kupujecie bilet do teatru czy kiedy płacicie kelnerowi, macie do czynienia z rzeczywistością, z którą się stykamy. Jaźń wówczas śpi — wszystko, co dotyczy bogów, spoczywa w stanie uśpienia.

Po tym zdumiewającym stwierdzeniu musimy się teraz przekonać, czy taka interpretacja istotnie jest uprawniona — jeśli o mnie chodzi, wcale nie byłbym tego taki pewny. Ba, jestem wręcz przekonany, że profesor Hauer akurat w tej kwestii nie zgodzi się ze mną. Jeśli chodzi o sprawy tego rodzaju, trzeba się zdobyć na całkiem sporo myślenia psychologicznego, o ile chcemy, by umysł człowieka Zachodu jakoś to wszystko strawił. Jeśli nie damy z siebie wszystkiego, jeśli popełnimy błąd, przystosowując tę wschodnią symbolikę do naszej zachodniej mentalności, po prostu ulegniemy zatruciu, albowiem symbole te charakteryzują się skłonnością do przywierania — w jakiś sposób splatają nieświadomość i nie chcą nas od siebie uwolnić. Ale są one ciałem obcym — corpus alienum — w naszym systemie, hamując naturalny wzrost i rozwój naszej psychologii. Sytuacja tego rodzaju prowadzi do wzrostu z drugiej ręki czy zgoła do intoksykacji. To właśnie z tego względu należy zdobyć się na nadludzki wręcz wysiłek, by pokierować tymi sprawami i tak wpłynąć na te symbole, by przeciwdziałać ich wpływom. Zapewne nie potraficie stwierdzić doniosłości tego, o czym tu wam mówię, ale w takim razie potraktujcie to jako hipotezę. Jest to jednak coś więcej, jak tylko hipoteza — to prawda. Aż nadto często dane mi było się przekonywać, jak niebezpieczny może być wpływ tych symboli.

Jeśli wychodzimy od założenia, że muladhara jako „korzenna podpora” to ziemia, na której stoimy, musi tu chodzić o nasz świat świadomy; albowiem tu, na tej ziemi stoimy, tutaj są cztery kąty tej ziemi. Miejscem, gdzie się znajdujemy, jest mandala ziemi. Wszystko, co możemy powiedzieć o muladharze, odpowiada naszemu światu. Jest to ciemne, nieświadome miejsce, gdzie ludzie padają ofiarą impulsów, popędów, niewiedzy i participation mystique. Jesteśmy nieszczęśliwymi ofiarami okoliczności, samym rozumem niewiele tu naprawimy. Owszem, jeśli czas jest spokojny, jeśli nie ma wielkich burz psychologicznych, za pomocą techniki możemy coś wskórać, ale gdy zrobi się niespokojnie, gdy wybuchnie wojna czy rewolucja, wszystko bierze w łeb — jesteśmy zgubieni.

Poza tym: żyjąc w trójwymiarowej przestrzeni, mówiąc rozsądnie i zachowując się, zdawałoby się, sensownie, nie jesteśmy indywidualni — jesteśmy zaledwie jak ryby w morzu. Tylko czasami nawiedza nas niejasne przeczucie najbliższej ćakry. Niekiedy człowiek czuje, że coś się w nim dzieje — może w niedzielę rano, a może tylko raz w roku, powiedzmy, w Wielki Piątek. Wtedy coś go leciutko popycha w stronę kościoła. Inni znowu czują wówczas, że powinni się wybrać na łono natury — na przykład w góry, gdzie wydaje im się, że życie wygląda jakoś inaczej. To właśnie wtedy Śpiąca Królewna leciutko się porusza — w nieświadomości zaczyna się budzić coś, czego nikt by się nie spodziewał. Jakiś osobliwy popęd podprogowy skłania ludzi, by uczynili coś innego, niż zazwyczaj czynią. Możemy zatem założyć, że miejsce, gdzie śpi Jaźń, psychiczne „nie-ja”, to miejsce nader banalne — dworzec kolejowy, teatr, rodzina, zawód. Ale to właśnie tutaj śpią bogowie, to właśnie tutaj jesteśmy rozsądni lub nierozsądni, jak dzikie bestie. To właśnie tutaj ulokowała się muladhara.

Skoro sprawy tak się przedstawiają, to następna ćakra, swadhiśthana, musi być nieświadomością; jej symbolem jest morze, w którym mieszka olbrzymi Lewiatan, grożąc nam zagładą. Powinniśmy jednak pamiętać, że symbole te stworzyli ludzie. Joga tantryczna w swej dawnej formie jest niewątpliwie wytworem umysłu męskiego, a zatem możemy się tu spodziewać spotkania z psychologią w znacznej mierze męską. Trudno się więc dziwić, że w owej drugiej ćakrze spotykamy wielki półksiężyc — symbol rzecz jasna żeński. Ta ćakra również ma formę padmy czy lotosu — padma to po prostu nazwa hieratyczna, to metafora joni, kobiecego narządu płciowego[8].

Pani Sawyer: Profesor Hauer powiedział, że półksiężyc nie jest symbolem żeńskim, lecz że należy do Śiwy[9].

Jung: To dotyczy Wschodu, Hindus natomiast nie zgodziłby się, by muladharę ulokować nad swadhiśthaną. Perspektywa hinduska jest absolutnie różna od naszej. Gdyby przedstawiła pani Hindusowi analogię ze słońcem, też by się na to nie zgodził, mimo że i w tym wypadku można wykazać obecność mitu solarnego.

Pani Crowley: Ich symbolika jest inna od naszej, ponieważ ich bogowie przebywają na ziemi.

Jung: Oczywiście. Cóż, Hindus jest normalny, gdy nie żyje na tym świecie, jeśli więc ludzie Zachodu przyswajają sobie symbole hinduskie i wprawiają się w stan mentalny typowy dla Hindusa, wówczas stawiają wszystko na głowie, wówczas są, by tak rzec, całkiem przekręceni. Hindusi mają nieświadomość na górze — my mamy nieświadomość na dole. Owo odwrócenie spotkać możemy wszędzie: na naszych mapach południe znajduje się na dole, ale na Wschodzie południe jest na górze, północ — na dole; wschód i zachód też są ulokowane inaczej — po prostu wszystko jest nam na odwrót.

Druga ćakra wykazuje wszelkie cechy nieświadomości, możemy przeto założyć, iż droga z formy istnienia w muladharze zaprowadzi nas do wody, czyli w nieświadomość. Na przykład jeden z moich znajomych — człowiek nie przechodzący analizy — opowiadał mi, że ma interesujące marzenia senne, wszystkie identyczne i przedstawiające dokładnie tę sytuację, o której tu mówimy: a zatem wędruje wiejską drogą, gościńcem czy ścieżką, idzie na piechotę czy jedzie samochodem — w każdym razie wszystkie sny zaczynają się od przedstawienia marszu w jakimś kierunku — ale, ku jego największemu zdumieniu, wszystkie drogi prowadzą w nieunikniony sposób do wody, do drugiej ćakry.

To właśnie dlatego pierwszy wymóg stawiany przez kulty misteryjne polegał na tym, by zstąpić do wody, do basenu chrzcielnego. Wszelka droga do wyższego rozwoju prowadzi przez wodę, związana jest z ryzykiem pochłonięcia przez potwora. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że nie dotyczy to chrztu chrześcijańskiego, z którym nie wiąże się żadne niebezpieczeństwo, jeśli jednak spojrzymy na wspaniałe mozaiki w Baptysterium Ortodoksów w Rawennie (powstałe w IV czy na początku V wieku, a zatem wtedy, gdy chrzest był jeszcze kultem misteryjnym), ujrzymy cztery cudowne obrazy — dwa przedstawiają chrzest Chrystusa w Jordanie, czwarty zaś przedstawia św. Piotra tonącego podczas burzy na jeziorze i ratującego go Zbawiciela[10]. Chrzest to przecież symboliczne zatonięcie. W Rosji istnieją sekty, które gwoli całkiem realnego wyobrażenia owego niebezpieczeństwa tak długo trzymają chrzczonych pod wodą, dopóki ci omal się nie utopią. Chodzi tu o śmierć symboliczną — o śmierć, z której rodzi się nowe życie, noworodek. Po zakończeniu obrzędu chrzcielnego wtajemniczonym często karmi się mlekiem — mamy z tym do czynienia na przykład w kulcie Attisa: nowo ochrzczonych przez osiem dni po ceremonii traktowano jako osesków, karmiono ich mlekiem i nadawano im nowe imiona[11].

W symbolice swadhiśthany odnajdujemy zatem uniwersalną ideę chrztu z wody związanego z niebezpieczeństwem utonięcia lub pochłonięcia przez Makarę. Dzisiaj, zamiast o morzu czy o Lewiatanie, mówimy o analizie, która jest tak samo groźna. Człowiek pogrąża się w wodzie, w głębi poznaje Lewiatana, a przeżycie to jest dlań albo źródłem odrodzenia, albo chwilą zniszczenia. Jeśli wybraliśmy tu właściwą analogię, to i analogia ze słońcem musi wytrzymać krytykę, albowiem cała ta historia chrzcielna należy do kręgu mitów solarnych. Po południu słońce starzeje się i słabnie, by w końcu pogrążyć się w krwawych odmętach zachodniego morza — zanurza się w wodę, po czym odbywa nocną podróż, by w chwili wschodu narodzić się na nowo. A zatem drugą ćakrę można by określić mianem ćakry czy mandali chrztu, odrodzenia lub zniszczenia — te dwa ostatnie tak czy owak są konsekwencją przeżycia chrzcielnego.

Możemy też powiedzieć co nieco na temat konkretnych cech charakterystycznych tej ćakry. Łatwo sobie wyobrazić charakteryzującą ją ognistą czerwień. Muladhara jest ciemna, barwy krwi, przedstawia mroczną namiętność, ale cynober swadhiśtany jest bardziej świetlisty, jeśli zaś uświadomicie sobie, że wiąże się to z biegiem słońca po nieboskłonie, z chwilą wschodu i zachodu, możecie sobie wyobrazić, iż owa barwa oddaje kolor pierwszych i ostatnich promieni słonecznych charakteryzujących się głęboką czerwienią. Po drugiej ćakrze możemy zatem oczekiwać objawienia nowego życia — światła, większej intensywności i aktywności; i w rzeczy samej, z cechami tymi mamy do czynienia w wypadku trzeciej ćakry, manipury[12], zanim jednak zaczniemy mówić o tym ośrodku, powinniśmy wyczerpać całą problematykę związaną z drugą ćakrą. To znamienne, że Wschód nie rzuca nam tych pierwszych dwóch ćakr pod nogi, lecz że lokuje je gdzieś wyżej. Jeśli o nas chodzi, umieścilibyśmy muladharę wysoko, ponieważ mamy tu do czynienia ze światem naszej świadomości, a następną ćakrę ulokowalibyśmy gdzieś niżej — tak podpowiada nam uczucie, ponieważ istotnie zaczynamy od góry. Ale tutaj wszystko jest na opak — zaczęliśmy od świata świadomości, możemy przeto stwierdzić, iż nasza muladhara nie jest ulokowana niżej, w brzuchu, lecz w głowie. To właśnie ze względu na to wszystko przedstawia się na odwrót.

Pani Sawyer: Ale w nieświadomości to wszystko jedno.

Jung: Aha, jeszcze pojawia się nieświadomość, w której przeciwieństwa się jednoczą. Tak, w nieświadomości wszelkie „tak” oznacza zarazem „nie”, muladhara jest w górze i w dole. Z podobną koncepcją mamy do czynienia w systemie tantrycznym. Na czym polega analogia pomiędzy adźnią[13], najwyższym ośrodkiem, a muladharą? To bardzo ważna kwestia.

Pani Fierz: W zjednoczeniu Śakti i Śiwy[14].

Jung: Tak, kundalini w muladharze[15], w stanie snu Śpiącej Królewny, zjednoczona jest z lingamem — ten sam stan panuje także w górze, w adźni, tam, gdzie dewi wróciła do boga i na powrót się z nim zjednoczyła. Bogowie znowu znajdują się w stanie twórczym, lecz całkiem innego rodzaju. Zjednoczeni tako na dole jako na górze. Oba ośrodki można traktować wymiennie.

Widzicie zatem, że jeśli mamy przejąć ten system, zanim go zasymilujemy, musimy najpierw wyjaśnić sobie własną pozycję. W naszym wypadku wszystko najwyraźniej przedstawia się inaczej: jeśli chcemy znaleźć się w nieświadomości, nie możemy wstępować — musimy zejść niżej — odbyć katabasis. Zawsze tak było. Dawne kulty misteryjne często celebrowały swe obrzędy pod ziemią. W starych kościołach chrześcijańskich pod ołtarzem często znajduje się krypta, a w niej kościół dolny. Mamy tu do czynienia z tą samą ideą, jaką spotkać możemy w symbolice mitraistycznego spelaeum, jaskini czy pomieszczeniu, gdzie świętowano obrzędy kultu Mitry. Zawsze było to jakieś miejsce podziemne — piwnica czy grota. Także kult Attisa celebrowano w pieczarach. Grota Betlejemska, w której narodził się Chrystus, też była takim spelaeum[16]. Rzymska bazylika Św. Piotra znajduje się, jak zapewne wiecie, w miejscu, gdzie wcześniej świętowano taurobolia — obrzęd chrztu z krwi — Attisa. Także arcykapłani kultu Attisa nosili tytuł „papas”, papież zaś, który kiedyś był po prostu biskupem Rzymu, przejął ten tytuł. Sam Attis to bóg umierający i wstający z martwych — w ten sposób przejawia się ciągłość dziejów.

Pan Baumann: Profesor Hauer mówił o dwóch drogach do nieświadomości — można do niej dotrzeć z prawej strony lub z lewej. Na jednej drodze spotyka się potwora morskiego z przodu, a wówczas człowiek zostaje przezeń pochłonięty; na drugiej drodze potwór atakuje człowieka od tyłu[17].

Jung: To już są subtelności systemu hinduistycznego. Powinniśmy być zadowoleni, jeśli uda nam się strawić i zasymilować cały ten materiał tak z grubsza. Cóż, właśnie już wyjaśniłem, dlaczego na Wschodzie nieświadomość ulokowana jest w górze, podczas gdy u nas, ludzi Zachodu, znajduje się ona na dole. Możemy jednak odwrócić tę całość, tak jakby muladhara była najwyżej położonym ośrodkiem, a wtedy schodzilibyśmy z niej jakby z góry — w ten sposób możemy to także postrzegać, a wówczas moglibyśmy powiedzieć, że odbywamy wędrówkę wzwyż.

Pani Sawyer: We wszystkich wizjach, które omawialiśmy na seminarium angielskim, najpierw mieliśmy do czynienia z zstępowaniem, później z wstępowaniem. Nie rozumiem, w jaki sposób pan to zamienił.

Jung: Jeśli zaczyna pani od góry, od muladhary, wówczas schodzi pani w dół, ponieważ muladhara jest na górze.

Pani Sawyer: Ale przecież muladhara znajduje się pod ziemią!

Jung: Wcale niekoniecznie — chodzi tu w każdym razie o aspekt ziemski, a tak poza tym to taka sobie façon de parler. Jesteśmy na ziemi lub w ziemi. Wspomniana tu już kobieta zaplątana w korzenie jest po prostu uwięziona w swym powszednim życiu. Na tym właśnie polegał jej specyficzny problem, toteż przedstawiła się na rysunku jako osoba uwikłana w obowiązki życiowe wynikające z jej relacji rodzinnych itp. Pójście na analizę z pewnością oznaczało dla niej wstępowanie wzwyż. Przejście przez chrzest chrześcijański też niewątpliwie oznacza wstępowanie, lecz wcale to nie przeszkadza przedstawianiu chrztu jako momentu zanurzenia w wodzie. Chrystus zanurzył się w falach Jordanu, a nie wstąpił do nieba.

Pani Crowley: Czy nie sądzi pan, że wschodnie wyobrażenie nieświadomości bardzo różni się od naszego? To jakaś inna forma nieświadomości.

Jung: Tak, w Indiach obowiązuje całkiem inna idea nieświadomości, ale nie ma sensu spierać się o to, ponieważ nie mamy na ten temat wielkiego pojęcia.

Pani Crowley: Ale przecież może pan o tym przeczytać w tekstach sanskryckich, w wedach.

Jung: Całkiem niemało się naczytałem w tym kierunku, ale do dzisiaj nie jest to dla mnie zbyt jasne. Wiem tylko, że sprawy te przedstawiają się tam całkiem inaczej. Kiedyś dane mi było na przykład korespondować z pewnym panditem na temat ćakr mandali. Człowiek ten poinformował mnie, że związane są one z medycyną, że należą do dziedziny anatomii i że nie mają znaczenia filozoficznego. Taka idea przerastała jego horyzonty intelektualne. Był to jednak bardzo oczytany w tekstach sanskryckich profesor uniwersytetu w Dakce, osobiście mi nie znany.

Pani Crowley: Na Wschodzie i na Zachodzie zdarzają się ludzie reprezentujący różne typy.

Jung: Oczywiście, ludzie i tu, i tam, reprezentują różne poglądy, z kolei cały Wschód myśli o tych sprawach inaczej niż Zachód. Ludzie Wschodu nie rozpoznają nieświadomości, tak samo jak nie wiedzą nic o tym, co my określamy mianem „świadomości”. Ich światoobraz całkowicie różni się od naszego, toteż możemy zrozumieć wszystkie te problemy jedynie o tyle, o ile pozwalają nam je ująć nasze pojęcia. To właśnie dlatego podjąłem próbę podejścia do tego ze stanowiska psychologicznego. Przykro mi, że wprawiłem panią w zamieszanie, ale dezorientacja ta jeszcze się pogłębi, gdy zacznie pani traktować to wszystko całkiem dosłownie. Lepiej niech pani tego nie robi. Gdy zacznie pani myśleć w pojęciach wschodnich, zbuduje pani system pozornie hinduistyczny, ale budowla ta składać się będzie z cegiełek psychologii zachodniej, tego zaś czynić nie wolno — tylko się pani w ten sposób zatruje. Jeśli zatem zajmujemy się całą tą problematyką — a obawiam się, że powinniśmy się tym zająć ze względu na podobne struktury własnej nieświadomości — musimy to uczynić w wyżej opisany sposób. Musimy zrozumieć czy w każdym razie wziąć pod uwagę fakt, że muladhara znajduje się właśnie tutaj, że życie występuje tu, na tej ziemi, że to właśnie tutaj śpi Bóg. A wtedy należy przystąpić do krateru[18], by odwołać się do dawnego pojęcia Zosimosa, czy do nieświadomości — w porównaniu z wcześniejszym stanem będzie to stan ujmowany jako wyższy, o ile tylko uda nam się zbliżyć do życia w wyższej formie. Możemy to osiągnąć jedynie dzięki przebudzeniu kundalini[19].

Teraz powinniśmy powiedzieć coś o kundalini i jej istocie czy też o tym, w jaki sposób można ją obudzić[20]. Jak pamiętacie, profesor Hauer stwierdził, iż kundalini może zbudzić impuls pochodzący z góry, ale by tego dokonać, trzeba być w stanie buddhi[21], w stanie czystego umysłu. A zatem krok w kierunku następnej ćakry będziemy mogli wykonać dopiero wtedy, gdy obudzimy węża, to zaś możemy uczynić jedynie dzięki odpowiedniej postawie. W perspektywie psychologicznej oznaczałoby to, że do nieświadomości można się zbliżyć tylko w pewien sposób — mając czysty umysł, właściwe nastawienie i łaskę niebieską — to właśnie tym wszystkim jest kundalini. Musi nas do niej doprowadzić coś, co jest w nas, jakiś impuls wewnętrzny. Jeśli tego nie czujemy, cały ten proces będzie zafałszowany. A zatem musi się pojawić cos specjalnego, iskra boża, jakaś pobudka, która popchnie nas przez wodę, prowadząc do następnej ćakry. I znowu mamy do czynienia z kundalini, z czymś absolutnie nie do poznania, z czymś, co może się przejawiać w formie lęku, nerwicy, ale też jako żywe zainteresowanie; w każdym razie musi to być coś nadrzędnego względem naszej woli, w przeciwnym bowiem razie cały ów proces przejścia się nie uda — zawrócimy z drogi, gdy tylko pojawi się pierwsza przeszkoda, uciekniemy, gdy tylko dojrzymy Lewiatana. Jeśli jednak rozżarzy się w nas owa żywa iskra, jeśli poczujemy nieodparty pęd, nie będziemy już mogli zawrócić, będziemy musieli zmierzyć się z przeszkodą.

Chciałbym wam podać przykład zaczerpnięty ze średniowiecznego inkunabułu — ze słynnej Hypnerotomachii albo Snu Poliphila[22]; mówiłem o tym już wcześniej. Księgę tę napisał w XV wieku pewien mnich, potomek słynnej rodziny rzymskiej. Dotarł on, by tak rzec, do nieświadomości, podobnie jak wędrowiec na początku Piekła Dantego, lecz doświadczenia swe ujął w całkiem innym języku. Opisuje on drogę przez Schwarzwald, który w owych czasach był — zwłaszcza dla mieszkańców Italii — ultima Thule, odległą dziczą, gdzie jeszcze grasował jednorożec; było to miejsce tak dla nich obce, jak dla nas środkowoafrykański busz. Tam właśnie wędrowiec zboczył z drogi i spotkał wilka. Zrazu przeląkł się, później jednak poszedł za wilkiem do źródła, z którego napił się wody — aluzja do chrztu. Następnie doszedł do ruin dawnego miasta rzymskiego— przeszedł przez bramę miejską, a wówczas ujrzał posągi i osobliwe inskrypcje symboliczne na murach; teksty te Poliphilo cytuje, my zaś możemy zauważyć, że są one nader interesujące z psychologicznego punktu widzenia. Nagle wędrowiec poczuł się jakoś nieswojo, opadł go lęk, chciał zawrócić, przeto skierował się w stronę bramy, ale tam drogę zastąpił mu smok. Nie mógł się cofnąć, musiał iść dalej przed siebie. Tym smokiem jest kundalini, ponieważ — widzicie — w pojęciach psychologicznych kundalini jest tym, co popycha nas do wielkiej przygody. „O, do diabła, po co ja tu w ogóle wlazłem!” — mówimy, gdy znaleźliśmy się w opałach, ale gdy zawrócimy, z naszego życia zniknie przygoda, straci ono cały swój urok, zostanie odcięte od korzeni. To właśnie owo poszukiwanie sprawia, że życie jest warte przeżycia, a do poszukiwań popycha nas kundalini — to właśnie ona jest owym boskim popędem. Jeśli na przykład średniowieczny rycerz dokonał jakiegoś wielkiego dzieła, jeśli przyszło mu walczyć ze smokiem i oswobodzić dziewicę, wówczas czynił to zawsze dla pani swego serca — była nią kundalini. Gdy Leo i Holly wyprawiają się do Afryki na poszukiwania „Onej”[23], ta ostania nakłania zaś ich do najbardziej niewiarygodnych przygód, to i ona jest kundalini.

Pani Crowley: To anima?

Jung: Tak, kundalini to anima[24]. To właśnie z tego względu, wbrew sugerowanej przez hinduizm męskiej symbolice półksiężyca, twierdzę, iż druga ćakra jest w dużej mierze żeńska, ponieważ woda to łono odrodzenia, to chrzcielnica. Księżyc jest, rzecz jasna, symbolem żeńskim, poza tym mam w domu wizerunek tybetański przedstawiający Śiwę w aspekcie kobiecym tańczącego na cmentarzu po trupach. W każdym razie księżyc zawsze przedstawiano jako miejsce, gdzie udają się dusze zmarłych — idą tam po śmierci, on zaś odradza je w słońcu. Księżyc pełen jest dusz zmarłych — jest on, by tak rzec, ciężarny duszami, zwłaszcza jako księżyc w pełni — które następnie oddaje słońcu, gdzie podług mitu manichejskiego dusze otrzymują nowe życie. Księżyc jest zatem symbolem odrodzenia. Również półksiężyc jest w wypadku tej ćakry nie na górze, lecz z dołu, niczym czara ofiarna, z której dusze płyną do ćakr położonych wyżej, do manipury i anahaty. Znowu mamy tu do czynienia z mitem solarnym.

 

Przypisy
 

[1] Drugą ćakrę, swadhiśthanę, opisał Wilhelm Hauer jako „życie, w którego nurcie zanurzamy się bez zastrzeżeń i bez namysłu, rzucając się w strumień rzeki życia, pozwalając się mu unosić, płynąc w kierunku wszystkiego, co ku nam nadpływa”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 75.

[2] Wyrażenie pochodzące z Satćakranirupany. Zob. s. i nast. niniejszego tomu.

[3] Wilhelm Hauer opisuje muladharę jako „ćakrę zawierającą korzeń rzeczy. Jest to rejon ziemi, twórczej siły męskiej i żeńskiej... podstawa świata”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 68.

[4] Miejsce między odbytem i korzeniem narządów płciowych. [Przyp. tłum.]

[5] Wyobrażenie swadhiśthana-ćakra przedstawia Makarę – potwora mitologicznego – na wodzie. Zob. il. 3.

[6] Wilhelm Hauer zdefiniował ćakry jako „symbole doświadczania życia”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 58.

[7] Zob. Carl Gustav Jung: Über Mandalasymbolik. [Gesammelte Werke. T. 9/1. Par. 640 i nast. O symbolice mandali. Il. 25 – przyp. tłum.]

[8] Wilhelm Hauer opisuje przedstawienie tej ćakry w następujący sposób: „W środku koło, łupina owocu, zawierające białą mandalę w kształcie lotosu... jest tu też półksiężyc, także biały”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 74.

[9] „Hauer: »Półksiężyc w swadhiśthanie jest symbolem Śiwy«. Pani Sawyer: »Czyż półksiężyc nie jest zazwyczaj symbolem żeńskim?«. Hauer: Nie w Indiach. Tam półksiężyc zawsze jest symbolem Śiwy«”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 84.

[10] Jung wspomina to przeżycie w swej autobiografii. Zob. Carl Gustav Jung: Wspomnienia, sny, myśli. Aniela Jaffé dodaje w przypisie, że „Jung interpretował tę wizję nie tyle jako zjawisko synchroniczne, ile jako ulotny twór nieświadomości, powstały w związku z archetypową ideą inicjacji. Bezpośrednia przyczyna tej konkretyzacji leżała, zdaniem Junga, w szczególnym odniesieniu jego animy do Galii Placydii i w wywołanym przez nie wybuchu emocji”. Carl Gustav Jung: Wspomnienia, sny, myśli. Opis Junga podany w autobiografii odbiega w szczegółach od tego, który przedstawił w trakcie seminarium. Jeśli chodzi o charakter tych różnic oraz o nową interpretację całego epizodu, zob. Dan Noel: A Viewpoint on Jung’s Ravenna Vision. „Harvest: Journal for Jungian Studies”. T. 39/1993. S. 159-163.

[11] Zob. Carl Gustav Jung: Symbole der Wandlung. Analyse des Vorspiels zu einer Schizophrenie. [Gesammelte Werke. T. 5. Symbole przemiany. Analiza preludium do schizofrenii (Dzieła. T. 3). Par. 659-662 – przyp. tłum.]

[12] Wilhelm Hauer definiuje manipurę w następujący sposób: „Mani oznacza perłę lub klejnot, pura to pełnia lub bogactwo; można by zatem okreslić tę ćakrę mianem skarbu w postaci pereł lub klejnotów”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 68.

[13] Wilhelm Hauer definiuje tę ćakrę w następujący sposób: „Adźńa to »rozkaz«; to coś, o czym wiadomo, że należy to uczynić; związane jest to z poznaniem... jest to rozkaz lub potwierdzenie, którego sami sobie udzielamy, powiadając, że to i to jest naszym obowiązkiem”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 69.

[14] Wihelm Hauer opisuje to w następujący sposób: „Joni i lingam, siła żeńska i siła męska, są zjednoczone, nie pozostają w stanie separacji”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 90.

[15] Wilhelm Hauer opisuje muladharę w następujący sposób: „Znowu mamy tu do czynienia z joni i lingamem – tutaj śpi kundalini. Joni jest czerwona, lingam jest ciemnobrunatny – symbolizuje to życie erotyczne w całej jego pełni. Jest to całkiem inna czerwień niż w sercu centrum adźni, gdzie pierwiastek erotyczny żyje w wyższym sensie – tutaj natomiast występuje on w aspekcie realnym, ziemskim”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 92.

[16] Carl Gustav Jung zauważa: „Postać Attisa jest ścisle związana z postacią Chrystusa, jako że podług pradawnej tradycji betlejemska Grota Narodzenia miała być sanktuarium Attisa. Współczesne wykopaliska potwierdziły tę tradycję”. Carl Gustav Jung: Einige Bemerkungen zu den Visionen des Zosimos. [„Eranos-Jahrbuch 1937”. Zürich: Rhein-Verlag 1938. Pt. Die Visionen des Zosimos w: Gesammelte Werke. T. 13. Par. 92. Przypis 39 – przyp. tłum.]

[17] Zob. przypis na s. niniejszego tomu.

[18] Carl Gustav Jung pisze: „Krater to najwyraźniej cudowne naczynie, to basen chrzcielny czy piscina, to miejsce, gdzie odbywano baptismos, zanurzenie, chrzest. W ten sposób dokonywała się przemiana w istotę duchową”. Carl Gustav Jung: Die Visionen des Zosimos. Gesammelte Werke. T. 13. Par. 97.

[19] W rękopisie pt. Die Beschreibung der beiden Centren Shat-Chakra-Nirupana (S. 2) Carl Gustav Jung pisze: „W muladharze śpi kundalini. Jest to aktywność utajona, przejawiająca się na zewnątrz. Dzięki niej człowiek jest związany ze światem i mniema, iż jego »ja« jest tożsame z jego Jaźnią. Kundalini to utajona ćit (świadomość), kiedy zaś się budzi, wraca do swego pana. Jest to »świadomość-świata«, w przeciwieństwie do ćit-atma, świadomości osobniczej”.

[20] Wilhelm Hauer definiuje kundalini w następujący sposób: „Kundalini, tak jak ją rozumiemy tutaj, w żadnym wypadku nie jest erotyczną siłą mężczyzny, lecz jest formą siły kobiecej, która nie jest niczym innym, jak tylko czystą wiedzą; w sile żeńskiej istnieje pewien potencjał poznania, siła, która w żaden sposób nie wiąże się z erotyką – należy ją uwolnić i zjednoczyć z potencjałem poznawczym mężczyzny na najwyższym szczeblu rozwoju”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 97.

[21] Wilhelm Hauer opisuje buddhi w następujący sposób: „Buddhi to narząd intuicji składający się z czystej sattwy, z substancji świata świetlistego stanowiącej podstawę poznania, wiedzy i wglądu”. Wilhelm Hauer: Yoga, Especially the Meaning of the Cakras. S. 96. Mircea Eliade twierdzi, że buddhi w sankhji-jodze to pojęcie intelektu męskiego. Zob. Mircea Eliade: Joga. Wolność i nieśmiertelność. S. 33-34.

[22] Zob. Linda Fierz-David: Der Liebestraum des Poliphilo. Ein Beitrag zur Psychologie der Renaissance und der Moderne. Zürich: Rhein-Verlag 1947. Jung napisał przedmowę do tej książki. Zob. Carl Gustav Jung: Gesammelte Werke. T. 18/2. Par. 1749-1752.

[23] Jeśli chodzi o dyskusję na temat książki Ridera Haggarda pt. She, zob. Carl Gustav Jung: Analiza marzeń sennych Według notatek z seminariów 1928-1930 (Seminaria. T. 1). S. 119-120, 585, 587. [Przyp. tłum.]

[24] Podawaną przez Junga interpretację kundalini jako animy można wytłumaczyć nastęującym opisem sir Johna Woodroffe’a: „Ona, która »lśni jak łańcuch świateł« - błyskawica – w centrum jego ciała jest »wewnętrzną kobietą«, do której odwołują się słowa: »Po cóż mi zewnętrzna kobieta? Mam wewnętrzną kobietę w sobie«”. [Arthur Avalon: Yoga kundalini. Ścieżka poznania siebie. S. 252 – przyp. tłum.] W egzemplarzu Junga słowa te były grubo podkreślone – Jung cytuje cały ten fragment w swym rękopisie pt. Die Beschreibung der beiden Centren Shat-Chakra-Nirupana (S. 2). Ostatnie zdanie – „Mam wewnętrzną kobietę w sobie” – cytuje w rękopisie pt. Avalon Schlange (S. 1).

W artykule pt. Über Mandalasymbolik powiada Jung w komentarzu do mandali namalowanej przez młodą kobietę (rysunek przedstawia zwiniętego węża): „Próbuje on wydostać się; jest to przebudzenie kundalini, oznaczające, iż chtoniczna natura naszej pacjentki staje się aktywna. W praktyce oznacza to uświadamianie sobie własnej natury popędowej”. Carl Gustav Jung: Über Mandalasymbolik. Gesammelte Werke. T. 9/1. Par. 667. [O symbolice mandali. S. 95 – przyp. tłum.

powrót do strony Analizy marzen sennych     powrót do strony eGNOSIS