eGNOSIS

Przez ciemne zwierciadło

Philip K. Dick

Philip K. Dick (1928-1982) był jednym z najwybitniejszych pisarzy fantastyczno-naukowych. Dick przejawia – i w swych utworach i w życiu – postawę zdeklarowanego gnostyka. Wie, że to, co większość społeczeństwa bierze za rzeczywistość, to tylko sprytnie zmajstrowana dekoracja. Stara się dotrzeć do prawdziwej natury świata, odsłonić jego skrywane oblicze. Determinacja Dicka w konieczności przedostania się za zasłonę ma wymiar ostateczny. Całe życie kładzie na szali pasji poznania prawdy, rujnuje sobie zdrowie wypróbowując (rozpaczliwie) rozmaite wytrychy chemiczne, zraża najbliższych ludzi, którzy nie są w stanie dotrzymać mu kroku, albo znieść efektów ubocznych pasji. Doznaje objawień, widzi prowadzący go ku drzwiom światła promień, za którym podąża mimo topniejących z każdym krokiem sił. Wreszcie nie jest w stanie zrobić decydującego skoku. Płaci najwyższą cenę – życia.

Ważne książki Dicka to: Ubik, Trzy stygmaty Palmera Eldricha, VALIS, Boża inwazja, Transmigracja Timothy Archera, Przez ciemne zwierciadło, Człowiek z wysokiego zamku, Słoneczna loteria, Labirynt śmierci (można by jednak dodać jeszcze wiele tytułów).
Ciekawa biografia Dicka pióra Lawrence’a Sutina ukazała się również w naszym kraju.



 

 

— Jak myślicie — zapytał głośno, przeciskając się z trudnością między jadącymi samochodami — czy kiedy umrzemy i staniemy przed Bogiem w Dniu Sądu, to nasze grzechy będą uporządkowane chronologicznie, czy w zależności od ich wagi — to znaczy rosnąco albo malejąco, czy też może alfabetycznie? Nie mam wcale ochoty, żeby Bóg na mnie ryczał, kiedy umrę w wieku osiemdziesięciu sześciu lat: ,,A, to ty jesteś tym ma m chłopcem, który w 1962 roku ukradł trzy butelki coli z ciężarówki zaparkowanej przed 7-11? Będziesz się teraz musiał nieźle napocić, żeby się z tego wytłumaczyć!” [...]

 

— Barris, przeczytam ci coś. — Zaczął czytać z książki, wyjątkowo płynnie akcentując frazy. — ,,Człowiek, któremu dane jest obcować z Chrystusem w sposób bardziej namacalny niż z całą otaczającą go rzeczywistością...”

— Co takiego? — zapytał Barris.

Luckman czytał dalej :

— ,,...niż z całą otaczającą go rzeczywistością naszego świata, z Chrystusem wszechobecnym i tryumfującym; z Chrystusem, który jest jedyną definicją i uniwersalną zasadą działania Wszechświata...”

— Co to jest? — zapytał Arctor

— Chardin. Theilhard de Chardin.

— Jezus Maria, Luckman — powiedział Arctor.

— ,,...taki właśnie człowiek żyje w przestrzeni, w której nie nęka go wielopostaciowość rzeczy, a która jest jednocześnie miejscem najdogodniejszym do osiągnięcia ostatecznego spełnienia”. — Luckman zamknął książkę. [...]

 

Czuł się naprawdę fatalnie, bo ich tam zostawił, bo był świadkiem, jak wstąpili w mrok, a on ciągle nie wiedział, dlaczego tak się stało i co to wszystko ma znaczyć, jednak po chwili przyszło mu do głowy, że może jeszcze wszystko się odwróci i pójdzie w dobrą stronę, i ta myśl dodała mu otuchy. Właściwie spowodowała nawet, że prowadząc samochód i omijając niewidoczne policyjne pułapki, wyświetlił sobie w głowie fantastyczną scenkę:

I OTO SIEDZIELI ZNÓW OBOK SIEBIE, JAK NIEGDYŚ BYWAŁO

Nawet ci, którzy już nie żyli albo wypalili się jak Jerry Fabin. Siedzieli tu i tam w jakimś dziwnym świetle, które nie było światłem słonecznym, tylko czymś lepszym, czymś na kształt oceanu, który otaczał ich ze wszystkich stron. [...]

 

Czy widzą jasno, czy może jak przez ciemne szkło? Mam nadzieję, że widzą jasno, bo ja sam ostatnio nie potrafię zajrzeć w głąb duszy. Widzę tylko ciemność. Ciemność w sobie i ciemność dookoła. Mam nadzieję, że detektory widzą jaśniej, tak byłoby lepiej dla wszystkich. Bo jeśli detektory widzą wszystko jak przez ciemne szkło, tak jak ja, to jesteśmy skazani na zgubę, skazani od samego początku, i umrzemy, znając tylko niewielki fragment rzeczywistości, który w dodatku pojmujemy na opak. [...]

 

— Każdy człowiek widzi tylko drobny ułamek całej prawdy i bardzo często, a właściwie... nieprzerwanie i celowo oszukuje się również co do natury tego niewielkiego, lecz bezcennego ułamka. Część jego jaźni obraca się przeciw niemu i zachowuje się jak inna osoba, zwalczająca go od wewnątrz. To człowiek w człowieku. Człowiek, który jednocześnie nie jest człowiekiem. [...]

 

— Przez lustro — powiedział Fred. Przez ciemne zwierciadło, pomyślał, przez ciemny ekran. Święty Paweł, kiedy mówił o zwierciadle, nie miał na myśli szklanego lustra, bo takich wtedy jeszcze nie było, ale swoje odbicie, kiedy patrzył w wypolerowane dno metalowego naczynia. Powiedział mu o tym kiedyś Luckman, który czytał teologiczne książki. Nie chodzi o teleskop czy układ soczewek, które nie odwracają obrazu; nie o świat widziany przez coś, ale o własną twarz w odbiciu, w odwróceniu — przeciągniętą przez nieskończoność. To tak, jak mi właśnie powiedzieli. Nie patrzy się  p r z e z  lustro, ale widzi się obraz  o d b i t y  w lustrze. Obraz, który do ciebie wraca: to ty, twoja twarz, ale jednocześnie ktoś inny. [...]

 

— I wtedy wypełni się słowo napisane — powiedział jakiś głos. — Śmierć zniknie, bo połkną ją zwycięzcy. — Możliwe, że tylko Fred usłyszał te słowa. — Kiedy zobaczysz odwrócony napis, będziesz wiedział, co jest iluzją, a co prawdą. Skończy się zamęt, i śmierć... ostatni wróg, substancja zwana Agonią... zostanie połknięta, lecz nie ogarnie już ciała, tylko zniknie pożarta przez zwycięzców. Słuchaj teraz, bo wyjawię ci sekret: nie wszyscy zaśniemy w objęciach śmierci.

Sekret, pomyślał, wyjaśnienie tajemnicy. Świętej tajemnicy. Nie umrzemy.

Odbicia znikną.

Natychmiast.

I zajdzie w nas zmiana. Chce mi przez to powiedzieć, że zostaniemy nagle odwróceni we właściwą stronę. I to

w mgnieniu oka. [...]

 

 

Wykorzystano fragmenty przekładu Tomasza Jabłońskiego

 

 

[Wybór i nota o autorze - Lech Robakiewicz]

powrót do OKREGU CYTAT     powrót do strony Biblioteki GNOSIS