eGNOSIS

Matrix, czyli filmowe odczytanie gnozy 

Mariusz Dobkowski

Mariusz Dobkowski
(ur. 1967) - historyk. Zajmuje się
religioznawstwem. Interesuje się herezjami średniowiecznymi, nurtami dualistycznymi w chrześcijaństwie (głównie kataryzmem) i symboliką religijną. Redaktor naukowy prac zbiorowych: Nurty chrześcijaństwa, Semper, Warszawa 1995 oraz Kościoły, wspólnoty, herezje, Semper, Warszawa 1997, autor artykułów naukowych, popularnonaukowych i recenzji; uczestniczy w przygotowywaniu haseł do wielotomowej publikacji Religia. Encyklopedia PWN.



 

 

Matrix (The Matrix). USA 1999. 136 min. Reż. i scen. Andy i Larry Wachowski. Zdj. Bill Pope. Muz.: Don Davis. Scenogr.: Owen Paterson. Wyk.: Keanu Reeves, Laurence Fishburne, Carrie-Anne Moss, Hugo Weaving, Joe Pantoliano.

 

   

Każdy, kto kiedyś zajmował się gnozą antyczną (gnostycyzmem) miał z pewnością kłopot ze znalezieniem odpowiedników dla gnostyckich symboli i wizji świata w sferze sztuk plastycznych. Zda się, iż zawrotną i niejednoznaczną treść gnozy można przedstawić albo w aluzyjnej i symbolicznej literaturze, albo doświadczyć jej jako bezpośredniego objawienia. Z wielkim więc zdziwieniem i — powiem od razu — ukontentowaniem odnalazłem odzwierciedlenie mitu gnostyckiego (i jego reinterpretację) w Matriksie braci Wachowskich.

Według wyobrażeń gnostycyzmu (rozwijającego się w basenie Morza Śródziemnego między I a IV w.n.e.) istnieją dwa światy: świat dobrego boga i świat złego demiurga. Co do drugiego z nich nie ma wątpliwości: jest on przecież bezpośrednio dostępny każdemu i zniewala oczywistością swojego istnienia. Jednak owa „sielanka” ontyczna i epistemologiczna nie jest dostępna dla wszystkich, gdyż rodzą się ludzie żywiący niejasne przeczucie, iż ze światem, w którym żyją, coś nie jest w porządku: został źle urządzony, nie jest jedyną rzeczywistością lub jego realność jest wątpliwa. To właśnie gnostycy. Wielki moment w ich życiu to chwila Objawienia (dziś powiedzielibyśmy językiem psychologii — uświadomienia), czyli przekształcenia owej mglistej intuicji w pewność: oprócz bezpośrednio dostępnego kosmosu — z pozoru jedynego — istnieje także inny ukryty świat.

Zwykle owo Gnostyckie Uświadomienie szybko wzbogacało się o wątki szczegółowe, jak ten, że drugi świat jest światem dobra, bo jego władcą jest Dobry Bóg, albo ten, że tak jak istnieją dwa światy, również i człowiek składa się z dwóch substancji: ciała — należącego do świata zmysłowego i przemijającego oraz duszy pochodzącej z niebiańskiego królestwa Dobrego Boga, do Pleromy.

Nawet jeżeli świadomość takiego porządku rzeczy nie była — mówiąc łagodnie — przyjemna, z pewnością uspokajała niepewność, trawiącą gnostyka od dawna, gdyż rozpoczynało się to, co dla niego najważniejsze — zbawienie przez wiedzę. Mit gnostycki objaśniał całą rzeczywistość: i tę zmysłową i tę ukrytą — w ten sposób, że odkrywał genezę owych przeciwbieżnych światów.

Najbardziej znany system gnostycki, autorstwa Walentyna, opowiadał, że na początku w Pleromie istniał dobry Bóg nazywany Praojcem. Z niego to powstały emanacje — inne niebiańskie byty, które jednak nie przekroczyły granicy Pleromy. Ostatnia z nich, najczęściej zwana Sofią, odeszła najdalej od Praojca i postanowiła samodzielnie począć nowy byt. Wydała jednak płód ułomny, który został oddzielony od poprzednich emanacji i wykluczony z Pleromy. Był on nazywany przez walentynian Dolną Sofią. Tak powstała substancja złego świata, czyli naszego. Dolna Sofia powołała do życia demiurga — stwórcę widzialnego świata. W tym momencie objawienia gnostyk był już wyposażony w całą wiedzę zbawczą albo, używając symboliki gnostyckiej, przebudził się ze snu w tym świecie i przypomniał sobie wydarzenia ze świata niebiańskiego. Teraz powinien zacząć działać zgodnie z posiadaną przez siebie wiedzą (gnozą). Konsekwencją tego były przygotowania do powrotu do świata, z którego przyszedł. Polegały one na odseparowaniu dobrej duszy pochodzącej z Pleromy od materii i ciała, będących wytworem złego kosmosu. Etyka gnostycka na dwa sposoby rozwiązywała ten problem. Większość szkół głosiła ascetyzm: skrajną powściągliwość w spożywaniu posiłków i zakaz kontaktów seksualnych i stosowała inne metody zmierzające do oczyszczenia duszy — więźnia nie z tego świata. W mniejszości znajdowały się nurty gnostyckie zalecające zlekceważenie substancji świata widzialnego poprzez oddawanie się hedonizmowi i rozpuście. Należy przewrotnie zauważyć, że pod względem celu — osiągnięcia wyzwolenia — była to metoda bardziej heroiczna: nie dość, że wyniszczała ciało nadmierną jego eksploatacją, to kierowała gnostyka w odmęty świata zmysłowości i materii by jego cząstką doskonałości drażnić tam i wyzywać ciemną substancję. Po śmierci ciała, dusza gnostyka ostatecznie oddzielona od plugawej materii wracała do swego źródła — niebiańskiego świata — Pleromy.

Cóż te skomplikowane treści filozoficzno-religijne sprzed dwóch tysięcy lat mają wspólnego z dziełem jednej z najmłodszych sztuk wizualnych? Okazuje się, że przez ten eon dziejów ludzkości nurt gnostyckiego odczuwania i pojmowania świata był obecny w duchowej kulturze ludzkości a i współcześnie nie traci na aktualności. W filmowej kreacji braci Wachowskich — podobnie jak w gnostyckiej wizji — mamy dwa światy: jeden z pozoru realny, dostępny zmysłom, drugi — świat, którego główny bohater filmu Thomas Anderson, w dzień pracownik firmy informatycznej, nocą niezwykle sprawny haker — Neo, zrazu się tylko domyśla, potem odkrywa, a w końcu uczestniczy w nim całym sobą (tzn. tym wirtualnym i fizycznym). Ponadto jest to postać odzwierciedlająca inny topos: zbłąkanej duszy (dziś powiemy językiem psychologii C.G. Junga: ego-świadomości, która stanęła u progu procesu indywiduacji), żywiącej gnostyckie przeczucie, że nie jest z tego świata i ciągle w ten świat wątpiącej. Do naszego filmowego bohatera (i owej gnostyckiej duszy zarazem) przybywa Wysłannik — można uznać zań tajemniczą dziewczynę-hakerkę, Trinity, która pierwsza nawiązuje kontakt z bohaterem lub charyzmatycznego dowódcę statku rebeliantów — Morfeusza. W mitologii gnostyckiej przypomnieniem duszy o jej przeszłości i prawdziwym statusie może być nie tylko postać, ale i list — jak w znanym gnostyckim hymnie Pieśń o Perle. Tak właśnie dzieje się w Matriksie: zapowiedzią pojawienia się Wysłannika jest list (zgodnie z konwencją przedstawionej rzeczywistości: e-mail). Gdy już Anderson/Neo staje przed Wysłannikiem ukrytej rzeczywistości, Morfeusz rozpoczyna misterium inicjacji.

Uzyskanie gnozy, czyli metafizycznego poznania nie jest tym samym, co zdobycie wiedzy erudycyjnej, nie dotyczy więc ono tylko intelektu, ale całej osoby: poznanie to zbawia, przemienia całego człowieka. W filmie dokonuje się ono poprzez rytuał przejścia. Jako analogia z dziejów ruchu gnostyckiego nasuwa się katarski obrzęd consolamentum, chrzest duchowy, który w kataryzmie, średniowiecznym ruchu religijnym tradycji dualistycznej, przynosił zbawienie. Rytuał consolamentum składał się z następujących części: rytualnego oczyszczenia, wygłoszenia mowy wyjaśniającej — na czym polega przyjęcie do nowej wspólnoty wiernych — oraz właściwego obrzędu (nałożenia rąk i księgi) powodującego, że dusza wyświęcanego może połączyć się z jego duchem (przy innej interpretacji — ciałem niebiańskim) i nałożenia wstrzemięźliwości (surowych wymagań dotyczących spożywania pokarmów i prokreacji). W filmowej wersji przedstawia się to następująco: zanim Anderson/Neo zostaje przywieziony do siedziby rebeliantów, która ma być miejscem misterium, Trinity specjalnym aparatem usuwa z jego ciała elektronicznego robala-szpiega wszczepionego przez trzech strażników Matriksu (w mitologii gnostyckiej: archonci — aniołowie zła na usługach demiurga). Jest to praktyka oczyszczająca przed obrzędem. Następnie mistrz ceremonii — Morfeusz — pyta adepta, czy świadomie decyduje się wybrać drogę poznania prawdziwej rzeczywistości, nawet gdyby wybór był bolesny. Tak też w Kościele katarskim jest zapytywany adept mający otrzymać consolamentum. Nasz bohater zgadza się wyjść naprzeciw wyzwaniu, połykając czerwoną pigułkę (chcielibyśmy powiedzieć: pigułkę wiadomości dobra i zła). Udzielana jest mu też przez mistrza ceremonii nauka wstępna. Potem staje się uczestnikiem najważniejszego etapu misterium, celu wszystkich obrzędów przejścia: dzieła powstawania nowego człowieka. A jest to pokazane zgodnie z wymaganiami współczesnej wyobraźni, syconej zewsząd rzeczywistością wirtualną. Anderson/Neo po cyberpodróży budzi się w upiornym, acz prawdziwym świecie jako człowiek podłączony do maszyn, podtrzymujących funkcje ciała i psychiki. Trzeba wyjaśnić, że w owym świecie cała ludzkość jest sprowadzona do poziomu uprawy. Cywilizacja maszyn hoduje (a właściwie uprawia na upiornych polach) ludzi dla ich energii elektromagnetycznej. Świadomość ludzi — bo została im pozostawiona przez elektronicznych ciemiężców — jest łudzona super-programem Matrix. Ponadto ludzkość jest przekonana, że żyje w realiach końca XX wieku, choć w rzeczywistości jest wiek XXII.

Powróćmy jednak do inicjacji naszego bohatera. Anderson/Neo zostaje odłączony od straszliwego „wspomagania”, wydobywa się ze swojej wypełnionej płynami próbówki, po czym długim, wąskim kanałem dostaje się do statku grupy rebeliantów (ta inicjacja to prawdziwe narodziny: macica, wody płodowe, drogi rodne, a drugie miano bohatera to przecież Neo — co trzeba czytać jako Nowy, Nowonarodzony). Tak więc rytuał zbawienia (przez wiedzę i obrzęd) ma się już ku końcowi. Zagubiona dusza — tu można już zdecydowanie użyć tylko jednego imienia bohatera — Neo, utraciła pozorne ciało z Matriksu, a uzyskała swe ciało prawdziwe, czy zgodnie z antropologią katarsko-gnostycką: swego ducha. Pozostaje ostatni element ceremonii zbawienia, tzn. nałożenie wstrzemięźliwości. Tu nie jest nim prosta asceza cielesno-pokarmowa, lecz, bagatela: zadanie wyzwolenia całej ludzkości.

W tym miejscu należy zauważyć, że moment przejścia: oddzielenia się ciała bohatera od stworzonego przez agresywne maszyny systemu podtrzymywania życia, a jego świadomości od ułudy Matriksu i przywrócenia mu psycho-cielesnej integralności w rzeczywistym świecie, ma wymiar symbolu i jak każdy symbol może być pojmowany przynajmniej na dwa sposoby. Z punktu widzenia systemu zniewalającego ludzkość, ciało Andersona/Neo zostało poronione, usunięte jako zbędny element, natomiast z perspektywy świata rzeczywistego były to narodziny — pojawienie się nowego człowieka w jego cielesnej i psychicznej pełni.

Gnostycki wątek soteryczny — choć najważniejszy w całej metafizyce gnostyckiej — był skromny, lecz skromny w tym sensie, że dotyczył zbawienia poszczególnego człowieka, konkretniej duszy. Natomiast nurt myślenia mesjanicznego, ogólnozbawczego był nurtem pobocznym w gnozie antycznej. W filmie nasz bohater, podczas rozmów z towarzyszami, dowiaduje się, iż przed nim był człowiek, który doprowadził do powstania ruchu oswobodzenia ludzkości i zapowiedział przyjście następcy, mającego doprowadzić to zamierzenie do końca. Wydaje się więc, iż dzieło braci Wachowskich uzupełnia tu wizję gnostycką o ideę Zbawiciela, będąca najważniejszą w chrześcijaństwie, ale znaną także w zaratusztrianizmie (Saoszjant), buddyzmie (Budda Maitreja), czy islamie (Ostatni Imam). Jest to postać tyleż Zbawiciela przychodzącego objawić prawdę w trakcie dziejów, co Mesjasza Paruzyjnego zstępującego przy końcu czasów. Reżyserzy filmu akt Śmierci i Zmartwychwstania Zbawcy pokazali posługując się elementami współczesnej cyberwyobraźni: Neo zostaje zastrzelony przez strażników Matriksa, a jego śmierć w cyberświecie, gdzie jest jedynie fantomem, ma pociągnąć za sobą unicestwienie jego ciała fizycznego w świecie realnym. Lecz oto nasz bohater ożywa (zmartwychwstaje) za sprawą Miłości, zatrzymuje następną salwę kul, nicuje jednego ze strażników i dowodzi, że posiadł większą od nich umiejętność panowania nad Matriksem.

Mimo wielu zbieżności pomiędzy gnostycką wizją świata a ideami obecnymi w filmie braci Wachowskich występują między nimi także różnice, bo film ten to nie prosta ilustracja gnostyckiego światopoglądu, ale także jego interpretacja posługująca się symbolami i rekwizytami przełomu tysiącleci. Najważniejszą jest wykazanie, że żadnej z przedstawianych rzeczywistości nie można uznać za dobrą: u gnostyków świat dobry i rzeczywisty jest odległy i ukryty — w filmie świat ukryty i rzeczywisty jest zły i nie-ludzki, a świat, który wydaje się znośny jest nieprawdziwy. Czyżby reżyserzy filmu prześcignęli w pesymizmie samych gnostyków, oskarżanym niejednokrotnie o diabolizację świata? Można i tak rozumieć to odczytanie gnozy. Lecz można także inaczej. Wystarczy przypomnieć, co spowodowało zmartwychwstanie bohatera i zwycięstwo nad Matriksem — pocałunek i miłość Trinity. W ten sposób ujawnia się trzeci kosmos — w porównaniu z tamtymi dwoma jeszcze zupełnie zalążkowy, ale już o wielkiej sile sprawczej, bo soterycznej — świat ludzkich związków, emocji, uczuć i ludzkiej solidarności. Zaufania i prawdy.         

 

Warszawa 1999 i 2001.

 

kamera w radiu samochodowym

z zona, która w chwili utraty kontoli nad soba wykrzyknie: To nie jest profesjonalne!

powrót do strony KINEMA     powrót do strony BIBLIOTEKI GNOSIS