eGNOSIS |
|
|
Mistyk w kręgu oświeconych. Próba przypomnienia „Króla Nowego Izraela” — Tadeusza Grabianki |
||
Maria Danilewicz-Zielińska |
||
Maria Danilewicz-Zielińska (ur. 1907 r.) - absolwentka polonistyki U.W. Do wybuchu wojny w 1939 roku pracowała w Bibliotece Narodowej. Po wyjeździe z Polski mieszkała we Francji, a później w Anglii, gdzie do roku 1972 prowadziła Bibliotekę Polską. W pismach polskich i brytyjskich publikowała szereg prac bibliograficznych oraz tekstów literackich. W 1953 r. wydała tom opowiadań Blisko i daleko, a w 1956 powieść Dom. W 1960 ukazał się tom szkiców literackich Pierścień z Herkulanum i płaszcz pokutnicy. W 1978 opublikowała Szkice o literaturze emigracyjnej, a w roku 1992 już w Warszawie - zbiór szkiców literackich i historycznych: Próby przywołań. Na emeryturze osiadła w Portugalii.
|
Żywot Tadeusza Grabianki zamyka się datami 1740-1807. Urodzony w Rajkowicach na Podolu, syn magnata o świetnych koligacjach, zmarł w tajemniczych okolicznościach, rzekomo otruty, w twierdzy pietropawłowskiej, płacąc życiem za wierność żarliwie wyznawanym poglądom. Niełatwo opanować wielojęzyczną literaturę składającą się na ułamkowy obraz działalności tej niezwykle barwnej postaci. Życie jego zahacza o Berlin, Awininon, Paryż, Londyn i Petersburg, wtórnych śladów doszukać się można w Szwecji i Stanach Zjednoczonych. Niełatwo złożyć mozaikę z drobnych rozproszonych odłamków. Tłumaczy się to zarówno charakterem działalności Grabianki, świadomie otaczanej tajemnicą, jak i koczowniczym (w pewnych okresach) trybem życia oraz kilkakrotnie powtarzającą się koniecznością szybkiego niszczenia dokumentów w związku z groźbą aresztowania czy rewizji. Życiorys „Króla Nowego Izraela” roi się od znaków zapytania i luk. Uświadamiali sobie ich istnienie zarówno XIX-wieczni biografowie Grabianki, jak i autor podstawowej monografii, prof. Józef Ujejski. Jedną z takich „białych plam” był pobyt Grabianki w Londynie związany z próbą nawiązania kontaktów ideowych i organizacyjnych z wyznawcami poglądów Swedenborga, którym — i to nie tylko w okresie poprzedzającym powstanie Godziny myśli — entuzjazmować się będzie Słowacki i bez którego nie byłoby „kolumn duchów” Towiańskiego. Król Nowego Izraela Ujejskiego ukazał się w 1924 r. Przez dzielące od tej daty czterdziestolecie ujawniło się sporo materiałów uzupełniających tę nadal cenną i podstawową książkę. Jednym z takich uzupełnień jest przeoczona przez francuskich historyków iluminizmu i tyle że wymieniona w bibliografii przy życiorysie w Polskim słowniku biograficznym relacja Roberta Hindmarscha o pobycie Grabianki w Londynie, ogłoszona w zarysie dziejów New Jerusalem Chuch, w 1861 r. Odszukał ją prawnuk Tadeusza, inż. Seweryn Grabianka z Londynu, wszechstronny i uczynny znawca zagadnienia, chętnie śpieszący z pomocą i wskazówkami, bez których szkic obecny nie mógłby powstać.
Sfrancuziały podczaszyc
Jedynak, syn Józefa Kajetana, podczaszego latyczowskiego i Marianny z Kalinowskich, wychowywał się (ponoć z inicjatywy matki) w Lunewilu i Nancy, gdzie urobiono go na gładkiego salonowca i błyskotliwego erudytę. Wrócił sfrancuziały ku szczeremu oburzeniu ojca, Sarmaty z krwi i kości, godnego potomka średniowiecznych komesów Leszczyców ze Skarszewa. Ojciec zmarł, gdy Tadeusz miał zaledwie 19 lat. Syn, sprowadzony pośpiesznie z Francji po kondukcie miał żałobną mowę i układnością wrodzoną, jako i żałosnej mowy expressyją wszystkich do żalu, niektórych do płaczu pobudził. Szczegółem nie bez wymowy jest włączona do owej mowy lwowskiej analiza zodiakowych znaków pod którymi zachorował i umarł JP. podczaszy. Fortunę odziedziczył okazałą. Ojciec władał trzema zamkami i 14 wsiami na Podolu, matka otrzymała w posagu m.in. klejnoty wartości ćwierci miliona czerwonych złotych. W legendach rodzinnych rywalizuje ze słynną Chrzanowską z Trembowli, gdyż pod niebytność męża, oblężona przez hajdamaków w zamku Rajkowieckim (...) zdołała go obronić. Spadkiem podzielić się wypadło z ową bohaterską matką, a także siostrą Teklą, kasztelanową Tarnowską. Ubytki fortuny wynagrodził z nakładem posag żony, gdy w 1771 r., przekroczywszy trzydziestkę, poślubił Teresę ze Stadnickich, dziedziczkę części wielkiej spuścizny herburtowskiej. Miał przeto co tracić, a przekonamy się, że czynił to w sposób niebanalny. Od polskości nie odszedł jednak zupełnie, o czym świadczą m.in. gęste przeplatanie biegłej francuszczyzny powiedzonkiem polskim „jak się zowie” i pseudonim „Comte Ostap, Polonais”. Obnaszał jednak ową polskość chętniej między obcymi niż na rodzinnym Podolu. Toteż nazwisko jego bliżej jest związane z Awinionem i Petersburgiem niż z owymi zamkami i kluczami, które — póki nie położyła temu kres energiczna małżonka — były finansową podporą alchemicznej, mistycznej i filantropijnej (a może i politycznej) działalności starosty liwskiego. Część majątku uratować zdołała — świadczy Kazimierz Pułaski w Kronice polskich rodów szlacheckich Podola, Wołynia i Ukrainy. Resztka owa obejmowała 38 włości i ponad 8000 męskich poddanych, jedną piątą dawnej fortuny. We wczesnej młodości zetknąć się miał we Francji ze Stanisławem Augustem Poniatowskim, przyszłym królem. Nienawidził go do śmierci w wyniku nieznanego nieporozumienia. Jako młodzieniec zawarł przyjaźń z domem Czartoryskich. Biograf jego, Huczański powiada, że powodzenie w świecie, wielka zdolność podbijania sobie umysłów, dar wymowy, pycha szlachecka i nienawiść jawna do Stanisława Augusta wyrodziły o nim przekonanie, że chce osiągnąć polską koronę. Wróżono mu jeszcze więcej — a pamiętać warto, że rzecz działa się w czasach bliskich Wernyhorze. Rosyjski biograf Grabianki, Michał Longinow, pisze, że przepowiadano mu, że zostanie królem polskim, że zamieszania wewnętrzne zgubią Rosję i Katarzynę II, że wówczas (on, Grabianka) zawładnie imperium tureckim, po czym wytępiwszy Turków opanuje Azję i część Afryki i stolicę swą przeniesie do Jerozolimy, gdzie monarchowie ziemscy będą przychodzić do niego z pokłonami i będą się uczyć u niego mądrości najwyższej, jako u nowego Salomona, główni zaś jego wyznawcy staną się władykami narodów i będą obsypani wszemi skarbami świata. Nim wytworzyła się atmosfera sprzyjająca formułowaniu przepowiedni tego typu, przyszły „król Nowego Izraela” poznawał świat wszechstronnie, ocierając się m.in. o sprawy konfederatów barskich we francuskim ich aspekcie. Ciągle odbywał podróże, (...) w 1769 roku mieszkał w Paryżu, przyjęty na dworze królewskim... umiał sobie tam zyskać ogólną sympatię pełnym dystynkcji zachowaniem.
Zwrotny moment życiowy
Duch XVIII w. — pisze Huczański — silnie go owionął (...) zapragnął reform nie dlatego, aby burzyć, lecz by odbudować moralną stronę upadającej ludzkości. Nurtowały go wątpliwości natury ogólniejszej, gdyż jak zapisał Longinow, przyjechawszy do Warszawy z Podola, spotkał się tam z jednym dawnym znajomym, który szczerze czy obłudnie zmienił sposób życia, wyjawił mu, że poprawę swą zawdzięcza temu, że miał szczęście być wtajemniczonym w tajemne nauki (sciences occultes). Trudno uwierzyć, by oznaczało to pierwsze zetknięcie się Grabianki z wielkim podziemiem oświecenia, wieku, w którym występowały w rzeczywistości dwa kierunki uzupełniające się niekiedy, częściej sprzeczne: potrzeba rygorystycznej logiki i skłonność do głębokiej erudycji nie cofająca się przed kultem zjawisk mistycznych czy tajemnych. Z manifestacjami tej postawy mógł zresztą Grabianka spotkać się bez trudu w Polsce. Poświadcza to pośrednio Huczański, dając do zrozumienia, że już przed okresem avignońskim należał do „towarzystw tajnych i sekt”. Najprawdopodobniejsze jest rozwiązanie pośrednie: w Kraju — ale za pośrednictwem cudzoziemców, a więc np. płk. Jean Auguste’a Thoux de Salvert, który w latach 1763-1767 ożywić miał w Warszawie działalność konfraterni alchemicznej, zorganizowanej na poglebiu wolnomularskim, a wywodzącej się z instytucji rzymskiej założonej rzekomo w XVI w. przez Jana Baptystę Porta. Tenże pułkownik dopomógł hr. Augustowi Moszyńskiemu do rozwinięcia loży „Cnotliwego Sarmaty”, a w 1769 r., po powrocie z wojażu, ujawnił zapas skrytych umiejętności hermetycznych, kabalistycznych i alchemicznych. W 1786 r. odnajdujemy go w Paryżu na konwencie filaletów. Jeśli istotnie łączyły go powiązania z posądzanym o filiacje jezuickie rytem „Strictae Observantiae” (Ścisłej Obserwy) w pełni zrozumiały byłby następny krok Grabianki, a mianowicie wędrówka w poszukiwaniu „Superiores Incogniti”, gdyż na nich właśnie powoływał się jako na źródło władzy baron Carl von Hund, twórca i teoretyk rytu. Była to osobliwa mieszanina symboliki wolnomularskiej, praktyk alchemicznych, nawiązań do dziedzictwa templariuszy i przedsięwzięć Charlesa Edwarda Stuarta. Von Hund miał liczne powiązania z Polską — poświadcza je wielokrotnie Walenty Wilkoszewski w niedawno ujawnionym zarysie początków wolnomularstwa polskiego. Jak Grabianka, tak i von Hund umarł pogodzony z Kościołem (1776), pochowany jest przed głównym ołtarzem kościoła katolickiego w Melrichstadt. Grabianka jest jedynym Polakiem uwzględnianym przez XIX-wieczne angielskie encyklopedie wolnomularskie. Jedna z nich (Mackenzie) przynosi informacje o rzekomych jego powiązaniach z paryskimi filaletami. Beswick szedł dalej, podając że słynny Cagliostro występował w gronie „Miłośników Prawdy” pod pseudonimami „Mosmy”, ,,St. Germain” (!) albo — właśnie Grabianki! Do legend zaliczyć także należy wersję o wizycie podolskiej Cagliostra, którego miał tam podejmować Grabianka (w 1775 r.). Dr Antoni J. (Rolle) wspomina nadto o ciągnącej się przez lat kilka korespondencji zatraconej w połowie XIX w. Nie nasuwa natomiast wątpliwości data ślubu Grabianki z Teresą ze Stadnickich (1771) oraz daty urodzin trojga dzieci: Anny (1773), Antoniego (1775) oraz Erazma (1777). W okresie tym Grabianka rezydował prawdopodobnie zasadniczo na Podolu.
Inicjacja berlińska
Kariera Grabianki-iluminata rozpoczęła się w latach 1788-1779, gdy w Berlinie w zasięgu dworu Henryka ks. Pruskiego znalazł się u boku dwu dokładnie już od dawna zidentyfikowanych postaci: ex-benedyktyna Dom Antoine Josepha Pernety i abbé Ludwika Józefa Filiberta Morveau (brata znanego chemika Guyton de Morveau), występującego pod pseudonimem Brumore’a. Niełatwo wyjaśnić, jak i dlaczego zjawił się w Berlinie. Poszlaki kierują nas ku osobom hr. Augusta Moszyńskiego, parającego się chętnie alchemią oraz hr. Alojzego Brühla, starosty warszawskiego, który około 1773 r. zorganizował w Warszawie kapitułę dogmatyczną „Strictae Observantiae” z udziałem właśnie Moszyńskiego. Grabianka udać się mógł za ich poradą do berlińskiego ośrodka alchemicznego w poszukiwaniu „mistrzów”. Dom Pernety jest postacią niezmiernie typową dla sprzeczności wieku oświecenia. Działalność jego omówił wyczerpująco Joanny Bricaud w Les Illumines d’Avignon (Paryż, 1927), rozprawie wydanej po ukazaniu się monografii Grabianki pióra prof. Ujejskiego. Urodzony w 1716 r. wstąpił za młodu do zakonu i poświęcił się badaniom naukowym z dziedzin tak różnych, jak matematyka, botanika i historia sztuk plastycznych. Wstępem do późniejszej działalności są ogłoszone drukiem liczne prace z zakresu mitologii greckiej i egipskiej, w których dowodził, że mity dadzą się sprowadzić do łańcucha powiązanych ze sobą alegorii historycznych, przekazujących w zawiłym szyfrze klucze do wielkich zagadek ludzkiego istnienia i historii. W 1763 r. wyruszył jako kapelan na Wyspy Falklandzkie w zespole słynnego Bougainville’a; napisał i ogłosił dwutomowy opis wyprawy. Po powrocie wraz z 28 innymi zakonnikami, których był przywódcą, prosił władze zakonne o zwolnienie ze ślubów. Nie doczekawszy się decyzji zrzucił habit i wyruszył do Awinionu, gdzie wznowił działalność miejscowej loży „Saint-Jean de Jerusalem”, w której historii doszukać się można powiązań stuartowskich, a także ech konfliktów społecznych między arystokracją a wyłaniającym się właśnie „stanem trzecim”. Pernety starał się związać wolnomularstwo z naukami hermetycznymi. Służyć temu miały stworzone przez niego stopnie rytu szkockiego: Chevalier des Argonautes, Chevalier de la Toison d’Or i Chevalier de Soleil (istniejące do dziś jako 26-28 stopnie rytu szkockiego). Geneza ich wywodzi się w sposób oczywisty z rozpraw Pernety’ego o symbolice mitów. Stopień 26 związany jest nadto z Prowansją poprzez postać legendarnego jelenia i, co więcej, Czarną Madonną (Vierge Noire) z kościoła pod wezwaniem św. Wiktora w Marsylii. Nawiązuje on do działalności XIII-wiecznych Peres de la Mercy (1218), zakonu rycerskiego zwalczającego niewolnictwo. (Nawiasem wspomnieć warto, że z analogicznym ujęciem wielu zagadnień mitologicznych spotkać się można u Roberta Graves’a w jego Mitach greckich, 1955). Po kilkuletnim pobycie w Awinionie, Pernety wyruszył do Berlina na dwór Fryderyka II, który zatrudnił go w swej bibliotece. Nadal pisał i publikował wiele. M.in. wdał się w ostry spór polemiczny z ex-towarzyszem wyprawy falklandzkiej, de Pauwem, który dowodził, że Amerykanie są en bloc degeneratami. Pernety był przeciwnego zdania — uważał iż są zdrowi, normalni, a nawet obiecujący. W tym także okresie poznał bliżej pisma Jakuba Boehme (którego myśli przekładał i adaptował Mickiewicz) i jeszcze bliższego naszym pisarzom romantycznym Swedenborga. Widomym znakiem tych zainteresowań są francuskie przekłady mistycznych pism wizjonera szwedzkiego. Przekładał go także drugi, obok Pernety’ego, berliński mistrz Grabianki — Brumore. Czynił to w sposób raczej osobliwy, dodając od siebie całe ustępy. W przekładzie Traktatu ciekawego o powabach miłości małżeńskiej znalazły się wskutek tego opisy „zgoła nieczyste” i „gorące” wywołujące gwałtowne oburzenie u prawowiernych adeptów Swedenborga. Pernety’ego i Brumore’a łączyła nadto praktyczna działalność alchemiczna wyrażająca się bardzo wówczas modnymi poszukiwaniami „kamienia filozoficznego” — pierre philosophale. Pod egidą ich działało w Berlinie przedsiębiorstwo zakupujące rzekomo niezbędne surowce u niejakiego Eliasza Artysty (Elie Artiste). Nazwisko to, nieobce badaczom „podziemia” XVIII w. a i znacznie wcześniej występujące w tym brzmieniu, oznacza w istocie symbol nieśmiertelnego maga, przesuwającego się przez stulecia w coraz innych przebraniach i krajach. Brumore występował wobec Grabianki w roli pośrednika, dostarczając staroście i jego otoczeniu butle tajemniczych płynów będące punktem wyjścia dalszych zabiegów alchemicznych. Podstawą ich była rtęć. (Nawiasem wspomnieć warto, że innym współcześnie żyjącym pseudo-nieśmiertelnym był hr. Saint-Germain (zm. 1795), faworyt Mme de Pompadour, który nota bene znać miał język polski i który karmił się tajemniczym „eliksirem życia”. Przebywał on około 1770 r. na dworze Fryderyka II, a więc w interesującym nas kręgu). Dla pełni obrazu wspomnieć warto, iż niektórzy badacze np. Bricaud uważają Eliasza Artystę za przyjaciela Swedenborga, finansującego jego poczynania. Jeszcze inni widzą w nim étre collectif oparte na różokrzyżowcach. Poszukiwania „kamienia filozoficznego” zbiegały się w sposób szczególny ze studiami mitologicznymi Pernety’ego. Sądził on, że w poematach Homera zaszyfrowane są przepisy na grand oeuvre. Innym jego mistrzem był Nicolas Flamel, który w ciągu 21 lat wykoncypował na 21 stronach zapisanych w 21 linijek przepisy na przekształcanie metali nieszlachetnych w czyste złoto. Myśl jego podejmowali w XVIII w. Lavoisier i Guyton de Morveau... Grabianka był więc w dobrym towarzystwie. Aby wejść w krąg wtajemniczonych i „oświeconych” illuminés, pozyskać musiał pełne zaufanie Pernety’ego i, co więcej, Brumore’a i przejść przez złożone zabiegi inicjacji. Przewidywały one siedem lat wstępnych przygotowań, siedem lat rozkazywania innym i królowanie przez dwa dalsze siedmiolecia. Nie ulega wątpliwości, jak słusznie zauważył Rolle, iż nie chciał Pernetti wypuszczać człowieka, którego należało ze względu na jego bogactwa przywiązać do siebie. Rozsądek nakazywał usidlić starostę na długie lata i cierpliwie eksploatować ogromne możliwości finansowe związane z podolską fortuną. Podobnie poczynał sobie Hoene-Wroński targując „absolutem”, jak wykazał wspomniany już prof. Ujejski. W awiniońskim Musee Calvet, którego fundator wywodzi się także z kręgu współwyznawców Grabianki, dochował się rękopis nr 3090, zawierający protokóły rozmów iluminatów z tzw. „Świętym Słowem” (o czym niżej). Dotyczy on okresu berlińskiego. Wyzyskał go częściowo prof. Ujejski przy pomocy prof. Z.L. Zaleskiego, a następnie Bricaud. W dużym skrócie da się powiedzieć, że działalność stowarzyszonych opierała się na instrukcjach udzielanych im przez „św. Słowo” (Sainte Parole). Jak działał mechanizm porozumiewania się, wyjaśnić trudno: przytaczane w rękopisie odpowiedzi są długie, patetyczne i wieloznaczne, i tylko niekiedy, w zakresie laboratorium alchemicznego, bardziej konkretne. Ale i tu sytuacja była trudna. Ilekroć, po długich miesiącach powolnego prażenia zbliżał się w teorii koniec zabiegów — nieuchronnie zdarzał się wypadek. Tak np. 3 czerwca 1779 r. pomocnik Brumore’a wywrócił naczynie z płynem podstawowym wylewając go niemal w całości. Na kilka miesięcy przedtem „św. Słowo” nakazało Pernety’emu formalne zorganizowanie stowarzyszenia i dopuszczenie do niego tylko tych, którzy poddadzą się zabiegom tzw. „konsekracji”. Trwały one przez 9 dni, a odbywały się o wschodzie słońca na podberlińskim wzgórzu zwanym „pustynią”. Wznoszono tam ołtarz Potęgi (Autel de Puissance), palono kadzidło — do chwili w której delikwent dostrzegł postać czuwającego nad nim Anioła: „konsekrację” tę określano terminem faire un Jéhovah. „Św. Słowo” zapytane przez Pernety’ego, czy Grabianka zasługuje na przyjęcie, odpowiedziało bardzo dla starosty przychylnie: Synu mój, serce jego jest czyste. Nie obawiaj się mieszania twego i jego kadzidła, gdyż pewnego dnia stanie się on siedemkroć ważniejszy od ciebie. Co więcej, chwiejne zazwyczaj „Św. Słowo” ustaliło, iż Grabianka (z racji wspomnianej wyżej czystości serca) ma być „konsekrowany” naprzód. Tak też się stało, a „św. Słowo” uznało zabieg za ważny, choć przewidziany w teorii anioł nie zjawił się u boku starosty. Na pytanie: „Dlaczego?”, „św. Słowo” zaleciło cierpliwość. Zaprzysiężeni ukonstytuowali się według dalszych wskazówek wyroczni: Grabianka otrzymał tytuł Króla Nowego Izraela, Pernety — Arcykapłana (Pontife). Całość organizacji oznaczono przejętą od Swedenborga z Apokalipsy nazwą Nowej Jerozolimy w sensie mistycznego grodu przyszłości oznaczającego urzeczywistnienie najszczytniejszych pragnień (jak w Bramach raju Jerzego Andrzejewskiego). O takiej „nowej Jerozolimie” marzył Wiliam Blake w znanym wierszu-pieśni z żelaznego repertuaru angielskiej Labour Party (...till we have built Jerusalem — In England’s green and pleasant land). Izrael w tytule „królewskim” Grabianki występuje w sensie przenośnym — idąc po linii wywodów św. Pawła — „nowym Izraelem” są chrześcijanie („Izrael z ducha”) przeciwstawiający się „Izraelowi z ciała” — obrzezanym Żydom. W nazwach tych doszukać się można także zalążka idei narodu wybranego zwężonej w następnych latach w pismach mesjanistycznych do Polski. Żydzi określani byli przez iluminatów nazwą „synów Judy”. Stosunek do nich nie był bynajmniej entuzjastyczny, a w środowiskach czysto wolnomularskich niejednokrotnie niechętny. Ciekawym wyjątkiem jest „egipski” ryt Cagliostra wyraźnie sprzyjający „synom Judy”. Związek otwarto jednak szeroko: należały doń kobiety, a nawet dzieci (z niemowlętami włącznie). Klan Grabianków reprezentowany był okazale: obok starosty znalazł się szwagier jego hr. Jan Amor Tarnowski, żona Teresa ze Stadnickich i siostra jej Tekla Tarnowska, matka ich obu, Marianna z hr. Lanckorońskich hr. Stadnicka i przyjaciel Grabianki, hr. Ronikier z Inflant. Starosta „konsekrował” również w Berlinie 6-letnią córeczkę Anetkę. Praktyczną stroną otrzymywania rzekomych instrukcji „św. Słowa” zajmowała się przyjaciółka Brumore’a, Mile Bruchier. Za jej właśnie pośrednictwem Grabianka otrzymał zezwolenie na wyjazd z Berlina do swych podolskich włości z misją zjednywania dalszych adeptów.
Wahania i kompleksy
W tym samym czasie (w jesieni 1779), po uzyskaniu przebaczenia za jakieś przewinienia (porzucenie zakonu?) i powtórnej „konsekracji”, Pernety ujrzał na owej podberlińskiej górze dwóch aniołów w kształcie ludzkim, nie będących jednak zwykłymi śmiertelnikami, i odzyskał władzę „konsekrowania” nowych członków . Miał odtąd przy swoim boku anioła pierwszego stopnia, imieniem Assadai, jakby żywcem wyjętego z Apocalipsis revelata Swedenborga. Grabianka przeżywać zaczął natomiast osobliwą tragedię rodzinną: „św. Słowo” nakazało mu rozstanie się z córeczką na lat siedem — ofiara ta przygotować miała małą Grabianczankę do roli matki nowego ludu, córki jego potęgi i sprawczyni jego chwały (znów przypomina się Robert Graves!). Z dodatkowych wyjaśnień wynika, że dziewczynką ma się zająć Brumore jako przybrany ojciec, a opiekunką ma być towarzyszka jego, Mile Bruchier, z zawodu, jak się zdaje, guwernantka. Grabiankowie usiłowali bezskutecznie wpłynąć na zmianę decyzji „św. Słowa” — nic nie pomogło, nakaz powracał w coraz bardziej stanowczej formie. 10 marca 1780 r. Grabianka zrezygnował z oporu i przywiózł córeczkę do Berlina, powierzając ją desygnowanym przez „św. Słowo” opiekunom, z którymi przebywała okrągłe trzy lata do 10 marca 1783 r., nie widując rodziców. Zdaje się, że po upływie tego czasu Brumore i Mile Bruchier przenieśli się na Podole, łącząc opiekę nad Anetką z czuwaniem nad postępami prac alchemicznych. W tym jednak spotkało ich nowe niepowodzenie. Tym razem, jak filozoficznie stwierdził Pernety, niebo im nie sprzyjało. Ogłoszony przez Augusta Viatte’a list Pernety’ego do barona Charles Nordenskjölda, pisany w Berlinie 20 października 1781 r., świadczy o stałym kontakcie Arcykapłana z Królem Nowego Izraela. Pernety donosi Szwedowi o dwu wypadkach wskrzeszenia zmarłych na Podolu chłopów, którzy przebudzili się i żyć zaczęli na nowo. Wyszli z grobów, zdrowi, chodzili i dziękowali Bogu... zgodni byli obaj, że widzieli i słyszeli o sprawach tamtego świata, zabroniono im mówić o nich. Jeden ze zmartwychwstałych miał na piersi wyryty „znak krzyża i włóczni”. Dalszy ustęp listu jak się zdaje dotyczy bezpośrednio Grabianki. Pernety pisze o szlachcicu polskim, który przed kilkoma laty osiadł na wsi i wiedzie tam życie przykładne, głosząc tym, którzy chcą go słuchać, o nadejściu nowego królestwa Jezusa Chrystusa na ziemi, oczekiwanego przez niego w najbliższym czasie. Zapewniam Pana — dodaje Pernety — że musiał otrzymać znak od Boga. Szlachcic ów miał być zwolennikiem Swedenborga (partisan de Swedenborg). Był to niewątpliwie wpływ Pernety’ego, który w owych latach pilnie przekładał dzieła szwedzkiego mistyka. Nie był jednak wyznawcą ślepym i bezkrytycznym. Przez cały ciąg swej nieortodoksyjnej działalności uważał się, jak Towiański czy Mickiewicz, za prawowiernego katolika: dlatego właśnie uzgodnić chciał swedenborgowską interpretację Trójcy św. z duchem symbolu atanazyjskiego. Własne jego odstępstwa szły w innym kierunku — niezgodnej z nauką Kościoła interpretacji stosunku Matki Boskiej do Trójcy św. W 1782 r. Pernety, którego pozycja na dworze berlińskim uległa z różnych względów pogorszeniu, otrzymał od „św. Słowa” polecenie „zerwania łańcuchów” i udania się na południe w celu kontynuowania prac nad poszukiwaniem kamienia filozoficznego i założeniem fundamentów Nowego Syjonu. Uzyskał urlop na 135 dni — taka była jego cyfra magiczna – i wyruszył w drogę, pielgrzymując naprzód do grobu Boehmego, a następnie udając się do Paryża via Praga. Tu szczegół raczej nieoczekiwany: Pernety nie unika kontaktu z władzami zakonnymi, ale dociera do nich i po długich rokowaniach, uzyskuje prawo dalszego pobytu w świecie. Udał się przeto do brata do Walencji i mieszkał tam przez czas pewien. Brumore zakupił tymczasem w Hamburgu dwie dalsze butle „płynu podstawowego”, pojechał z nimi do Bazylei, a następnie, po skomunikowaniu się ze „św. Słowem”, wyruszył do Awinionu 3 października 1784 r. i podjął tam prace alchemiczne przy pomocy miejscowego lekarza La Richardiére, czynnego członka i jednego z założycieli loży „St. Jean d’Ecosse de la Vertu Persecutée”. Wezwany przez nich Pernety asystował 26 marca 1785 r. przy inauguracji nowej próby sporządzenia kamienia filozoficznego. Wymagała ona podtrzymywania ognia przez 1200 dni do 13 lipca 1788 r. Brumore nie doczekał tej daty, zmarł bowiem w 1785 r. w Rzymie, skreśliwszy przedtem artykuł o Swedenborgu do „Journal Encyclopedique”. Przedsięwzięcie stanęło wobec poważnych trudności. Zaradzono im przy pomocy niezawodnej uczynności „św. Słowa”, które z wrodzoną mu praktycznością wezwało Grabiankę, by opuścił Podole i udał się do Awinionu z odpowiednim zapasem gotówki. Wtedy dopiero, a więc w końcu 1785 r., powstały tam wyraźne zręby organizacji para-wolnomularskiej określanej nazwą iluminatów awiniońskich. Genealogia jej jest równie zawiła jak dowolna, a raczej w części dopiero wyświetlona. Istnieją poszlaki, że nawiązywała do Académie des Sages z oddziałami w Avignonie, Montpellier, Douai — a także w Mohylowie, co przy charakterystycznym dla XVIII w. rozrzucie Francuzów i Niemców po Europie wschodniej, nie jest zjawiskiem nieprawdopodobnym. Na ślady analogicznych organizacji natrafiono w 1770 r. w Szwecji, a początki jej wiązać się miały z osobą Eliasza Ashmole’a, którego nazwisko patronuje muzeum w Oksfordzie.
[Mimo usilnych starań nie udało się nam uzyskać adresu Autorki, więc prowizorycznie zamieszczamy powyższe studium w nadziei, że nie zostanie nam to poczytane za złe. Za wszelkie wskazówki co do adresu Autorki będziemy b. wdzięczni L.R.] |
|