eGNOSIS

Rudolf Steiner (1861-1925), twórca antropozofii. 
Biografia

Chrześcijaństwo jako rzeczywistość mistyczna
a misteria dawnych czasów cz.10

Rudolf Steiner

- Przedmowa do drugiego wydania
- Wstęp
- Misteria i wiedza tajemna misteriów
- Mędrcy greccy przed Platonem w świetle misteriów
- Mistyka Platona
- Wiedza tajemna misteriów a mit
- Misteria dawnego Egiptu
- Ewangelie
- Wskrzeszenie Łazarza
- Apokalipsa
- Jezus na tle swojej epoki
- Istota chrześcijaństwa
- Chrześcijaństwo a wiedza mędrców pogańskich
- Św. Augustyn a Kościół
- Uwagi

APOKALIPSA

 

Szczególnym dokumentem jest Apokalipsa — Objawienie św. Jana, umieszczone na końcu Nowego Testamentu. Wystarczy przeczytać pierwsze słowa, by odczuć, że kryje się tutaj coś tajemniczego: „Objawienie Jezusa Chrystusa, które dał Mu Bóg, aby okazał sługom swoim rzeczy, które się wrychle dziać mają: a On je posłał w znakach przez Anioła swego słudze swemu Janowi”. To, co tutaj jest objawione, dane zostało „w znakach”. Nie można więc brać Apokalipsy dosłownie, trzeba szukać głębszej, ukrytej treści, dla której słowa są jedynie znakiem. I w dalszym ciągu tekstu niejedno wskazuje, że należy szukać jakiegoś utajonego znaczenia. Św. Jan zwraca się do siedmiu zborów w Azji. Nie chodzi z pewnością o jakieś realne ziemskie zbory, liczba siedem jest świętą liczbą symboliczną, która tu użyta została właśnie ze względu na swe znaczenie symboliczne. Rzeczywista liczba zborów czyli gmin chrześcijańskich w Azji byłaby inna. Coś tajemniczego wyczuwa się też w opisie jak św. Jan dostąpił objawienia: „Byłem w zachwyceniu ducha, w dzień pański i usłyszałem za sobą głos wielki jakoby trąby, mówiący: ... co widzisz, zapisz do księgi i poślij siedmiu zborom”. Mamy tu więc objawienie, które św. Jan otrzymał w duchu. A jest to objawienie Jezusa Chrystusa. W osłonach tajemnicy ukazuje się nam to, co przez Chrystusa Jezusa objawiło się światu. Trzeba więc szukać ukrytego znaczenia w nauce Chrystusa. Objawienie św. Jana jest w takim stosunku do powszechnie przyjętego Chrześcijaństwa, jak misteria czasów przed-chrześcijańskich do ówczesnych religii wyznawanych przez ogół. A wobec tego rozważanie Apokalipsy jako misterium wydaje się słuszne.

Do siedmiu zborów zwraca się Apokalipsa. Co należy przez to rozumieć? By pojąć, o co  chodzi, weźmy dla przykładu którekolwiek „posłanie”. W pierwszym posłaniu czytamy:

 

Aniołowi zboru efeskiego napisz: Mówi do ciebie ten, który trzyma siedem gwiazd w prawicy, który przechadza się pośród siedmiu świeczników złotych. Znam uczynki twoje i cierpliwość, i wytrwałość twoją, a iż nie chcesz popierać złych, i jako doświadczyłeś tych, którzy mienią się być apostołami, a nie są, i znalazłeś je kłamcami. A jesteś wytrwały i pracowałeś dla imienia mego i nie ustawałeś. Ale mam przeciwko tobie, żeś odszedł od swej pierwszej miłości. Nie zapomnij od czego odpadałeś, opamiętaj się i spełniaj uczynki najdoskonalsze. Inaczej przyjdę rychło do ciebie i wzruszę świecznik twój z miejsca jego, jeżeli się nie opamiętasz. Ale to jednak masz, że gardzisz uczynkami Nikolaitow, którymi ja także gardzę. Kto ma uszy, niechaj słucha, co duch mówi zborom: Zwycięzcy dam jeść z drzewa żywota, które jest w raju bożym.

 

To jest posłanie, skierowane do Anioła pierwszego zboru. Anioł, który jest duchem zboru, idzie drogą wskazaną przez chrześcijaństwo. Umie odróżnić pozornych wyznawców chrześcijaństwa od prawdziwych. Pragnie iść drogą chrześcijaństwa; pracę swą prowadzi w imię Chrystusa. Ale tutaj żąda się od niego, by żadnymi błędami nie zamykał sobie drogi do najdoskonalszej miłości. Pokazuje mu się, jak tego rodzaju błędy sprowadzają z dobrej drogi. Chrystus Jezus pokazał drogę do tego, co boskie. Ale konieczna jest wytrwałość, aby bezustannie iść naprzód w tym duchu, w jakim dany był pierwszy impuls. Ale można przedwcześnie nabrać mniemania, że się już jest na dobrej drodze. A to się może zdarzyć, jeżeli jakiś czas idziemy za Chrystusem, ale potem porzucamy tę drogę, ulegając błędnym pojęciom. Wówczas wracamy do naszej niższej natury. Odchodzimy od „pierwszej miłości”. Ale wiedza, związana z rozumem i ze światem fizycznym, może się wznieść do wyższych dziedzin, jeżeli — uduchowiona i przebóstwiona — przeobrazi się w mądrość. Jeżeli jednak nie podniesiemy jej w ten sposób, pozostanie w sferze doczesności. Chrystus Jezus pokazał drogę do tego, co wieczne. Poznanie musi z niesłabnącą wytrwałością kroczyć drogą do tego, co wieczne. Poznanie musi z niesłabnąca wytrwałością kroczyć drogą, która prowadzi do przebóstwienia. Z miłością wędrować musi ścieżką, która przeobrazi się w mądrość. Niekolaici byli sektą, która zbyt lekko brała chrześcijaństwo. Wiedzieli oni tylko jedno: że Chrystus jest boskim Słowem, odwieczna mądrością, która się rodzi w człowieku. To dla nich znaczyło, że mądrość ludzka jest już boskim Słowem. Wystarczy więc według nich uganiać się za ludzką wiedzą, aby realizować w życiu to, co boskie. Ale nie taki jest istotny sens mądrości chrześcijańskiej. Nasza wiedza, dopóki jest ludzką mądrością, jest równie przemijająca jak wszystko inne, jeżeli nie zostanie przeobrażona w mądrość boską. Ty nie jesteś taki — mówi „duch” do Anioła zboru efeskiego — ludzka mądrość nie jest dla ciebie wszystkim. Wędrowałeś wytrwale drogą chrześcijaństwa. Nie sądź jednak, że możesz osiągnąć cel, jeżeli nie masz miłości najdoskonalszej. Musi to być miłość, która przewyższa o całe niebo wszelką inną miłość. Tylko taka będzie najdoskonalszą miłością. Droga prowadząca do bóstwa nie ma końca; jeżeli się osiągnie pierwszy stopień, trzeba rozumieć, że to jest dopiero przygotowanie, aby się wznosić coraz to wyżej i wyżej. Zastanawiając się w ten sposób nad pierwszym posłaniem, widzimy, jak należy je sobie tłumaczyć. Podobnie rozpatrując dalsze posłania, możemy znaleźć ukryty w nich sens. Święty Jan odwróciwszy się ujrzał „siedem świeczników złotych, a pośrodku siedmiu onych świeczników podobnego Synowi Człowieczemu, obleczonego w długa szatę i przepasanego u piersi pasem złotym. A głowa jego i włosy były białe jako wełna biała, jako śnieg, a oczy jako płonący ogień”. W dalszym ciągu (I.20) dowiadujemy się, że „siedem świeczników to siedem zborów”. W ten sposób Apokalipsa daje do zrozumienia, że świeczniki oznaczają siedem różnych dróg prowadzących do Boga. Są one wszystkie mniej lub więcej niedoskonale. A Syn Człowieczy „miał w prawicy swojej siedem gwiazd” (V.16). „Siedem onych gwiazd to Aniołowie siedmiu zborów” (I.20). Znane z tradycji dawnych misteriów duchy przewodnie (daimony) są tutaj Aniołami zborów. A zbory są przedstawione jako ciała istot duchowych; Aniołowie są duchami tych „ciał”, podobnie jak dusza ludzka jest siłą, która kieruje ciałem człowieka. Zbory w całej swej niedoskonałości są drogami do Boga; duchy przewodnie zborów mają być na tych drogach przewodnikami i mogą nimi być, jeżeli prowadzi je Ten, który ma „siedem gwiazd” w prawicy swojej. „A z ust jego wychodził jakoby miecz obusieczny ostry, a oblicze jego jako słońce, gdy świeci w największej mocy swojej”. W tradycjach misteriów mamy również ten ostry miecz. Uczeń, który miał być wtajemniczony, truchlał na widok „obnażonego miecza”. Jak wstrząsające rzeczy musi przeżyć człowiek, który pragnie zetknąć się bezpośrednio z bóstwem, ujrzeć owo oblicze, jaśniejące „jak słonce w największej mocy swojej”. To właśnie przeżywa święty Jan. To ma być próba jego siły. „A gdym go ujrzał, upadłem do nóg jego jako martwy. On zaś włożył prawa rękę swoją na mnie mówiąc: Nie lękaj się!” (I.17). Uczeń musi doświadczyć takich przeżyć, jakich poza tym doznać może człowiek wtedy jedynie, gdy przechodzi przez śmierć. Ten który mu jest przewodnikiem, musi go wyprowadzić poza sferę, gdzie narodziny i śmierć mają jeszcze znaczenie. Wtajemniczony wkracza w nowe życie: „I byłem umarły, a oto jestem żywy na wieki wieków, i mam klucze do śmierci i do królestwa umarłych”. — Po takim przygotowaniu dane jest świętemu Janowi zbliżyć się do tajemnic bytu. „Potem widziałem: a oto otworzyły się drzwi do nieba, i do mnie: Wstąp tutaj, a pokazać, co się potem udziec będzie” (IV,1). Podania do siedmiu Aniołów objawiły świętemu Janowi, co należy czynić na ziemi aby torować drogę chrześcijaństwu; to, co dalej św. Jan ogłada „w duchu” prowadzi go do duchowego źródła wszechrzeczy, które jest utajone w fizycznym rozwoju świata, lecz ma się z czasem ujawnić w przebiegu rozwoju jako następna, uduchowiona epoka. Wtajemniczony przeżywa to, co ma kiedyś nastąpić, jako teraźniejszość oglądaną w duchu. „I zaraz byłem w duchu. A oto tron był w niebie, a na tronie postać. A podobna była na wejrzenie kamieniowi jaspisowi i sardynowi; a tron otaczała tęcza, na wejrzenie podobna szmaragdowi”. To, co jest praźródłem świata fizycznego, opisane tu jest w obrazach, w jakich ukazuje się jasnowidzącemu: „A wokół onego tronu było tronów dwadzieścia i cztery. A na onych tronach widziałem siedzących najstarszych dwudziestu i czterech, obleczonych w szaty białe, a na głowach ich korony złota” (IV.1 i nast.). Istoty duchowe, które już osiągnęły wysoki stopień mądrości, otaczające owe praźródło bytu, by oglądać jego nieograniczoną istotę i dawać w niej świadectwo. „A w pośrodku tronu i dokoła tronu cztery istoty żyjące, usiane oczami z przodu i z tyłu. A pierwsza istota podobna była lwowi, a wtóra podobna cielcowi, a trzecia miała oblicze jak człowiek, a czwarta podobna była orłowi w locie. Każda z onych czterech istot żyjących miała sześć skrzydeł, dookoła i wewnątrz usianych oczami, i bez ustanku, we dnie i w nocy, wołały: Święty, święty, święty Pan, no że Bóg on wszechpotężny, który był i jest i będzie” (IV.8.). Nietrudno się domyślić, że te cztery istoty żyjące oznaczają życie nadzmysłowe, które jest źródłem życia ziemskiego w przeróżnych jego postaciach. Głosy ich usłyszymy jeszcze później, wtedy zabrzmią trąby, kiedy życie, ujęte w kształt fizyczny, przeobrazi się w życie duchowe.

W prawicy tego, który siedzi na tronie, spoczywa księga, a w niej wytyczona jest droga do najwyższej mądrości (V.1). Jeden tylko jest godzien otworzyć owa księgę. „Oto zwyciężył lew, który jest z pokolenia Judy, korzeń Dawidowy, aby otworzył księgę i zerwał siedem jej pieczęci”. Siedem pieczęci ma księga. Siedmioraka jest mądrość człowieka. Dlatego siedmioraka, że chodzi tu znów o związek ze świętą liczba siedem. Filon — filozof i mistyk — nazywa pieczęciami wieczne myśli kosmiczne, których wyrazem są rzeczy tego świata. Mądrość ludzka szuka tych twórczych myśli. Ale dopiero w księdze, na której są one wyciśnięte, zawarta jest boska prawda. Trzeba najpierw wywikłać z osłon te myśli, według których stworzony został świat, trzeba zerwać pieczęci: dopiero wtedy objawi się to, co księga zawiera. Jezus, lew z pokolenia Judy, ma moc zerwać pieczęcie. Myślom które stworzyły świat nadał on kierunek prowadzący poprzez te Myśli do mądrości. Baranek, który został zamordowany i który własną krwią okupił swe przebóstwienie, Jezus, który przyjął w siebie Chrystusa, a tym samym przeszedł przez misterium życia i śmierci w najgłębszym znaczeniu tych słów, sam tylko otworzyć może księgę (V.9-10). A przy zerwaniu każdej pieczęci któraś z owych czterech istot skrzydlatych obwieszcza, co ma do powiedzenia (VI). Po zerwaniu pierwszej pieczęci ukazuje się świętemu Janowi biały koń a na nim jeździec z łukiem w ręku. Ukazuje się pierwsza potęga kosmiczna, wcielenie myśli, która stworzyła świat. Siła ta skierowana została na właściwą drogę przez chrześcijaństwo. Nowa wiara uśmierza spory. Po zerwaniu drugiej pieczęci ukazuje się koń czerwony, a na nim znowu jeździec. Odbiera on ziemi pokój, który jest drugą potęgą świata; odbiera go, aby ludzkość w gnuśnym spokoju nie zaniedbywała tego, co boskie. Po zerwaniu trzeciej pieczęci ukazuje się światowa potęga sprawiedliwości, pod przewodem chrześcijaństwa. Po zerwaniu czwartej — potęga religii, która przez chrześcijaństwo nabrała nowego znaczenia. Teraz jasnym się staje, co znaczą cztery skrzydlate istoty: to cztery wielkie potęgi świata, które w chrześcijaństwie mają znaleźć nowego przewodnika, wojna — lew, praca pokojowa — byk, sprawiedliwość — istota z obliczem człowieka, i poryw religijny — orzeł. Domyślamy się, jakie znaczenie ma trzecia istota, gdy po zerwaniu trzeciej pieczęci słyszymy: „Miarka pszenicy za grosz i trzy miarki jęczmienia za grosz” — a jeździec trzyma przy tym wagę w ręku. Przy zerwaniu czwartej pieczęci ukazuje się jeździec, którego imię jest „śmierć, a piekło za nim idzie”. Jeździec ów jest uosobieniem sprawiedliwości religijnej (VI.6-7).

A kiedy zerwana została piąta pieczęć, ukazały się dusze tych, którzy działali już w duchu chrześcijańskim. Ujawnia się tutaj myśl twórcza, ucieleśniona w chrześcijaństwie. Ale przez chrześcijaństwo rozumie się tutaj tylko pierwotne społeczeństwo chrześcijańskie, które przeminęło tak, jak inne formy doczesnego bytu. I zerwana zostaje szósta pieczęć (VI.). Okazuje się, że duchowy świat chrześcijaństwa jest wieczny. Widzimy lud napełniony tym duchem, z którego chrześcijaństwo samo wzięło początek. Uświęcone jest także przez to, co stworzyło. „I usłyszałem liczbę naznaczonych: sto czterdzieści i cztery tysiące, którzy byli naznaczeni ze wszystkich pokoleń synów izraelskich” (VIII.4). Są to ci, którzy przygotowywali się do rzeczy wiecznych, zanim zaistniało chrześcijaństwo i których przeobraził impuls Chrystusowy. Następuje zerwanie siódmej pieczęci: widzimy, czym w rzeczywistości stać się ma dla świata prawdziwe chrześcijaństwo. Ukazuje się siedmiu aniołów, „którzy stoją przed obliczem bożym”. (VIII.2). Tych siedmiu Aniołów to duchy znane w dawnych misteriach, ale przeniesione na grunt chrześcijaństwa. Są to więc duchy, które prowadzą do oglądania Boga w sposób prawdziwie chrześcijański. To, co teraz następuje, prowadzi już bezpośrednio do Boga, jest to „wtajemniczenie”, którego dostępuje święty Jan. Obwieszczeniem tych siedmiu Aniołów towarzyszą znaki, związane z obrzędem wtajemniczenia. Pierwszy Anioł zatrąbił, „i stał się grad i ogień zmieszany ze krwią i spadł na ziemię i trzecia część ziemi zgorzała i trzecia część drzew zgorzała i wszelka trawa zielona spalona jest”. I podobnie dzieje się, kiedy odzywają się trąby innych Aniołów. Tutaj też widać, że to nie jest wtajemniczenie dawnego typu, lecz nowe, które ma przyjść na miejsce starego. Chrześcijaństwo nie ma być udziałem garstki wybranych, jak dawne misteria. Ma być dla całej ludzkości. Ma się stać religią powszechną: prawda ma być dostępna każdemu „kto ma uszy ku słuchaniu”. Dawni wtajemniczeni wybierani byli z pośród wielu: trąby tych siedmiu Aniołów — wezwanie chrześcijaństwa — rozbrzmiewają dla każdego, kto chce je usłyszeć. Jego to sprawa, czy posłucha ich głosu. Ale też dlatego groza wydarzeń, które towarzysza wtajemniczeniu ludzkości, jest straszliwie spotęgowana. Św. Jan, przeżywając wtajemniczenie, widzi duchem to, co w dalekiej przyszłości czeka ziemie i jej mieszkańców. Widzimy tutaj, że wtajemniczony ogłada w wyższych światach, proroczo, to co na niższym planie ma się spełnić dopiero w przyszłości. W siedmiu „posłaniach” ujawnia się nam znaczenie chrześcijaństwa dla teraźniejszości; w siedmiu „pieczęciach” — to, co się już teraz przygotowuje na przyszłość, dzięki chrześcijaństwu. Dla niewtajemniczonego przyszłość jest zakryta, zapieczętowana; wtajemniczenie łamie pieczęcie, odsłania przyszłość. Kiedy przeminie ziemski okres, o którym mówią posłania, zacznie się era bardziej uduchowiona. Wówczas życie nie będzie już wyglądało tak, jak teraz, lecz będzie nawet zewnętrznie odbiciem nadzmysłowych rzeczywistości. Owe nadzmysłowe postacie ukazuje nam Apokalipsa jako cztery „istoty żyjące” i to, co się dzieje po zrywaniu pieczęci. W jeszcze dalszej przyszłości czeka ziemię to, co wtajemniczony przeżywa w brzmieniu trąb anielskich. Przeżywa on w proroczym widzeniu coś, co ma kiedyś nastąpić. Kto został wtajemniczony w duchu chrześcijańskim, widzi, jak impuls chrystusowy przenika życie ziemi i dalej w nim działa. A kiedy już uległo śmierci wszystko, co zbyt silnie związane było z doczesnością i nie mogło dojść do prawdziwego chrześcijaństwa, wówczas ukazuje się „Anioł Mocy” z otwartą książeczką w ręku i podaje ją świętemu Janowi. (X.9). „I rzekł mi: weźmej książkę a zjedz ją: uczyni gorzkość w brzuchu twoim, ale w ustach twoich słodka będzie jako miód”. Święty Jan ma więc nie tylko przeczytać owa książeczkę, musi ją całkowicie w siebie wchłonąć, pozwolić przeniknąć się treścią jej głębi. Na co się zda cała mądrość świata, jeżeli człowiek nie jest nią przepojony do głębi swej istoty. Życiem stać się musi mądrość, człowiek ma nie tylko poznać to, co boskie, ma się stać rzeczywiście podobnym Bogu. Taka mądrość, jaką zawiera w sobie książeczka, sprawia oczywiście ból doczesnej naturze człowieka: „czyni gorzkość w brzuchu” jego, lecz tym bardziej uszczęśliwia to, co w nim jest wieczne: „w ustach twoich słodkie będzie jako miód”.

Tylko przez takie wtajemniczenie może się chrześcijaństwo realizować na ziemi. Zabija wszystko, co związane jest z niższą naturą człowieka. „A ciała ich leżeć będą na ulicach wielkiego miasta, którego nazwa duchowa jest Sodoma i Egipt, gdzie też Pan ich ukrzyżowany jest”. Mowa tu o wyznawcach Chrystusa. Poniewierani będą przez doczesne moce. Lecz sponiewierana będzie tylko doczesna powłoka natury człowieczej, nad którą prawdziwa ich istota odniesie wówczas zwycięstwo. Los ich będzie w ten sposób odbiciem losu Chrystusa Jezusa, który jest wzorem dla wszystkich. „Duchowa Sodoma i Egipt” — to symbol życia, które trzyma się kurczowo rzeczy zewnętrznych i nie zmienia się pod wpływem impulsu chrystusowego. Chrystus ukrzyżowany jest wszędzie w tym, co stanowi niższa naturę. Gdzie zwycięża ta niższa natura, wszystko jest i będzie martwe. Ludzie zwłokami swymi zaściełają place miast. Ale ci, którzy to przezwyciężą, którzy zdołają wskrzesić ukrzyżowanego Chrystusa, usłyszą trąbę siódmego Anioła: „Królestwo tego świata stało się królestwem Pana naszego i Chrystusa jego, i królować będzie na wieki wieków” (XI.15). „I otworzono przybytek jego” (.19). Wtajemniczony — w wizji tych wydarzeń przeżywa na nowo odwieczna walkę wyższej natury z niższą. To wszystko bowiem, co dawniej przejść musiał uczeń, powtarza się dla każdego, kto kroczy ścieżkami chrześcijaństwa. Niegdyś zły Tyfon zagrażał Ozyrysowi: teraz pokonany być musi „smok wielki, wąż on starodawny” (XII.9). Niewiasta, dusza ludzka, rodzi niższą wiedzę, która jest mocą wrogą, jeżeli wznosząc się coraz wyżej nie stanie się mądrością. Człowiek musi się przedrzeć przez tę niższą wiedzę. Tu, w Apokalipsie, występuje ona jako „wąż starodawny”. W języku mistyków wąż był od niepamiętnych czasów symbolem poznania. A to poznanie, ten „wąż”, uwieść może człowieka, jeżeli człowiek nie zrodzi w sobie Syna Bożego, który wężowi zetrze głowę. „I zrzucony jest smok wielki, wąż on starodawny, którego zowią diabłem i szatanem, który uwodzi cały świat, zrzucony jest na ziemię i aniołowie jego z nim są zrzuceni” (XII.9). Można z tych słów wyczytać, do czego dążyło chrześcijaństwo. Miało być nową drogą wtajemniczenia. Miało dać w nowej formie to, co niegdyś osiągano w misteriach. Bo w dawnych misteriach także wąż miał być przezwyciężony. Lecz teraz miał być pokonany inaczej, niż dawniej. Na miejsce różnorodnych misteriów miało przejść to jedyne, to pramisterium, misterium chrześcijańskie. Jezus, w którym Słowo stało się Ciałem, miał być hierofantem całej ludzkości. Ludzkość cała miała się stać jego własną szkoła wtajemniczenia. Nie izolowanie wybranych, lecz zespolenie się wszystkich miało nastąpić. Tak aby każdy w miarę swej dojrzałości mógł stać się Jego uczniem. Wezwanie zwraca się do wszystkich — niech każdy, kto ma uszy czujne na ten głos, pospiesza by poznać tajemnicę. Głos wewnętrzny ma rozstrzygnąć w każdym sercu. Nie o to chodzi, by wprowadzić garstkę wybranych do świątyni, do wszystkich skierowane jest Słowo, tylko że jedni słyszą je mniej wyraźnie, inni dobitniej. Anioł w sercu człowieka, jego geniusz, platoński daimon, on sam tylko rozstrzyga w jakiej mierze dany człowiek może dostąpić wtajemniczenia. Cały świat jest świątynią, jest przybytkiem misterium. Wieczna szczęśliwość ma być udziałem nie tylko tych, którzy w ukrytych przed światem przybytkach misteriów biorą udział w przedziwnych obrzędach, co dla nich jest rękojmią wieczności — nie! Teraz „szczęśliwi są ci, którzy nie widza, a jednak wierzą”. Chociażby nawet na razie błąkali się w ciemnościach, to przecież, z czasem, oświeci ich może światłość. Nikogo się nie odsuwa, droga jest otwarta dla każdego.

Dalej Apokalipsa ukazuje w obrazach niebezpieczeństwa, jakie grożą chrześcijaństwu ze strony Antychrysta i widzimy, że mimo wszystko impuls chrześcijański musi zwyciężyć. Wszystkich innych bogów ogarnęło i wchłonęło jedno jedyne bóstwo chrześcijańskie. „A nie potrzebuje to miasto słońca ani księżyca, aby świeciły mu, albowiem chwała boża oświeca je, a świecznikiem jego jest Baranek” (XXI.25). To jest właśnie misterium Objawienia św. Jana, że misteria maja być odtąd otwarte dla wszystkich. „Potem mi rzekł: Nie zamykaj pieczęciami proroczych słów tej księgi, bowiem bliski już jest czas”. Myśli swe o stosunku swego Kościoła do dawnych Kościołów objawia nam autor Apokalipsy. Pragnie się wypowiedzieć o misteriach, dając nam wielkie duchowe misterium. Napisał je na wyspie Patmos.

Objawienie swoje otrzymał — jak mówi tradycja — w grocie. Już sam ten szczegół mówi o charakterze „Objawienia”, o jego związku z misteriami.

Tak więc chrześcijaństwo wyrosło z misteriów. Głęboka jego mądrość rodzi się w Apokalipsie jako jego misterium, ale takie, które wyrasta poza ramy dawnych misteriów. To, co niegdyś było dostępne jednostkom ma się stać dobrem ogółu.

Mógłby ktoś upatrywać w tym sprzeczność, kiedy mówi się, że tajemnice misteriów stały się jawne przez chrześcijaństwo, a potem znowu, że w wizjach Apokalipsy kryje się misterium chrześcijaństwa. Jednak sprzeczność ta znika, jeżeli sobie uprzytomnimy, że tajemnice dawnych misteriów zostały ujawnione światu przez to, co dokonało się na początku naszej ery w Palestynie. Opadła bowiem zasłona z tego, co dawniej było utajone. Chrystus przez pojawienie się na ziemi wniósł w rozwój świata coś, co jest nową tajemnicą. Dawny wtajemniczony przeżywał w świecie ducha, jak cała ewolucja dąży do „utajonego Chrystusa”, wtajemniczony chrześcijański przeżywa utajone działanie Chrystusa ujawnionego.

dalszy ciag

powrót do poprzedniej czesci     powrót do strony głównej eGNOSIS