eGNOSIS

Rudolf Steiner (1861-1925), twórca antropozofii. 
Biografia

Chrześcijaństwo jako rzeczywistość mistyczna
a misteria dawnych czasów cz.8

Rudolf Steiner

- Przedmowa do drugiego wydania
- Wstęp
- Misteria i wiedza tajemna misteriów
- Mędrcy greccy przed Platonem w świetle misteriów
- Mistyka Platona
- Wiedza tajemna misteriów a mit
- Misteria dawnego Egiptu
- Ewangelie
- Wskrzeszenie Łazarza
- Apokalipsa
- Jezus na tle swojej epoki
- Istota chrześcijaństwa
- Chrześcijaństwo a wiedza mędrców pogańskich
- Św. Augustyn a Kościół
- Uwagi

EWANGELIE

 

Wiadomości o życiu Jezusa, które można rozważać z historycznego punktu widzenia, zawarte są w Ewangeliach. Wszystko, co wiemy o jego życiu z innych źródeł „da się wygodnie pomieścić na ćwiartce papieru” — jak stwierdza Harnack, jeden z największych znawców tej sprawy w sensie historycznym. Ale jakiego rodzaju dokumentami są Ewangelie? Ewangelia św. Jana tak dalece odbiega od pozostałych, że ci, którzy poczytują sobie za obowiązek stosować w tej dziedzinie metodę historyczną, doszli do następującego wniosku: „Jeżeli św. Jan przekazuje autentyczne wiadomości o życiu Jezusa, to trzy pozostałe Ewangelie (synoptycy) nie mogą się ostać; jeżeli zaś przyznać słuszność synoptykom, to czwartą Ewangelię należy odrzucić jako źródło historyczne” (Otto Schiedel, Die Hauptprobleme der Leeeaben Jesu — Forchung, str. 15). Oto stanowisko historyka.

Nam jednak idzie tutaj o treść mistyczną Ewangelii, nie możemy więc tego stanowiska ani uznać, ani odrzucić. Na uwagę natomiast zasługuje następująca opinia: „Co się tyczy zgodności, inspiracji oraz dokładności, pisma te pozostawiają bardzo wiele do życzenia, a poza tym mierząc czysto ludzką miarą, wykazują niemało usterek”. Tak orzeka teolog Harnack w dziele Wersen des Christentums.

Ten, kto uznaje mistyczne pochodzenie Ewangelii, bez trudu wyjaśni sobie owe niezgodności, dostrzeże również, jak czwarta Ewangelia harmonizuje z trzema poprzednimi. Bo też w żadnej z nich nie chodzi o przekazanie samych tylko wydarzeń historycznych w zwykłym sensie tego słowa. Nie chodzi tu wcale o historyczną biografię. Chodzi o coś, co już od wieków istniało w tradycjach mistyki jako typowy życiorys Syna Bożego. Źródłem, z którego czerpano nie była historia, lecz tradycji tej nie przekazywano w postaci identycznej. Niemniej jednak analogie były tak wyraźne, że Buddyści opisywali życie swego nauczyciela prawie tak samo, jak Ewangeliści życie Jezusa Chrystusa. Oczywiście są też i rozbieżności. Otóż wyobraźmy sobie, że czterej Ewangeliści czerpali z czterech różnych tradycji misteryjnych. Można stąd sądzić, jak niezwykłą postacią był Jezus, jeżeli czterej — w różnych tradycjach wyszkoleni — znawcy pism światowych uwierzyli: a to jest ktoś, kto w sposób tak doskonały realizuje obraz wtajemniczonego, że można doń zastosować wzór życiorysu, pielęgnowany w misteriach. I — wobec tego — opisywali jego życie, przy czym każdy trzymał się swoich tradycji. Fakt, że relacje trzech pierwszych Ewangelistów (synoptyków) są podobne, świadczy jedynie o tym, że czerpali z podobnych tradycji mistycznych. Czwarta Ewangelia przepojona jest ideami, które przypominają filozofa Filona. Stąd znowu można wnosić tylko tyle, że czwarty Ewangelista związany był z tradycjami, których bliski był również w swej mistyce i Filon.

W Ewangeliach możemy rozróżniać szereg elementów. Po pierwsze opowiadania o faktach, które ujęte są tak, że się je bierze przede wszystkim za wydarzenia historyczne. Następnie przypowieści, w których fakty opisywane służą jedynie jako symbol, aby wyrazić głębszą prawdę. I wreszcie nauki, w których zawarte są poglądy chrześcijańskie. W Ewangelii św. Jana nie ma właściwie przypowieści. Autor czerpał ze źródeł takiej szkoły mistycznej, w której nie posługiwano się przypowieściami.

Jak myśleć o wydarzeniach i przypowieściach, przytaczanych przez synoptyków jako historyczne — na to rzuca światło przypowieść o klątwie rzuconej na drzewo figowe. U św. Marka (XI,11 i nast.) czytamy: „I wszedł Pan do Jeruzalem i wstąpił do kościoła, a obejrzawszy wszystko, gdy już była wieczorna godzina, wyszedł do Betanii z dwunastoma. A drugiego dnia, gdy wychodzili z Betanii, łaknął. I ujrzawszy z daleka drzewo figowe, mające liście, przyszedł, jeśliby snadź co na nim znalazł, a gdy do niego przyszedł, nic nie znalazł tylko liście, bo nie był czas figom. I odpowiadając Jezus rzekł doń „Niechajże więcej na wieki nikt z ciebie czasu nie pożywa”. Św. Łukasz opowiada w tym samym miejscu podobieństwo: /XIII,6 i nast./. „i powiedział im to podobieństwo: człowiek niektóry miał figowe drzewa wsadzone na winnicy swojej, a przyszedłszy szukał na nim czasu, lecz nie znalazł. Tedy rzekł do winiarza: »Oto po trzy lat przychodzę, szukając owocu na tym drzewie figowym, ale nie znajduje. Wytnij że je, bo przecież te ziemie próżno zastępuje«”. Jest to podobieństwo które symbolizuje bezwartościowość dawnych nauk, przedstawionych jako bezpłodne drzewo figowe. Co tutaj ujęte zostało obrazowo, to św. Marek przedstawia jako wydarzenie jak gdyby historyczne. Słuszne więc będzie przyjąć, że fakty podane w Ewangeliach niekoniecznie muszą być rozumiane jako historyczne (w tym sensie, że mają znaczenie), jedynie jako wydarzenia w świecie fizycznym, lecz jako fakty mistyczne. Jako przeżycia, które przemawiają do zmysłów duchowych, a które przechodzą z różnych tradycji mistycznych. A w takim rozumieniu zaciera się różnica między Ewangelią św. Jana a synoptykami. Bo przy mistycznym zrozumieniu badanie metodą historyczną nie wchodzi w rachubę. Chociażby nawet ta czy inna Ewangelia powstała o kilkadziesiąt lat wcześniej, czy później, dla mistyka mają one wszystkie jednakową wartość historyczną — Ewangelia św. Jana na równi z synoptykami.

A teraz cuda: — one także nie stanowią trudności z punktu widzenia mistyki. Mówi się, że przełamują prawa fizyczne, rządzące światem. Byłoby tak, gdybyśmy je uważali za wydarzenia, rozgrywające się w świecie fizycznym, doczesnym, dostępne zwykłemu postrzeganiu za pomocą zmysłów. Ale jeżeli to są przeżycia, do których można dojść jedynie na wyższym, duchowym szczeblu bytu, jasne jest, że nie dadzą się wytłumaczyć z punktu widzenia praw przyrodniczych, obowiązujących w świecie fizycznym.

Trzeba więc przede wszystkim nauczyć się czytać Ewangelie, wówczas będziemy wiedzieli, w jakim sensie są one opowiadaniem o założycielu chrześcijaństwa. Tu chodzi o relację zgodną z kanonami misteriów. Ewangeliści opowiadają tak, jak uczeń opowiada o wtajemniczonym. Tylko że mówią o wtajemniczeniu, które było w swoim rodzaju jedyne i które było związane z tym jednym jedynym wtajemniczonym. I zbawienie ludzkości widzą w tym, żeby je ludzie związali z owym jedynym wtajemniczonym. To, co zstępowało na wtajemniczonych, to było „Królestwo Boże”. Lecz on, ów jedyny, przynosi Królestwo Boże tym wszystkim, którzy chcą się z nim związać. To, co było dawniej przywilejem jednostki, stało się teraz wspólną sprawą tych, którzy Jezusa uznają swym panem.

Można to zrozumieć, jeżeli się weźmie pod uwagę, że wiedza tajemna misteriów wsiąkła w religię Izraela. Z judaizmu wyrosło chrześcijaństwo. Nie powinno nas dziwić, że znajdujemy zaszczepione niejako judaizmowi wraz z chrześcijaństwem poglądy misteryjne, które były wspólnym dobrem duchowym Egipcjan i Greków. Badając religie ludów znajdujemy w nich różne wyobrażenia o świecie ducha. Jeżeli dotrzemy do pielęgnowanej przez kapłanów głębszej mądrości, która stanowi jądro duchowe każdej religii, wszędzie znajdujemy tę samą treść. Plato wie, że jest w zgodzie z mędrcami Egiptu, kiedy w swych poglądach filozoficznych odsłania nam istotę mądrości greckiej. O Pitagorasie opowiadają, że podróżował do Egiptu, do Indii, że uczył się od mędrców obu tych krain. W pierwszych czasach chrześcijaństwa tak odczuwano zgodność nauk Platona z głębszą treścią pism mojżeszowych, że nazywano Platona Mojżeszem, przemawiającym po attycku.

Widzimy więc, że wiedza płynąca z misteriów istniała wszędzie. W oparciu o judaizm przyjęła taką postać, jaką przyjąć musiała, jeżeli miała się stać religią świata. Żydzi oczekiwali Mesjasza. Nic dziwnego, że o tym człowieku wtajemniczonym jak nikt inny, mogli myśleć tylko i jedynie jako o Mesjaszu. I pada stąd nawet szczególne światło na fakt, że to, co niegdyś w misteriach było sprawą jednostki, stało się tutaj sprawą całego narodu. Religia żydowska była od dawien dawna religią narodową. Naród uważał się za całość. Jego IAO był Bogiem całego narodu. Jeżeli miał się narodzić jego Syn, to również i on mógł tylko być zbawicielem narodu. Zbawionym miał być nie ten, czy inny uczeń wtajemniczonych, lecz naród cały. Wobec podstawowych założeń religii żydowskiej słuszny był więc pogląd, że jeden umiera za wszystkich. Nie ulega wątpliwości, że w łonie judaizmu istniały też misteria, które w mroku tajemnych kultów mogły wywierać wpływ na religię narodową. Obok wiedzy Faryzeuszów, trzymającej się kurczowo utartych formuł, istniała również wysoko rozwinięta mistyka. O tej tajemnej wiedzy mówiło się wśród Żydów, tak jak i gdzie indziej. Kiedy pewnego razu wtajemniczony mówił o niej, a słuchacze wyczuwali tajemny sens jego słów, rzekli mu: „O starcze, cożeś uczynił? Gdybyś był zachował milczenie! Sądzisz że możesz płynąć po niezmierzonym morzu bez masztów i żagli. Odważyłbyś się na to? Czy chcesz się wznieść na wyżyny? Nie zdołasz. Chcesz się pogrążyć w głębinach? Bezdenna przepaść rozwiera się przed tobą”. Kabaliści, którzy przytaczają te rozmowę, opowiadają też o losach czterech rabinów, którzy szukali tajemnych ścieżek do Boga. Jeden z nich umarł, drugi postradał rozum, trzeci sprowadził na świat straszliwe nieszczęścia i tylko czwarty, Rabbi Akiba, w pokoju wstępował w świat ducha i wracał stamtąd.

Widzimy, że również i w judaizmie był grunt, na którym mógł się rozwinąć jedyny w swoim rodzaju wtajemniczony. Chodziło o to tylko, żeby czuł: najwyższe dobro nie może być nadal udziałem nielicznych wybrańców, trzeba je udostępnić całemu ludowi. Musiał wynieść na światło dzienne to, co wybrańcy przeżywali w misteriach. Musiał wziąć to na siebie, żeby przez osobowość swoją być w duchu dla swoich uczniów, dla swojej rzeszy tym, czym dawniej w misteriach był kult dla ludzi, którzy brali w nich udział. Zapewne: przeżyć związanych z misteriami nie mógł od razu udostępnić swoim wyznawcom. I nawet nie mógł tego pragnąć. Ale pragnął dać wszystkim pewność, że istnieje to, co w misteriach przeżywano jako rzeczywistość. Pragnął, by nurt tego życia, które płynęło przez misteria, płynął nadal poprzez dzieje ludzkości. W ten sposób chciał ją dźwignąć na wyższy stopień rozwoju. „Szczęśliwi, którzy wierzą, chociaż nie wiedzieli”. Pewność, że bóstwo istnieje, pragnął zaszczepić w sercach jako niewzruszoną ufność. Kto nie ma dostępu do misteriów, ale ma tę ufność, zajdzie z pewnością dalej niż ten, komu jej brak. Na duszy Jezusa ciążyć musiała kamieniem świadomość, że poza misteriami może być wielu takich, którzy dostąpić mieli wtajemniczenia, a z ludem nie było tak wielu. Chrześcijańsko powinno każdemu umożliwić znalezienie drogi. Ten, kto nie dorósł jeszcze do niej, niechaj przynajmniej ma możliwość brania udziału chociażby na pół świadomie w nurcie misteriów. „Syn człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co było stracone”. Korzystać w pewnej mierze z owoców wtajemniczenia mieli odtąd nawet i ci, którzy sami nie mogli go jeszcze dostąpić. Królestwo Boże nie powinno być już teraz całkowicie zależne od obrzędów i ceremonii, nie: „Ono nie jest tu, czy tam, lecz w każdym z was”. Jezusowi chodziło nie o to, co osiągnie ten, czy ów w królestwie ducha, lecz o to, żeby wszyscy mieli przekonanie, że królestwo ducha istnieje. „Nie radujcie się, że duchy są wam poddane, lecz radujcie się, że imiona wasze zapisane są w niebiesiech”. To znaczy: Ufajcie temu co boskie, przyjdzie czas, kiedy je sami znajdziecie.

dalszy ciag

powrót do poprzedniej czesci     powrót do strony głównej eGNOSIS