eGNOSIS

 
Dzieje antropozofii w Polsce

Maja Dobiasz


Maja Dobiasz
Instytut Kultury Polskiej UW.
Niniejszy tekst stanowi fragment pracy magisterskiej pisanej pod kierunkiem prof. dr hab. Anny Mikołejko.
Redakcja i konsultacje merytoryczne — Jerzy Prokopiuk..

 

Antropozofia nie jest dla Polaków, tu jest wymagany zupełnie inny poziom świadomości, którego Polacy na ogół nie osiągają, poza nielicznymi oczywiście, a i tak ci nieliczni bardzo często się łudzą[1].
 Robert Walter

 

Dzieje antropozofii światowej bardzo ściśle splatają się z historią tego ruchu na ziemiach Polski. Antropozofia nie jest młodym ruchem, który przybył do kraju nad Wisłą po roku 1989, tak jak niektóre zjawiska New Age-owe. Już w budowę pierwszego Goetheanum zaangażowani byli przyszli działacze antropozoficzni w Polsce, część z nich także działa na emigracji. Jedną z najbardziej prominentnych postaci była Luna Drexler, rzeźbiarka urodzona we Lwowie w 1882 roku (ówcześnie Austro-Węgry). Jako młoda dziewczyna, będąc już znaną lwowską artystką, wyjechała do Paryża studiować rzeźbę i malarstwo u Emila Bourdelle'a. Podjęła także studia w Monachium w latach 1910-13[2]. Prawdopodobnie w Paryżu poznała filozofa zainteresowanego ezoteryką i szkołami inicjacyjnymi — Édouarda Schurégo zwanego we Francji akuszerem antropozofii, piszącego misteryjne sztuki teatralne, często wystawiane na scenie przez Steinera[3]. Dzięki znajomości z Schurém, Luna Drexler, mogła wysłuchać wykładów Rudolfa Steinera. Niektórzy mówią, że pojawiająca się w dramatach misteryjnych postać Luny została inspirowana właśnie osobą Drexler.[4] Zafascynowana antropozofią, studiowała eurytmię i podróżowała po Europie wysłuchując wykładów Steinera. Drexlerówna, przyjechała do Dornach w 1913 roku. Tam, kierując grupą artystów, prowadziła prace rzeźbiarskie przy kolumnach pierwszego Goetheanum[5]. Etap ten ukończyła w roku 1918 i powróciła do wolnej już ojczyzny, gdzie brała czynny udział w odnowie życia kulturalnego, życiu politycznym Lwowa oraz wprowadzaniu do Polski idei antropozoficznych. Nie zaprzestała tego nawet po trudnych dla niej prywatnie wydarzeniach nocy sylwestrowej 1922/1923, kiedy spłonął doszczętnie drewniany budynek Goetheanum — fizyczny symbol „duchowego bogactwa”[6] antropozofii i także owoc jej pięcioletniej pracy. Starania o utworzenie Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego (PTA) prowadziła już od roku 1923. Efektem porozumień z Rudolfem Steinerem, została mianowana sekretarzem generalnym Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego na rok przed śmiercią Steinera, w 1925. Drexler wzięła udział w jego pogrzebie w Dornach[7]. Rzeźbiarka wciąż pracowała nad upowszechnianiem idei antropozoficznych w Polsce — wygłaszała wykłady i zapraszała szwajcarskich gości do kraju, chcąc utworzyć grupy antropozoficzne w większych miastach — Lwowie, Krakowie, Wilnie i Warszawie[8]. Towarzystwo zostało formalnie zarejestrowane 18.10.1929 roku, a kilka dni później odbyło się spotkanie założycielskie w Warszawie, gdzie zaproszono między innymi zespół eurytmiczny Marii Steiner, prezentujący swoje pokazy w Teatrze Ateneum[9]. W tamtym okresie antropozofią zainteresowane były bowiem największe osobistości teatru polskiego — Juliusz Osterwa, Mieczysław Limanowski, czy Wilam Horzyca[10].

Drexler rozpoczęła intensywną działalność propagatorską — między innymi zorganizowała kurs dla nauczycieli szkół podstawowych w Kartuzach w 1931 roku, gdzie zaproszeni goście ze Stuttgartu i Dornach prowadzili szkolenia dotyczące pedagogiki waldorfskiej i eurytmii. Sama wygłosiła wykład o sztuce i udzielała lekcji malarstwa. Niestety jej działalność trwała krótko. Luna Drexler zmarła w roku 1933 roku wyczerpana licznymi chorobami[11]. Na stanowisku przewodniczącej PTA zastąpiła ją Maria Przyborowska, pochodząca ze znanej warszawskiej rodziny lekarskiej[12]. Jej ojcem był Adam Kazimierz Sulima-Przyborowski. Bardzo dobrze wykształcona i znająca języki obce, Przyborowska zetknęła się z wykładami pedagogicznymi Steinera w Stuttgarcie już w 1922 roku. Nad założeniem Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego pracowała wraz z Luną Drexler, aby po jej śmierci kontynuować pracę upowszechniania antropozofii w kraju. Organizowała wykłady, spotkania, kursy i warsztaty, zapraszała gości z Dornach i innych ośrodków antropozoficznych. Praca ta znów nie trwała długo. Polskie struktury antropozoficzne zostały formalnie rozwiązane w roku 1939 wraz z początkiem II Wojny Światowej. Spotkania koordynowane przez Marię Przyborowską odbywały się więc w mieszkaniach prywatnych w małych grupach. Tylko ona wiedziała, kto pracuje w której grupie. W roku 1944 jej mieszkanie uległo spaleniu, a wraz z nim ówcześnie największa polska biblioteka antropozoficzna.[13] Aż do śmierci w 1978, jej nowe warszawskie mieszkanie skupiało ludzi, którzy pomimo zagrożeń ze strony komunistycznej władzy, wciąż chcieli działać na polu antropozofii.
 

 

Rozwój antropozofii w w Warszawie

 

Zainteresowanie antropozofią w Polsce nie przebiegało jednotorowo. Przy budowie pierwszego Goetheanum pracowało wielu Polaków, z których wszyscy byli żywo zaangażowani w propagowanie nowych idei albo działali za granicą (hrabia Stefan Łubieński[14], Mania Kacer[15]), albo tworzyli bądź dołączali do mniej lub bardziej formalnych grup w Polsce. Jedną z nich było zarejestrowana w Dornach w 1924 roku antropozoficzna Grupa Juliusza Słowackiego prowadzona przez Jadwigę (Wigę) Siedlecką, malarkę z Warszawy, która od 1913 roku prowadziła spotkania w założonej przez siebie grupie pod taką nazwą. Przeglądając biogramy tych dwóch pań, można odnieść wrażenie, ze tylko przypadek sprawił, iż to właśnie Drexler a nie Siedlecka stała się przewodniczącą PTA. To właśnie rozległe znajomości tej drugiej, czynią ją niezwykle znaczącą postacią dla rozwoju polskiej antropozofii. Razem ze swoim mężem, secesyjnym malarzem, grafikiem oraz dramaturgiem Franciszkiem Siedleckim, przyjechała ona do Dornach w 1913 bądź 1914 roku i pracowała przy szlifowaniu niebieskiego i czerwonego okna pierwszego Goetheanum[16]. Ze Steinerem zetknęli się oni już prawdopodobnie w 1908 roku poprzez Artura Górskiego, krytyka literackiego i pisarza Młodej Polski, współredaktora czasopisma Życie. Mimo iż nie byli członkami Towarzystwa Antropozoficznego, Górski i jego syn Andrzej są pierwszymi polskimi antropozofami do których udało mi się dotrzeć. Jerzy Prokopiuk w swej książce Szkice antropozoficzne podaje informację, iż pierwszy polski przekład Teozofii Steinera pióra Jana Rundbakena wydano już w 1912 roku, czyli zaledwie kilka lat po jej oficjalnym wydaniu w języku niemieckim[17]. Było to więc nawet przed założeniem Grupy Juliusza Słowackiego przez Wigę Siedlecką i świadczy o aktywności antropozofów w Polsce niemal równolegle z działalnością Steinera i antropozofów z Dornach.

 Siedleccy wrócili do Warszawy w roku 1919, gdzie działali na polu sztuki, antropozofii, eurytmii. Duże znaczenie ma tu jednak szeroka sieć znajomości i przyjaźni jakie zawarła bardzo sympatyczna ponoć Wiga. W pięknej warszawskiej willi przyjaciół Siedleckich — przedsiębiorców Zofii i Aleksandra Schiele utworzono w latach 20. XX wieku pierwsze przedszkole waldorfskie, gdzie dzieci malowały farbami wodnymi i ćwiczyły eurytmię, jak wspomina pracująca u niej w 1946 roku profesor Maria Ziemska[18] . Dzięki staraniom Siedleckiej, Robert Walter mógł wyjechać jako jedyny polski uczeń na stypendium do pierwszej szkoły waldorfskiej do Stuttgartu około roku 1925[19]. Sama Wiga wstąpiła do Wolnej Wyższej Szkoły Wiedzy Duchowej w roku 1924. Przyjaźniła się z Elizabeth Vreede — członkinią zarządu Powszechnego Towarzystwa Antropozoficznego, astronomką i matematyczką, oraz z Itą Wegman uznawaną za współzałożycielkę medycyny antropozoficznej. Dzięki tym przyjaźniom możliwe było wysłanie do Dornach nauczycielki, Heleny Wajdzik-Jankowskiej (później Kaiser)[20], która założyła drugie przedszkole waldorfskie w Warszawie około roku 1934, zamknięte po dwóch latach z powodów finansowych[21]. W 1938 roku, Stefan Ziemski, polski filozof i psycholog, późniejszy uczestnik spotkań w Komorowie u Roberta Waltera i mąż Marii Ziemskiej, będąc jeszcze studentem mógł mieć dostęp do prywatnego archiwum Elizabeth Vreede w Dornach[22]. Wiga Siedlecka zajmowała się eurytmią, prowadziła małą grupę, z którą wystawiała dramaty misteryjne Steinera. W roku 1946 prowadziła jeszcze grupę antropozoficzną w Warszawie, która skupiała także uciekinierów z Wilna. Wtedy to Maria Ziemska pracowała z nią nad teatralnymi dziełami Rudolfa Steinera. Był to ostatni rok działalności Wigi Siedleckiej. Zmarła w roku 1950[23].

 

Mistrz z Komorowa


 Dla warszawskich antropozofów to właśnie państwo Siedleccy wydają się być punktem odniesienia, skupiającym wszelkie istotne postaci w powojennej historii antropozofii. Jednym z ważniejszych intelektualistów okresu „ukrytego” jak nazywa go Jerzy Prokopiuk, trwającego od 1939 do 1989 roku
[24] był Robert Walter urodzony w 1908 roku we Lwowie. To właśnie on w wieku 17 lat został wysłany za wstawiennictwem Jadwigi Siedleckiej do szkoły waldorfskiej w Stuttgarcie, gdzie przeszedł przemianę ze złego ucznia, w ucznia genialnego, prowadzącego już jako 18 latek kursy z astrologii.[25] Członkowie jego rodziny byli właścicielami fabryki perfum w której powstał min. zapach Pani Walewska. Sam Walter po wojnie pracował jako kiper dla państwowego przemysłu perfumeryjnego. Mieszkał w Komorowie pod Warszawą gdzie prowadził nieformalną grupę ezoteryków skupionych wokół jego obszernej biblioteki (13 tys. tomów[26]), cudem ocalonej z Powstania Warszawskiego. Jerzy Prokopiuk pisze o nim jako o „jednym z najwybitniejszym astrologów Polski powojennej”[27] a także o jasnowidzu i homeopacie (prezesie Stowarzyszenia Miłośników Homeopatii). W jego mieszkaniu spotykała się śmietanka ówczesnej okultyzującej inteligencji. Jerzy Prokopiuk został przedstawiony Walterowi przez swego przyjaciela Andrzeja Wiercińskiego, nieżyjącego już antropologa, religioznawcę, późniejszego profesora Uniwersytetu Warszawskiego, który sam poznał go przez Wiesława Kotańskiego, profesora japonistyki UW, ojca Marka, twórcy Monaru[28]. Wśród ludzi skupionych wokół Roberta Waltera należy wyróżnić także młodego matematyka Macieja Konopackiego, wybitnego uczonego Krzysztofa Maurina, profesora matematyki UW, Lucjana Freytaga — filozofa, Leona Szpotańskiego — astrologa i historyka, Romana Waschko — historyka jazzu i big-beatu w Polsce oraz filozofa i psychologa Stefana Ziemskiego[29], który to w 1938 za sprawą Wigi Siedleckiej studiował książki z biblioteki Elizabeth Vreede.

 Znajomymi Waltera byli także ówczesny premier Józef Cyrankiewicz i jego żona, wybitna artystka Nina Andrycz, „ezoteryczna uczennica” Waltera[30],która opisała spotkania w nim w swej autobiografii Bez początku, bez końca wydanej w 2003 roku. Mimo tej znajomości, nie uniknął on aresztowania w 1952 roku pod zarzutem „szpiegostwa gospodarczego” i spędził trzy lata w więzieniu śledczym na Mokotowie. Pobyt ten zupełnie zrujnował mu zdrowie, już przez całe życie utykał z powodu połamania mu nóg podczas śledztwa[31]. Po wyjściu z więzienia, bez przyznania się do winy i bez procesu nie mógł wyleczyć się z chorób, których się tam nabawił.[32]. Wytoczył zatem proces państwu, na którego koszt po wygranej sprawie wyjechał do Lukas Klinik w Arlesheim k. Dornach, gdzie został wyleczony się lekami antropozoficznymi[33]. Ponoć w przeciwieństwie do leków medycyny akademickiej, które „wbijały” chorobę do organizmu, leki antropozoficzne „wyrzucały” ją z jego ciała, zatem w pewnym momencie „był jak jeden wielki wrzód”[34]. Po uwolnieniu Waltera, częstotliwość spotkań w Komorowie znacząco się zmniejszyła. By nie narażać swoich znajomych, sam woził im książki. Prowadził te dyskretną działalność aż do swej śmierci w roku 1981.

 

 

Początki pedagogiki waldorfskiej w Polsce

 

Państwo Ziemscy to również bardzo ważna para dla Polskiej antropozofii, szczególnie postać Marii Ziemskiej, zmarłej w 2010 roku profesor Uniwersytetu Warszawskiego, która doprowadziła do utworzenia w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych (ISNS) w 1992 roku Podyplomowego Studium Edukacji Niezależnej kształcącego pedagogów waldorfskich, kadrę polskich podstawówek i przedszkoli[35]. Sama skończyła studia w Krakowie w roku 1949 i od lat siedemdziesiątych była zatrudniona na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie zajmowała się badaniami nad rodziną, mówi się także, że stworzyła dyscyplinę socjologii rodziny[36]. Przyjaciele wspominają ją jako osobę pomocną, chętnie udzielająca rad, szczególnie w duchu antropozoficznym ale także jako jednostkę silną, apodyktyczną i zasadniczą[37]. Maria Ziemska, będąca osobą niezwykle zasłużoną dla rozwoju ruchu waldorfskiego w Polsce, szczególnie aktywnie zaczęła działać na tym polu w roku 1991, kiedy to stała się inicjatorką i powołała do życia Towarzystwo Pedagogiki Rudolfa Steinera w Warszawie. Celem Towarzystwa było wspomaganie tej pedagogiki, a co za tym idzie, utworzenie pierwszej szkoły waldorfskiej w Warszawie w 1992 roku. Jak wspomina Maria Świerczek, wymagało to wielkiego zaangażowania, szczególnie pod względem ujęcia placówek waldorfskich w ramach obowiązującego prawa oraz trudności biurokratycznych[38]. Profesor Ziemska prowadziła na początku lat 90. XX wieku akcją propagatorską przybliżając społeczeństwu ideę pedagogiki steinerowskiej, udzielając wywiadów mediom, organizując pogadanki w Domu Kultury Ochota[39]. Początek lat 90. to także okres, kiedy jej aktywność antropozoficzna i pedagogiczna przeżywa niezwykły rozkwit. Ziemska bardzo silnie związana była z warszawską Szkołą Waldorfską im. Rudolfa Steinera, która głównie jej działaniom zawdzięcza swe powstanie. Piastowała tam także przez pewien czas rolę dyrektora[40]. Po roku 1989 stworzyła Zakład Psychospołecznych Badań nad Rodziną w ISNS. Zapraszała tam także w roli prelegentów znane osobistości z kręgów antropozoficznych, między innymi Joopa van den Heuvel, który niezmiernie przysłużył się do rozwoju trzyletniego Podyplomowego Studium Edukacji Niezależnej[41]. Zaczął on przyjeżdżać do Polski w roku 1985, gdzie w Olsztynie prowadził kursy pedagogiczne i letnie spotkania ludzi zainteresowanych antropozofią. Był „łącznikiem z Zachodem”[42], dostarczał literatury i materiałów edukacyjnych, służył swoimi kontaktami ze szkołami waldorfskimi, to także on jako pierwszy myślał o założeniu studium nauczycielskiego w Olsztynie[43]. Jednak dzięki pozycji Marii Ziemskiej na Uniwersytecie Warszawskim, możliwe było utworzenie studium nauczycielskiego w stolicy i wydawanie dyplom uczelni wyższej. To paradoks, że przez wiele lat, także tych trudnych dla pedagogiki waldorfskiej, narażonej pod koniec lat 90 XX w. na liczne ataki, głównie ze strony Kościoła Katolickiego, ale także środowisk akademickich, studium — niezachwiane, pozostało na Uniwersytecie[44]. Jednak zmiany w jego programie mogły zostać wprowadzone przez jej pracowników dopiero gdy zaczęły słabnąć fizyczne wpływy profesor Ziemskiej[45]. W latach PRL udawało jej się wyjeżdżać za granicę, np. do Anglii, gdzie zawierała kontakty z placówkami waldorfskimi na Zachodzie po to, by później umożliwiać wymianę doświadczeń. Do końca życia była bardzo aktywnym pedagogiem, organizowała zjazdy i konferencje, jeździła do Dornach, współpracowała też z grupą osób zaangażowanych w rozwój pedagogiki waldorfskiej w Olsztynie i Bielsku-Białej, gdzie powstała druga szkoła a następnie gimnazjum waldorfskie jak też działało letnie Podyplomowe Studium Edukacji Niezależnej. Sama podjęła studia waldorfskie w wielu 60 lat.[46]

 

Ośrodek w Krakowie

 

Maria Ziemska w Krakowie uczestniczyła w spotkaniach grupy antropozoficznej prowadzonej przez prof. Jerzego Merunowicza, znanej postaci w kręgach antropozoficznych i artystycznych, przedwojennego asystenta prof. Karola Homolacsa, grafika, projektanta, wykładowcy krakowskiego ASP. Utrzymywali oni kontakt listowny z Luną Drexler, zostali także członkami założonego przez nią Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego. Jerzy Merunowicz, zmarły w 2006 roku, był postacią niezwykle zasłużoną dla polskiego teatru. Był on muzykiem, aktorem i reżyserem, a także w roku 1945 inicjatorem „Studia Aktorskiego” przy teatrze im, Juliusza Słowackiego w Krakowie, które z czasem przekształciło się w Państwową Wyższą Szkołę Teatralną, gdzie jako pedagog od 1956 roku, a od 1963 roku był jej prorektorem[47]. Po wojnie prowadził w Krakowie konspiracyjne spotkania kilkuosobowej grupy osób zainteresowanych antropozofią, gdzie czytano wykłady Steinera. Członkini tej grupy, Ewa Homola wspomina, że mimo iż spotkania odbywały się co tydzień w innym mieszkaniu, kilkukrotnie dochodziło do „nalotów” funkcjonariuszy SB[48]. Mimo to, Jerzy Merunowicz wciąż prowadził grupę antropozoficzną, nawiązywał kontakty z Marią Przyborowską, która odwiedzała go w Krakowie, sam bez lęku odwiedzał w domach osoby z grupy antropozoficznej związane z AK, które z powodów ciągłych przesłuchać i inwigilacji, nie chciały kontaktować się z grupą[49]. Nawiązywał kontakty z antropozofami z Niemiec Zachodnich i NRD, był także bardzo oddany ideowej czystości antropozofii i oponował przeciwko stawianiu jej na równi z „New Age, tarotem, numerologią, gnozą itp.”[50] Mimo swoich zasług i zainteresowań, nie został nigdy członkiem odrodzonego po wojnie, powstałego w 1991 roku Towarzystwa Antropozoficznego w Polsce[51].
 Problemem dla rozwoju antropozofii w Polsce był też fakt, iż dużo osób pojawiając się w pięknym Dornach w Szwajcarii czy w innych zachodnich ośrodkach antropozoficznych, nie chciało wracać do kraju, by w ukryciu i konspiracji przemycać idee antropozoficzne. Było tak w przypadku wspomnianej już nauczycielki Heleny Wajdzik-Jankowskiej Kaiser, pedagogicznej nadziei Wigi Siedleckiej. Helena poślubiła w Dornach astronoma Wilhelma Kaisera i zamieszkała w Szwajcarii. Wiele późniejszych osób, min. Marka Majorka, dziś aktywnego antropozofa mieszkającego w Dornach, wymienia także Jerzy Prokopiuk w Rozdrożach, czyli zwierzeniach gnostyka
[52]. Wyjątkiem może być tu jednak postać Fery Chrzanowskiej, żony Bohdana, krakowskiego filozofa aktywnie wyjeżdżającego do Dornach w latach 20., przyjaciela Aleksandra Pozzo zwanego ojcem wschodnioeuropejskiej antropozofii. Bohdan, jako pedagog i aktywny członek Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego, już w 1936 roku napisał i wydał książkę W poszukiwaniu treści do wspólnych przeżyć wychowawcy z wychowankiem gdzie powoływał się na Filozofię wolności Steinera[53]. Wiedenka Fery Chrzanowska, poznana w Goetheanum, gdzie studiowała eurytmię i kształtowanie mowy, przyjechała ze swym mężem do Polski w roku 1938. Bohdan Chrzanowski zginął w Katyniu. Jego żona i mała córeczka nie wiedziały o jego śmierci aż do 1949 roku. Fery nauczyła się języka polskiego. Cudem wraz z dzieckiem uniknęły zsyłki do obozu koncentracyjnego. W końcu w 1947 udało jej się wyjechać z małą Wandą do Dornach, gdzie pracowała do końca życia w różnych instytucjach przy Goetheanum[54]

 Istotną postacią dla rozwoju krakowskiej antropozofii w okresie PRL-u zwanym przez Jerzego Prokopiuka ukrytym, prywatnym[55], był astronom Konrad Rudnicki, syn Lucjana Rudnickiego — jednego z założycieli Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Profesor Konrad Rudnicki, związany był przez wiele lat z Wydziałem Fizyki i Astronomii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego działalność nie ogranicza się jednak jedynie do aktywności akademickiej. Od 1959 roku pełni on funkcję kapłana Kościoła Starokatolickiego Mariawitów w parafii św. Marii Magdaleny w Gniazdowie w Krakowie. Jego zainteresowania astronomią i religią znajdują także odzwierciedlenie w jego do dziś prowadzonej działalności antropozoficznej[56]. Wciąż stara się on stosować antropozofię w celu pogłębienia swojej wiary. Jak mówi w jednym z wywiadów:

 

„Osobiste badania antropozoficzne pozwalają mi czasem lepiej zrozumieć siebie i moje otoczenie, zaś inne wyniki badań antropozoficznych i te opublikowane i te, które mi zakomunikowali prywatnie wyżej ode mnie rozwinięci znajomi antropozofowie, pozwoliły pojąć dogmaty Kościoła Powszechnego, między innymi takie wpierw niezrozumiałe rzeczy jak istotę siedmiu sakramentów, lub wieczne dziewictwo Marii z Nazaretu.”[57]

 

 

Ośrodki na Śląsku

 

Wrocław był najczęściej odwiedzanym przez Rudolfa Steinera miastem w granicach dzisiejszej Polski. Wykładał on tam w latach 1908, 1909, 1910 i 1913[58], następnie po przerwie spowodowanej wojną, pojawił się w roku 1922, gdzie swoje otwarte wykłady, prowadzone oficjalnie w „wielkiej sali koncertowej”[59] łączył także z występami grupy eurytmicznej we wrocławskim, nieistniejącym już dziś Lobe Theater[60] przy ulicy Dobrzyńskiej[61]. Najistotniejszym wydarzeniem na Śląsku był jego cykl wykładów w majątku Koberwitz (Kobierzyce pod Wrocławiem), gdzie na zaproszenie hrabiego i hrabiny Keyserlink przeprowadził kurs rolnictwa biodynamicznego dla 100 osób[62]. Kurs ten zaowocował pojawieniem się lokalnych gospodarstw biodynamicznych. Od roku 1924 do 1945 działało takie gospodarstwo przy pałacu Żółkiewka (Pilgramshain). Aktywny pod tym kątem był też majątek „Wollmersdorf” pod Bolkowem, ośrodek w Kobierzycach, oraz hodowla kwiatów hrabiego Keyserinka w Sasterhausen. Tą ostatnią odwiedzała Ita Wegman, która wysłała tam nawet cebulki kwiatów z góry Tabor w Ziemi Świętej.[63]

Stosunkowo łatwa dostępność myśli Steinera na Śląsku, możliwość wysłuchiwania jego wykładów, oglądania przedstawień eurytmicznych i odwiedzin antropozoficznych ekspertów z Zachodu, spowodowała znaczącą aktywność antropozofów w tym regionie Europy. Gertraud Bessert, śląska Niemka, opisuje w swoich wspomnieniach A źródło stanie się rzeką, że jako dziecko uczęszczała do otwartej w 1930 roku we Wrocławiu Szkoły Waldorfskiej, w której pracowała jej matka. Mieszkańcy Śląska z inicjatywami pedagogicznymi mogli spotkać się już wcześniej, gdyż już w roku 1920, nauczyciele z pierwszej waldorfskiej szkoły-matki ze Stuttgartu przybyli tam z gościnnymi wykładami, a sześć lat później pełnili rolę wykładowców na konferencji Śląskiego Stowarzyszenia Nauczycieli. W rok potem rozpoczęto na Śląsku pracę z pedagogiką leczniczą, której głównym symbolem stał się pałac Żółkiewka pod Strzegomiem[64].

Tilla Maasberg, żona doktora Karla Koeniga, założyła pierwszy ośrodek antropozoficznej pedagogiki leczniczej w majątku „Waldhaus” okolicach Dzierżoniowa w Górach Sowich. Ośrodek ten stał się jednak szybko zbyt mały, więc inicjatywa pedagogiczna przeniosła się do pałacu Pilgramshain (Żółkiewka), który mogli zakupić w 1919 roku[65]. Miejsce to szybko stało się „centrum działalności antropozoficznej”[66], które często odwiedzała założycielka medycyny antropozoficznej — Ita Wegman, a wychowankami były „skrzywdzone przez środowisko”[67] dzieci z Berlina. Kolejne lata miały się jednak okazać tragiczne dla wspólnoty lekarzy, pedagogów i wychowanków z Pilgramshain. Pierwsze ataki ze strony nowej władzy hitlerowskiej rozpoczęły się w 1933 roku. Zmusiły one niektórych pracowników Żółkiewki, szczególnie tych o pochodzeniu żydowskim, do wyjazdu na zachód Europy. W roku 1940 pałac został odebrany wspólnocie antropozoficznej, a w 1941 — zamknięty. Nauczyciele i lekarze zostali aresztowani i uwięzieni[68] a sam pałac rychło spalony.

Dziś w ubogiej wsi Żółkiewka stoi kilka starych, poniemieckich domów, czasem można zobaczyć na nich nawet napisy gotykiem. Wieś wygląda jak miejsce na końcu świata, dość odosobnione, niemal wymarłe. Z obrazem tym kontrastuje wzgórze, na którym niegdyś stał pałac Pigramshain. Dziś widnieje tam posiadłość lokalnego kamieniarza, wybudowana z przepychem i otoczona murem. Ze starych budynków zostały tylko fundamenty, lecz dzisiejsi właściciele zachowali drzewa i nagrobek Marii Rotte, która prawdopodobnie związana była z Pilgramshain. Nie mogłam mu się jednak przyjrzeć, gdyż za płot nie wpuszcza się obcych. Pilnują tego dwa groźne psy.

Ważnymi postaciami dla śląskiego ruchu antropozoficznego zdają się także być Margarette Bessert-Weinhold i Magdalena Stephan. Pierwsza z nich prowadziła niewielką Prywatną Szkołę Zreformowaną już w 1911 roku, której wychowankiem był min, hrabia Adalbert Keyserlingk.[69] Po ślubie sprzedała jednak szkołę i zaczęła pracować w ośrodku opieki społecznej w Janowicach Wielkich[70]. Już wtedy zaczęła interesować się antropozofią i stosować metody pedagogiki leczniczej w swojej pracy. Po ponownej przeprowadzce do Wrocławia w 1933 otworzyła wraz z eurytmistką Magdaleną Stephan, klasę z pedagogiką leczniczą przy wrocławskiej Szkole Waldorfskiej przy Charlottenstrasse 24 (dziś ulica Krucza). Inicjatywa ta szybko się rozrosła i pomimo nazizmu[71] funkcjonowała jako dzienna szkoła z pedagogiką leczniczą z internatem dla ponad 100 dzieci, również żydowskich, dla których okazała się schronieniem aż do 1945 roku, kiedy to szkołę zamknięto.[72] Placówka ta nie mogła działać jawnie jako szkoła waldorfska, szczególnie iż „jedno piętro wyżej, miało swoje biuro SA, a jedno piętro niżej mieszkał komendant SS na Śląsku.”[73]. Zdaje się jednak, iż jej profil był tajemnicą poliszynela.[74] Współpracowała ściśle z ośrodkiem w Żółkiewce, skąd do wrocławskiej placówki raz w tygodniu przyjeżdżali antropozoficzni lekarze min. Karl Koenig — postać niezwykle znacząca dla rozwoju pedagogiki leczniczej — twórca ruchu Camphill na świecie. Szkoła stała się cichym ośrodkiem oporu przeciwko nowej władzy. Jak wspomina swoje dziecięce czasy Gertraud Bessert : „w sali eurytmicznej zawisła duża fotografia Hitlera. Magdalena Stephan jako eurytmistka odmawiała prowadzenia zajęć w tej sali »dopóki to świństwo nie będzie zasłonięte«.”[75] Inne wspomnienia Bessert opowiadają o tym jak niknęła wstąpienia do NSV (Nationalsozialistische Volkswohlfahrt)[76] dzięki pracy w szkole swej matki — Margarette Bessert-Weinhold i jak udało im się wyjechać z Wrocławia do Stuttgartu w 1946 roku wraz z transportem zaprzyjaźnionej z jej rodziną wrocławską wspólnotą żydowską[77].

 Międzywojenny Wrocław tętnił życiem antropozoficznym. Z inpiracji Steinera, poza wspomnianymi inicjatywami pedagogicznymi i rolniczym ,powstał w roku 1922 antropozoficzny ruch odnowy religijnej Christengemeinschaft (Społeczność Chrześcijan) założony przez pastorów Friedricha Rittelmeyera, Rudolfa von Koschützkiego, Rudolfa Meyera i Kurta von Wistinghausena, gdzie celebrowano wszystkie antropozoficzne święta oraz prowadzono grupę młodzieżową[78] do 1941 roku[79]. Istniały także trzy antropozoficzne grupy robocze — największe, liczące nawet do 100 osób Koło Rudolfa Steinera prowadzone przez inicjatora śląskiej antropozofii rektora Moritza Bartscha, Koło Angelusa — Silesiusa prowadzone przez pisarkę Marię Dedo-Brie oraz Koło Christiana Morgensterna pastora Rudolfa Meyera[80]. We Wrocławiu działał też silny ruch eurytmiczny — istniała szkoła eurytmii, współpracowano z Marią Steiner, udało się także wykształcić eurytmistki w Dornach. Przedstawienia eurytmiczne i recytatorskie odbywały się w teatrze miejskim.[81] Podczas wojny działało też studium medyczne doktora Starke-Hoffmana

 Śląsk, według autorki przywoływanych przeze mnie wspomnień, jest „krainą środka”, ze względu na swe tak cenione w antropozofii geograficzne położenie w sercu Europy. W związku z tym, jest on specyficznym regionem, który doceniał już Goethe i który jako kolejny już antropozoficzny Pępek Świata promieniuje i oddziałuje na resztę kontynentu[82]. Gertraud Bessert podkreśla, iż źródło antropozoficzne, które wybiło na Śląsku, pomimo okropieństwa wojny, mogło rozwinąć się w rzekę — i „płynąć” dalej na zachodzie Europy[83] dzięki działalności śląskich Niemców.[84] Mit o centralnej roli antropozofii w odbudowie Europy potwierdza się i realizuje również w historii Śląska.

 

 

Działalność Jerzego Prokopiuka

 

W schyłkowej fazie okresu „ukrytego”[85] polskiej antropozofii, bowiem od połowy lat 70, aktywny na polu kontaktów z zachodem i wprowadzania „praktycznych” form antropozofii do Polski był Jerzy Prokopiuk, tłumacz humanistyki (min. Freuda, Junga, Fromma,Webera, Eliadego), badacz myśli ezoterycznej, antropozof. W latach 70. wraz z Ludomirem Dudą, synem Edwarda Dudy, sekretarza Rady Państwa, zainicjował ponowne wprowadzenie do Polski gospodarki biologiczno-dynamicznej[86]. Jak już pisałam, nie byli oni pionierami w tej dziedzinie. Sam Rudolf Steiner w 1924 roku w Kobierzycach pod Wrocławiem dał cykl wykładów o rolnictwie biodynamicznym i wiedzy duchowej.[87] Trzy lata wcześniej Stanisław Karłowski założył w swym nowym majątku Szelejewo w powiecie gostyńskim gospodarstwo bio-dynamiczne o powierzchni ponad 1700ha[88], o którym zamieszczono obszerny materiał w miesięczniku Polska Gazeta Ogrodnicza w Poznaniu w 1938 roku. Jerzy Prokopiuk, chcąc nawiązać kontakty ze specjalistami zajmującymi się tym rodzajem rolnictwa, pojechał w roku 1980 do Emerson College w Anglii, gdzie udzielał mu rad Herberf Koepfer, będący wiodącym biodynamikiem[89]. Zaproszono go także do Polski, gdzie propagował ideę rolnictwa tego typu nie tylko w mediach polskich, ale także wśród polityków z Rady Państwa i Sejmu[90]. W latach 80 inicjatywa ta zprzeszła w ręce Mieczysława Górnego, gleboznawcy z Akademii Rolniczej w Warszawie — dziś Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. W Polsce jest dziś ponad 100 gospodarstw uprawiających ziemię tą metodą, na przykład gospodarstwo w Juchowie w gminie Borne Sulinowo, gdzie oprócz biodynamicznej produkcji istnieje także waldorfskie przedszkole i szkoła dwujęzyczna (języki polski i niemiecki) oraz ośrodek socjoterapii gdzie w ogrodzie warzywnym pracuje ok 30 osób niepełnosprawnych[91], latem działa młodzieżowa szkoła cyrkowa Musicirkus oraz Klub Koniczynka prowadzący zajęcia plastyczne i ruchowe dla dzieci a także kultywujący kulturę antropozoficzną[92]. Gospodarstwo założone przez Fundację Stanisława Karłowskiego współpracuje także z Fundacją im. Rudolfa Steinera z siedzibą w Prądocinie k. Bydgoszczy, założycielem Wyższej Szkoły Środowiska w tym mieście. Była rektor uczelni, Barbara Kowalkowska, doprowadziła do otwarcia w 2004 roku polskiego oddziału stowarzyszenia Demeter, nadającego certyfikaty o tej samej nazwie gospodarstwom spełniającym wymogi rolnictwa biodynamicznego[93].

Rola Jerzego Prokopiuka, nie kończy się jednak na działalności wspierającej uprawy biodynamiczne. Jako dość światopoglądowo neutralną, jak mogło wydawać się ówczesnym władzom, wprowadził także do Polski po raz wtóry eurytmię. Jak sam podaje w Szkicach antropozoficznych, pierwsza szkoła eurytmii w Polsce została otwarta w Warszawie w latach 30.[94]. Dzięki jego staraniom udało wysłać się kilka osób na studia eurytmiczne, lecz w kilku przypadkach kończyło się to małżeństwami i pozostaniem na Zachodzie[95]. Prokopiuk miał także swój udział w propagowaniu idei pedagogiki waldorfskiej w Polsce tworząc grupy przedszkolne i pozaszkolne, w roku 1980 dał początek seminarium antropozoficznemu w Wolnej Wszechnicy Polskiej, gdzie w 1980 roku wyglosił pierwszy powojenny wkład o antropozofii. W 1986 zorganizował polskie tournée grupy eurytmicznej z Hannoveru a w 1988 udało się dzięki jego znajomościom umieścić jedną osobę w seminarium pedagogicznym w Witten-Annen w RFN[96]. W związku z tym wykładowcy z owej szkoły wzięli udział w zorganizowanym w Warszawie spotkaniu dla około stu osób, pełnym warsztatów, wykładów itp. [97]

W 1989 zainicjował sympozjum dla nauczycieli z Jeleniej Góry[98]. Przy współpracy Jerzego Prokopiuka, zainteresowany antropozofią Krzysztof Jasiński z krakowskiego alternatywnego Teatru STU, założył w w1988 Ośrodek Poszukiwań Teatralnych w pięknym dworku w Ochodzy pod Krakowem, gdzie obok kształcenia aktorów, wprowadzone były także elementy antropozofii, eurytmii i biodynamiki[99]. Z jego inicjatywy, rok wcześniej odbył się też w Polsce europejski festiwal antropozoficzny IDRIART.


 

Heretyk i ortodoks

 

Jerzy Prokopiuk zdaje się być postacią kluczową dla dziejów odrodzonego ruchu antropozoficznego po roku 1989. Nie dlatego jednak, że stał się jego formalnym liderem, lecz właśnie dlatego, że się nim nie stał. Dzięki swojej otwartości i niezwykłej inteligencji oraz kapitalnemu poczuciu humoru, Prokopiuk dobrze funkcjonuje w mainstreamie — wypowiada się publicznie na wiele tematów związanych z ezoteryką i okultyzmem, napisał wiele książek, często pojawia się w mediach i daje liczne wykłady. Był wieloletnim prezesem Klubu Gnosis i redaktorem naczelnym pisma „Gnosis”, przyjaźnił się z wieloma postaciami polskiego życia kulturalnego, czasem nawet niespodziewanymi, jak choćby z księdzem Bronisławem Bozowskim[100]. Jest postacią, której światopogląd można określić jako swoisty ezoteryczny patchwork. Sam nazywa siebie między innymi gnostykiem, antropozofem, wiernym uczniem Roberta Waltera ale także heretykiem. Jest także aktywnym publicystą, dzięki któremu zachowało się wiele informacji na temat ruchu antropozoficznego w Polsce. Między innymi w jego Rozdrożach, czyli zwierzeniach gnostyka zachowała się znacząca informacja dotycząca odrodzenia się Towarzystwa Antropozoficznego w Polsce po roku 1989. Prokopiuk zaznacza, że to on, dzięki wspomnianemu już wygłoszeniu w 1980 roku pierwszego powojennego otwartego wykładu antropozoficznego w Wolnej Wszechnicy Polskiej, doprowadził do utworzenia grupy, do której należeli nim. aktorka i dziennikarka Lucyna Winnicka, artysta awangardowy Paweł Kwiek oraz Bogna Mackiewicz i pedagog Adam Winiarczyk — inicjatorzy powołania Towarzystwa Antropozoficznego na nowo[101]. Grupa inicjatorów wsparta również przez prof. Ziemską, prof. Maurina, prof. Rudnickiego, wyruszyła do Dornach w celu rejestracji Towarzystwa[102]. Był wśród nich także Jerzy Prokopiuk, jednak, z powodów, które prawdopodobnie nigdy nie zostaną dokładnie wyjaśnione, nastąpił rozłam w wyniku którego Prokopiuk dołączył do Powszechnego, a nie Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego[103]. To drugie zostało formalnie zarejestrowane w 1991 roku.

Bogaty światopogląd Jerzego Prokopiuka, ucznia Roberta Waltera, antropozofa lecz także gnostyka, nie przystawał do prób zachowania czystości antropozofii charakterystycznej choćby dla szkoły Jerzego Merunowicza. Dziś w Polsce działa Towarzystwo Antropozoficzne z siedzibą w Warszawie, które uważa się za bezpośredniego kontynuatora „powstałego w Polsce w 1929 roku i istniejącego do II wojny światowej Polskiego Towarzystwa Antropozoficznego”[104]. Jego pierwszym prezesem był Ryszard Piesak. Towarzystwo posiada oddziały (koła i grupy) w siedmiu miastach w Polsce - m.in. w Gdańsku, Białymstoku, Warszawie, Bielsku-Białej, Krakowie, Olsztynie oraz na Śląsku. Organizuje spotkania, warsztaty, wykłady i kursy wyjazdowe — dostępne dla wszystkich zainteresowanych oraz zamknięte, jedynie dla członków TAwP. Zaprasza gości z Europy Zachodniej, organizuje także wyjazdy dla swoich członków, funduje stypendia na studia w Goetheanum np. eurytmiczne. Istnieje kilka wydawnictw antropozoficznych — największe — Genesis państwa Waśniewskich z Gdyni, zaopatruje polskich antropozofów w wykłady i książki Rudolfa Steinera i innych autorów z tego kręgu. Warszawskie wydawnictwo Spektrum wydaje szeroko cytowany tu kwartalnik Informator Towarzystwa Antropozoficznego w Polsce. Od lat jego głównym aktywistą i prezesem jest Tomasz Mazurkiewicz, fizyk, wydawca Informatora. Człowiek niezwykle oddany Steinerowi, znawca jego myśli. Prężny działacz TAwP, organizator bądź przynajmniej aktywny uczestnik niemal wszystkich aktywności odbywających się w powstałym formalnie w 2008 roku Kole Warszawskim. Tomasz Mazurkiewicz dba także o kształt polskiej antropozofii. Podczas jednej z krótkich rozmów ze mną, Mazurkiewicz zapytany, czy sięga także do pism innych wtajemniczonych, odpowiedział, iż poznał myśl Steinera i to wystarczy mu w zupełności, by zakończyć poszukiwania. Owocem tego podejścia było min. pozbawienie w 2010 roku Grzegorza Halkiewa członkowska w TawP ze względu na jego działalność w dziedzinie hipnozy. W ramach uzasadnienia w Informatorze pojawiła się następująca informacja: „Uczestnicy Walnego Zgromadzenia uznali, że popularyzowanie, szkolenie i praktykowanie hipnozy przez Grzegorza Halkiewa jest niemożliwe do pogodzenia z jego członkostwem w Towarzystwie Antropozoficznym w Polsce. Uznali również, że działalność prowadzona przez Grzegorza Halkiewa stawia antropozofię w fałszywym świetle i przynosi szkodę zarówno jej, jak i całemu Towarzystwu.”[105]. Tomasz Mazurkiewicz wygłosił jeden wykład w Klubie Gnosis Jerzego Prokopiuka. Po raz ostatni miało to miejsce w 2000 roku a tematem była Filozofia wolności Steinera[106]. To także ostatnia jego wypowiedź popularyzująca antropozofię poza kręgami ściśle zainteresowanych, do jakiej dotarłam. Od tamtej pory ich ścieżki ewidentnie się rozeszły. Prokopiuk ma w niektórych kręgach antropozoficznych opinię heretyka — Mazurkiewicz, ortodoksa. W jednej z przeprowadzonych przeze mnie rozmów z osobą zaangażowaną w życie ruchu, padło zdanie: „Nie należy do antropozofii podchodzić dogmatycznie. Jeśli będziemy do antropozofii podchodzić dogmatycznie to nie będzie ona niczym różniła się od komunizmu.”. Trudno powiedzieć jak ten spór rozwiązałby Rudolf Steiner, który sam nie stronił od zewnętrznych inspiracji w kształtowaniu podwalin ruchu antropozoficznego.


 

[1] Jerzy Prokopiuk, Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka, Katowice 2004, s.45.

[6] Irena Semeniuk, Informator TAwP, 2005, nr 50, s. 21.

[8] Tamże.

[9] Tamże.

[10] Jerzy Prokopiuk, Szkice antropozoficzne, Białystok 2003, s. 226.

[13] Tamże.

[17] Jerzy Prokopiuk, Szkice antropozoficzne, Białystok 2003, s. 237.

[19] Tamże.

[20] Tamże.

[21] http://www.freunde-waldorf.de/en/the-friends/publications/waldorf-education-worldwide/teil-2/poland.html.

[22] Tamże.

[23] Tamże.

[24] Jerzy Prokopiuk, Szkice antropozoficzne, Białystok 2003, s. 237.

[25] Tamże, s. 244.

[26] Tamże, s. 245.

[27] Tamże, s. 244.

[28] Jerzy Prokopiuk, Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka, Katowice 2004, s.41.

[29] Jerzy Prokopiuk, Szkice antropozoficzne, Białystok 2003, s. 245.

[30] Tamże.

[31] Tamże, s. 246.

[32] Jerzy Prokopiuk, Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka, Katowice 2004, s.43.

[33] Jerzy Prokopiuk, Szkice antropozoficzne, Białystok 2003, s. 246.

[34] Jerzy Prokopiuk, Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka, Katowice 2004, s.43.

[35] Bogna Mackiewicz, Informator TAwP, 2011, nr 73, s. 20-23.

[36] Tamże.

[37] Tamże.

[38] Maria Świerczek, Informator TAwP, 2011, nr 73, s. 25.

[39] Bogna Mackiewicz, Informator TAwP, 2010, nr 73, s. 20-23.

[40] Tamże.

[41] Maria Świerczek, Informator TAwP, 2010, nr 73, s. 25.

[42] Ewa Łyczewska, Informator TAwP, 2010/2011, nr 74, s. 70.

[43] Tamże.

[44] Maria Świerczek, Informator TAwP, 2010, nr 73, s. 25.

[45] Bogna Mackiewicz, Informator TAwP, 2011, nr 73, s. 20-23.

[46] Tamże.

[47] Informator TAwP nr 58, 2006/2007, s.12-13.

[48] Ewa Homola, Informator TAwP, 2006/2007, nr 58, s.15-16.

[49] Tamże.

[50] Tamże.

[51] Informator TAwP, 2006/2007, nr 58, s. 12.

[52] Jerzy Prokopiuk, Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka, Katowice 2004, s. 62, 76-77.

[53] Irena Semeniuk, Informator TAwP, 2008, nr 63, s. 37.

[54] Tamże, s. 38.

[55] Jerzy Prokopiuk, Szkice antropozoficzne, Białystok 2003, s.226.

[56] http://dstp.cba.pl/?p=2623.

[57] http://dstp.cba.pl/?p=2623.

[58] Gertraud Bessert, A źródło stanie się rzeką, Gdynia 2011, s. 13.

[59] Gertraud Bessert, A źródło stanie się rzeką, Gdynia 2011, s. 13.

[60] Tamże.

[61] http://wroclaw.hydral.com.pl/17548,foto.html.

[62] Gertraud Bessert, A źródło stanie się rzeką, Gdynia 2011, s. 13-14.

[63] Tamże s. 24.

[64] Tamże s. 21.

[65] Tamże.

[66] Tamże s. 22.

[67] Tamże.

[68] Tamże s. 23.

[69] Tamże s. 26.

[70] Janowice tamtych czasów opisuje Filip Springer w książce Miedzianka. Historia znikania.

[71] Gertraud Bessert, A źródło stanie się rzeką, Gdynia 2011, s. 26-27.

[72] Tamże s. 26.

[73] Tamże s. 27.

[74] Tamże.

[75] Tamże s. 33.

[76] Tamże s. 37.

[77] Tamże s. 28.

[78] Gertraud Bessert, A źródło stanie się rzeką, Gdynia 2011, s. 37.

[79] Tamże s. 16.

[80] Tamże.

[81] Tamże s. 17.

[82] Tamże s. 7-10.

[83] Tamże s. 28.

[84] Tamże s. 41.

[85] Jerzy Prokopiuk, Szkice antropozoficzne, Białystok 2003, s. 237.

[86] Jerzy Prokopiuk, Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka, Katowice 2004, s.76.

[87] Informator TAwP, 2006, nr 57 s.

[88] Maria Witkowska, Informator TAwP, 2011, nr 76, s.25.

[89] Jerzy Prokopiuk, Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka, Katowice 2004, s.76.

[90] Tamże.

[91] http://www.juchowo.org/.

[92] http://juchowo.blogspot.com/.

[93] Informator TAwP, 2005, nr 52, s. 24.

[94] Jerzy Prokopiuk, Szkice antropozoficzne, Białystok 2003, s. 225.

[95] Tamże.

[96] Jerzy Prokopiuk, Szkice antropozoficzne, Białystok 2003, s. 226-227.

[97] Tamże.

[98] Tamże.

[99] Tamże.

[100] Jerzy Prokopiuk, Rozdroża, czyli zwierzenia gnostyka, Katowice 2004, s.77.

[101] Tamże, s. 83.

[102] Tamże, s. 84.

[103] Tamże.

[104] http://www.antropozofia.pl/TAwP/index.htm.

[105] Informator TawP, 2011, nr 71, s. 48.

[106] http://www.gnosis.art.pl/klub/info.htm.

powrót do cz. I powrót do strony e Anthropos i Sophia